Jak uczyć dzieci miłości, kiedy się rozstajecie? Rady rozwiedzionych ojców dają do myślenia
Ojciec to pierwszy wzorzec męskości na jaki powołuje się córka. To on jest ideałem, którego szuka potem w życiu dorosłym. Nie zawsze świadomie i celowo. Ważne więc, żeby dał przykład, jak być dobrym partnerem i ojcem. Jednak, co jeśli nie sprawdziłeś się w roli męża? Czy po rozwodzie nadal można dawać dobry wzorzec? Zapytałam o to mężczyzn.
Nie ma co ukrywać, że rozwód rodziców to dla dziecka wielkie przeżycie. Tak jest i nic z tym nie zrobisz. Fundamentalna relacja, w której miało wzrastać przez lata i czerpać wzorce, jak powinna wyglądać rodzina, właśnie się zawalił.
Przede wszystkim dzieci zawsze chcą, żeby ich rodzice byli razem. Niezależnie od tego czy każde z nich ma już nowego partnera, pierwotna relacja rodziców jest dla nich tą najważniejszą. Możesz pokazać, że dobry związek można zbudować także po rozwodzie, a bycie dobrym partnerem nie wiąże się z obrączką na palcu. Choć to właśnie dla rozwodników jest najtrudniejsze.
Nowy związek, nowy ja
– Jestem po rozwodzie. Nie chcę, żeby moja córka związała się z takim dupkiem, jakim ja sam byłem dla mojej żony – opowiada. – Teraz, z moją nową partnerką, jestem innym człowiekiem, ale główny dom mojej córki jest przy matce, więc ma rzadszą okazję zobaczyć, że tata potrafi być fajny w parze – mówi Patryk.– Pamiętam dzień, gdy oznajmialiśmy córce, że się rozwodzimy. Nie było mowy o zdradzie, powiedzieliśmy, że mama i tata przestali się kochać i nie będą już mieszkali razem – opowiada Patryk. – Potworny dzień. Mała płakała, pytała raz po raz czy ją też przestaniemy kochać.
Od rozstania Patryka minęło już prawie pięć lat. Młoda weszła w wiek nastoletni i zaczyna rozglądać się za chłopakami. – Widzę takie małe zależności, że to ona biega za nimi i walczy o uwagę. Jak jej sympatia nie przyszła na jej urodziny i wymówiła się jakąś durną opowieścią, ona powiedziała, że nie ma żalu, że to ok. Zacząłem się zastanawiać, czy jest to skutek tego, że ja też często robiłem coś innego, zamiast spędzać czas w domu z żoną. Czy ta moja nieobecność często wytłumaczona jakąś błahostką, nie wyrobiła w niej poczucia, że spędzanie czasu razem nie jest priorytetem – martwi się Patryk.
– Nie wiem, czy tłumaczę to jasno. Ja wiem, że w czasie pierwszego małżeństwa nie byłem najlepszym mężem, ale czy ona zauważy, że teraz jestem inny? Czy mój nowy związek będzie dla niej wzorem, że można inaczej? – pyta.
– W weekendy, kiedy jest u nas, staram się jak najbardziej okazywać mojej partnerce zaangażowanie. Przytulam ją i moją córkę. Rozmawiamy często też przy małej, żeby widziała, że trzeba rozmawiać. Konflikty można przegadać, a nie się obrażać – tłumaczy Patryk. – Może zauważy, że zawsze można się zmienić.
Czasem trzeba pozwolić sobie odejść
– Moi starzy, którzy rozwiedli się dopiero, gdy ja i moja siostra byliśmy dorośli. Powtarzają, że byli ze sobą dla nas - zdradza Maciek. - Ich trwanie w małżeństwie to była dla nas udręką, bo widzieliśmy, że się nie kochają – mówi. Gdy zaczęło się psuć między nim i jego żoną, zaczęli rozmawiać.– Moja była żona i ja bardzo długo reanimowaliśmy nasze małżeństwo. Byliśmy kilkukrotnie na terapii, która nie przyniosła żadnej poprawy – mówi Maciek. – Chodziliśmy wokół siebie smutni i sfrustrowani, a to przekładało się także na nasze relacje z córkami.
– Mam czyste sumienie, że zrobiłem wszystko, by uratować moje małżeństwo. Ale przecież nie opowiadam córkom ze szczegółami, na czym polegały problemy ich rodziców. Przeczytałem, że dla tworzenia zdrowych związków w przyszłości kluczowe jest to czy rodzice byli razem do 12 roku życia dziecka – tłumaczy. – A dziewczynkom właśnie stuknęła granica. Pozostaje mi czekać na wybuch bomby – próbuje żartować.
– Chciałbym, żeby w przyszłości miały partnerów, którzy także postarają się zawalczyć o związek. Oby nie za długo. Moja relacja z byłą wypłukała nas całkowicie. Nie było warto, bo tylko się męczyliśmy, a i tak nie uratowaliśmy związku – opowiada Maciek.
– Chciałbym im powiedzieć, że trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić, ale jak to zrobić, żeby nie dać przykładu, że każdy związek od początku spisany jest na straty? Jeszcze nie wiem – mówi.
Włoskie małżeństwo
– Przy rozwodzie zrobiłem wszystko nie tak. Wyprowadziłem się bez uprzedzenia, o rozstaniu chlapnąłem do mojej córki, gdy odebrałem ją ze szkoły, pierwsze weekendy spędzaliśmy we trójkę z moją nową dziewczyną, która już nią nie jest – wylicza Łukasz.Opowiada, że on i jego żona zawsze byli tzw. włoskim małżeństwem. – Kłóciliśmy się i godziliśmy bez przerwy, czasem jedna kłótnia goniła drugą przez cały tydzień. A potem dwa tygodnie było idealnie – śmieje się.
– Chyba dobrze, że się rozstaliśmy, bo taki emocjonalny rollercoaster był nie do wytrzymania dla nas, a co dopiero dla dziecka. Teraz mieszkamy w dwóch miastach, a mamy opiekę naprzemienną. Chyba nie mogliśmy dorzucić jej jeszcze więcej niestabilności – mówi.
– Uważam, że nie ma jednego dobrego modelu związku dla wszystkich. Ale jeśli chodzi o twoje dziecko to myślisz, że kiedyś weźmie ślub z kimś, kto jest totalnie go wart i będą żyli długo i szczęśliwie do śmierci. Bajka, bo nie chcesz, żeby kiedykolwiek cierpiało, ba, nawet, żeby było smutne – mówi Łukasz.
– Zmierzam do tego, że chciałbym, aby moja córka zbudowała zupełnie inny związek, niż ten jaki ja miałem z jej matką. Chciałbym dla niej stałego związku, choć sam nie potrafię jej, jak taki zbudować. Pozostaje mi tylko przekazać jej teorię, jak to powinno wyglądać i czekać jakich wyborów sama dokona – kończy.
Czytaj też: Dziecko woli mamę, a ty czujesz się "gorszy"? Ci ojcowie mają dla ciebie radę