"Wystarczyły trzy dni w przedszkolu. Nie spodziewałem się tego tak szybko"

Klaudia Kierzkowska
11 września 2023, 11:56 • 1 minuta czytania
Powrót do żłobka czy przedszkola po wakacjach oznacza jedno – zwiększoną zachorowalność. Choć sezon infekcyjny jeszcze się nie rozpoczął, rodzice już szukają szybkich i skutecznych metod walki z przeziębieniem. List jednego z naszych czytelników nie pozostawia najmniejszych wątpliwości.
Już w nocy zauważyliśmy, że jakoś ciężej oddycha, jakby miał zapchany nos. fot. AndrzejRembowski/Pixabay
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Nie będę ukrywał. Na zakończenie wakacji czekałem z utęsknieniem. Odliczałem dni do rozpoczęcia roku szkolnego, nasz syn w tym roku poszedł po raz pierwszy do przedszkola. W domu się po prostu nudził, nie mógł znaleźć sobie zajęcia. Oboje z żoną pracujemy zdalnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy rodzice mogą nam tego zazdrościć. Nie musimy martwić się i zastanawiać, co zrobić z maluchem w okresie wakacji czy wtedy, gdy dopadnie go przeziębienie.


Szczęście w nieszczęściu

Praca zdalna to z jednej strony psychiczny komfort, z drugiej udręka. Niby nie musimy martwić się o opiekę nad dzieckiem, z drugiej, niech ktoś spróbuje pracować przy marudnym maluchu.

Tydzień wakacji spędziliśmy nad morzem, kilka dni Oliwier był u dziadków, resztę przesiedział w domu. Nudził się jak mops. W godzinach pracy nie mogliśmy zapewnić mu żadnych rozrywek, na urlop także nie mogliśmy już liczyć. Koniec końców wytrwaliśmy i wspólnymi siłami doczekaliśmy się początku września.

Brawo Ty!

Oliwier trochę marudził, nieco popłakiwał, ale ostatecznie z podniesioną głową rozpoczął przygodę z przedszkolem. Byłem z niego bardzo dumy, myślałem, że będzie gorzej, ale póki co dawał radę. Mój dzielny zuch!

Kiedy mały poszedł do przedszkola, odetchnęliśmy z żoną pełnią piersią. Mogliśmy spokojnie pracować, nie słuchając ciągłego marudzenia, narzekania i nieustannego proszenia o bajkę. Nasz komfort pracy zdecydowanie się poprawił. Mieliśmy w sobie taki wewnętrzny spokój, wiedzieliśmy, że syn jest pod dobrą opieką. Wybraliśmy dla niego najlepsze przedszkole w okolicy, polecane, wychwalone przez niejednego rodzica.

Wystarczyły trzy dni

Trzeciego dnia Oliwier wrócił z przedszkola trochę marudny. Przebąkiwał, że jest śpiący, że nie chce się w nic bawić. Byliśmy przekonani, że dopadło go typowe przemęczenie. Stres, emocje, poranne pobudki – to wszystko robi przecież swoje. Zjadł wcześniejszą kolację i poszedł spać. Niech mały zregeneruje siły, tak by rano, z nową energią mógł pójść do przedszkola.

Już w nocy zauważyliśmy, że jakoś ciężej oddycha, jakby miał zapchany nos. Zaczęliśmy podejrzewać najgorsze. Zmierzyliśmy gorączkę, na szczęście nie miał. Obudził się bardzo wcześnie, z wypiekami na twarzy. Zaczął kichać, kasłać, nos miał cały zapchany. Zmierzyliśmy gorączkę – stan podgorączkowy. Oliwiera dopadło przeziębienie. Był bardzo marudny, rozdrażniony, płaczliwy. Oczywiste było, że kilka najbliższych dni spędzi w domu.

Tego się nie spodziewałem

Zdawałem sobie sprawę, że infekcje nas nie ominą. Byłem tego w pełni świadomy. Po rozmowie z innymi rodzicami, którzy mają starsze dzieci, wiedziałem, że wystarczy, żeby jedno dziecko przyszło przeziębione i cała grupa zaraz będzie chora. Ale ludzie moi drodzy, trzeciego dnia?

Przecież jest piękna pogoda, niczym w samym środku lata. Ciepło, słońce, żadnych deszczy, wiatrów. Nie mogę w to uwierzyć. Czuję, że to będzie ciężki rok, ale przecież nie mamy innego wyjścia. Żyjemy nadzieją, że Oliwier szybko nabierze odporności i nie będzie 'łapał' każdej infekcji, jaka zagości w przedszkolnej sali. Co nam innego pozostało? Nic, tylko nadzieja i wiara w lepsze jutro".

Czytaj także: https://dadhero.pl/292327,pozwolilbys-na-to-ja-nie-dalem-za-wygrana-i-poszedlem-do-dyrektorki