
Dla jednych krzyż wiszący w klasie jest równie naturalny jak tablica, ławki czy godło. Ale są też tacy, którzy uważają, że skoro Polska jest krajem świeckim, to w państwowych szkołach i przedszkolach nie powinno być miejsca na żadne symbole religijne. Spór w tej sprawie trwa od lat, a kolejne jego odsłony kończą się wymianą tych samych, dobrze znanych argumentów.
"Niech będzie tak, jak jest"
Przeciwnicy wieszania krzyży w szkole szansę na stanowcze decyzje w tej sprawie dostrzegli w działaniach ministry edukacji Barbary Nowackiej. Uznali, że skoro miała odwagę "postawić się" biskupom i zmniejszyć liczbę lekcji religii, to wprowadzi też zakaz eksponowania symboli religijnych w salach lekcyjnych. Czy szefowa MEN ma taki plan? Jej ostatnia wypowiedź w tej sprawie nie pozostawia złudzeń.
O to, czy w świeckich szkołach powinny wisieć krzyże, Nowacka została zapytana w programie "Trójkąt polityczny" na antenie TVP Info. I dłuższą chwilę wahała się nad odpowiedzią. W końcu jednak wyznała, że nie zamierza wydawać żadnych zaleceń czy nakazów w tej kwestii. – To decyzja społeczności szkolnej i nie chciałabym tego zmieniać. Niech będzie tak, jak jest, niech mają wybór ci, co w szkole są i uczą – stwierdziła. I choć dodała, że według niej "sfera sacrum i profanum powinny być rozróżniane", to jednak w szkołach o tym "rozróżnianiu" powinni decydować nauczyciele i rodzice, a nie MEN.
Nowej wojenki nie będzie
Wygląda na to, że Nowacka wyciągnęła wnioski z tego, co spotkało jej partyjnego kolegę Rafała Trzaskowskiego. W maju ubiegłego roku prezydent Warszawy wydał zarządzenie na temat procedur antydyskryminacyjnych w stołecznych urzędach. Jedna z wytycznych zabraniała eksponowania symboli religijnych w przestrzeni urzędów. Prawicowi dziennikarze i politycy natychmiast ogłosili, że "Trzaskowski idzie na wojnę z katolikami" i "zmusza urzędników do zdejmowania krzyży ze ścian".
Prezydent Warszawy gęsto się później z tego tłumaczył. Wyjaśniał, że krzyży nikt nie będzie usuwał, nie będą po prostu wieszane w nowo otwieranych budynkach urzędu miasta. Niewiele to jednak pomogło. Łatka wroga Kościoła, który bezpardonowo walczy z religią, ciągnie się za Trzaskowskim do dziś i jest chętnie wykorzystywana przez jego rywali w kampanii prezydenckiej.
Szefowa MEN ewidentnie nie chce rozpętać podobnej awantury, dlatego woli decyzję w sprawie krzyży w szkołach zostawiać samym szkołom. Świadczy o tym nie tylko jej wypowiedź w programie "Trójkąt polityczny", ale też decyzja sprzed kilku tygodni. Przepisy w tej sprawie można było zmienić podczas niedawnej nowelizacji rozporządzenia dotyczącego organizacji lekcji religii w przedszkolach i szkołach.
Choć Nowacka wprowadziła do niego wiele nowości (redukcja liczby lekcji religii z dwóch do jednej tygodniowo, konieczność umieszczania katechezy na początku lub na końcu zajęć, możliwość tworzenia grup międzyklasowych), to jednej rzeczy nie zmieniła. Artykuł 12. tego rozporządzenia nadal brzmi: "W pomieszczeniach szkolnych może być umieszczony krzyż (...)".
Źródło: TVP Info