
"Nie bójcie się lasu. Ryzyko złapania kleszcza jest takie samo w lesie, jak w parku, na łące, nad brzegiem rzek czy jezior" – tak kilka tygodni temu pracownicy Lasów Państwowych zachęcali do tego, by spacerować po lesie i nie wierzyć w mity na temat czających się tam kleszczy. I mieli rację. Zrezygnowanie z wypraw do lasu nie jest żadną metodą na uniknięcie przykrego spotkania z tymi pasożytami. Nowe badanie naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego pokazuje, że te owady rozpanoszyły się już w miastach i czyhają na nas na trawnikach, skwerkach, ogrodach botanicznych, ogródkach działkowych czy na placach zabaw na terenie przedszkoli.
Z lasów i łąk do miast
Badanie było prowadzone przez trzy miesiące w kilkunastu miejscach Warszawy. Metoda była prosta – naukowcy przeciągali płachty materiału po ziemi, trawie czy krzewach, a potem liczyli, ile kleszczy się do nich, m.in. w Parku Łazienkowskim czy Ogrodzie Botanicznym UW. Co ważne, to miejsca położone w samym centrum stolicy, a więc daleko od dużych kompleksów leśnych. Mogłoby się więc wydawać, że tam kleszczy nie ma. Otóż nic bardziej mylnego.
"Niektóre zbiory nas zaskoczyły. Na przykład w Ogrodzie Botanicznym UW, na dystansie zaledwie 20-30 metrów, zebraliśmy nawet 30 kleszczy. Równie wysokie liczby odnotowaliśmy w Parku Łazienkowskim i w Leśnym Przedszkolu na terenie Lasu Kabackiego" – ujawniła szefowa badania Dagmara Wężyk, doktorantka w Zakładzie Eko-Epidemiologii Chorób Pasożytniczych Wydziału Biologii UW.
Wyniki badania zdecydowanie obalają jeden z największych mitów na temat kleszczy. A mianowicie ten, że ich siedliskiem są lasy i łąki, a w miastach występują rzadko. Dagmara Wężyk stwierdziła, że w niektórych miejscach na terenie Warszawy zagęszczenie kleszczy było dużo większe niż na obszarach pod miastem. To oznacza, że te owady świetnie zadomowiły się już nie tylko w małych miastach, ale nawet w metropoliach.
Maj szczególnie niebezpieczny
Wśród wszystkich kleszczy znalezionych przez biologów na terenie stolicy dominowały dwa gatunki – kleszcz pospolity i kleszcz łąkowy. Ten drugi nie atakuje ludzi, jest za to śmiertelnie niebezpieczny dla psów, bo przenosi pierwotniaki wywołujące babeszjozę. Z kolei ukąszenie kleszcza pospolitego może być przyczyną zachorowania na boreliozę czy kleszczowe zapalenie mózgu. Dlatego jest niebezpieczny dla ludzi.
Oczywiście nie każdy kleszcz roznosi te choroby. Spośród tych przebadanych przez biologów UW bakterię boreliozy miało 14,3 proc. Problem w tym, że z powodu bardzo ciepłych zim są one aktywne niemal przez cały rok, a sezon największych "polowań" na ludzi mają właśnie teraz, w maju.
Ogród Botaniczny UW i Łazienki nieprzypadkowo są miejscami o dużym zagęszczeniu kleszczy. Jest tam dużo krzewów, wysokich traw i oczek wodnych. A przede wszystkim jest dużo ludzi i zwierząt, czyli potencjalnego źródła pokarmu. To też jest wskazówka, jakich miejsc w dużych miastach unikać, by zmniejszyć ryzyko ukąszenia. Parki z bujną roślinnością, ogródki działkowe, tereny rekreacyjne z niekoszoną trawą i zbiornikami wodnymi – po powrocie z takich miejsc trzeba dokładnie obejrzeć ciało, bo ryzyko, że w skórę wbił się nieproszony gość, jest naprawdę spore.
Ostrożnie, ale bez paniki
Badanie przeprowadzono w Warszawie, ale wnioski z nich płynące powinni sobie wziąć do serca także mieszkańcy innych miast. Nie jest bowiem tak, że kleszcze szczególnie upodobały sobie stolicę i do niej się masowo sprowadziły. Wiosną ubiegłego roku podobną akcję tropienia kleszczy w mieście przeprowadzono w Zielonej Górze. Biolodzy z tamtejszego uniwersytetu znaleźli te pajęczaki we wszystkich sprawdzanych parkach, skwerkach, ogrodach i trawnikach w mieście. Co gorsza, aż 25 proc. z tych kleszczy było nosicielami patogenów wywołujących boreliozę.
Czas więc pogodzić się z tym, że kleszcze na dobre zagnieździły się w miastach i bardziej na nie uważać. Ryzyko ukąszenia zmniejsza noszenie ubrań z długimi rękawami i nogawkami, a także używanie środków odstraszających te owady. To jednak nie wystarczy. Po powrocie z parku czy ogródków działkowych trzeba dokładnie sprawdzić skórę i szybko usunąć kleszcza. I nie panikować, bo niebezpieczne choroby przenosi jednak mniejszość tych owadów, a żeby zarazić nimi człowieka, kleszcz musi spędzić w skórze człowieka aż 24 godziny. Jeśli więc wyciągniemy kleszcza, zanim się opije, to ryzyko zachorowania na boreliozę czy inną chorobę jest minimalne.
Źródło: PAP