Jak się wtrącić w kłótnię matki z dzieckiem, by samemu nie oberwać?
Jeśli jesteś świadkiem kłótni między swoją partnerką a dzieckiem, to właściwie jesteś w sytuacji bez wyjścia. Jeśli masz naprawdę wyjątkowe szczęście, to w takiej chwili zadzwoni telefon, szef każe ci pilnie coś załatwić i będziesz mógł szybciutko wymknąć się z domu. Jeśli jednak taki cud się nie zdarzy, to masz dwie możliwości – słuchać tej kłótni w milczeniu albo się wtrącić. Niestety, obie opcje są ryzykowne, bo w takiej sytuacji jesteś jak saper na polu minowym. Jeden nieostrożny ruch i po tobie.
Milczenie nie jest złotem
Na pozór bezpieczniejszy wybór to milczenie. Nie jesteś stroną w tym sporze, więc nie zabierasz głosu. Logiczne. Rzecz w tym, że logika może cię w tym przypadku doprowadzić do zguby. Łatwo bowiem przewidzieć, że gdy już kurz opadnie, partnerka zapyta cię z pretensją, dlaczego się nie odezwałeś, nie zachowałeś jak ojciec, nie wsparłeś jej, tylko jak zwykle ona sama musiała się użerać.
Pretensje może mieć też dziecko, zwłaszcza jeśli miało rację, używało w sporze argumentów, które zaczerpnęło od ciebie i liczyło na to, że staniesz po jego stronie. Dlatego w przypadku takiego sporu powinieneś nie tylko słuchać, ale też uważnie obserwować partnerkę i dziecko, żeby móc wyłapać, często subtelne, sygnały prośby o wsparcie.
Szacunek przede wszystkim
Jeśli już zdecydujesz się wtrącić, też musisz być ostrożny. Trochę jak sędzia próbujący rozdzielić na ringu dwóch rozjuszonych pięściarzy wagi ciężkiej. Potrzebna jest ogromna rozwaga, żeby przerwać konflikt, a nie stać się jego kolejną stroną. Jak to zrobić? Przede wszystkim stosować się do ogólnych zasad kulturalnego prowadzenia sporu – nie podnosić głosu, nie mówiąc o waleniu pięścią w stół, nie obrażać, nie występować z pozycji siły, nie kazać się nikomu zamykać. Żadnych "Matka tak powiedziała i koniec dyskusji", ale też "Daj spokój, już przestań się go czepiać!".
Poza tym, niezależnie od tego, kto twoim zdaniem ma rację, nie wskazywać od razu zwycięzcy tego sporu. Chyba że sprawa jest ewidentna, na przykład powodem kłótni jest to, że dziecko złamało obietnicę czy zakaz, a teraz używa dziwnych wymówek, kręci czy wręcz kłamie. Wtedy mediacja nie ma sensu, trzeba powiedzieć wprost: "Miałeś wrócić o 22, wróciłeś godzinę później, mama ma rację, że się złości, bo nie dotrzymałeś słowa".
Siła argumentów
Ale jeśli już spór dotyczy na przykład tego, o której dziecko ma wrócić z imprezy, lepiej spróbować spokojnie podkreślić argumenty obu stron niż wskazywać, kogo popierasz. Prosty przykład. Twoja żona chce, by wasz syn wrócił z imprezy o godzinie 22, a on walczy o to, by móc wrócić o 24. Możesz powiedzieć, "Mama tak chce, to tak ma być". Twoja partnerka będzie zadowolona, że stanąłeś po jej stronie, ale syn poczuje się przegrany.
Możesz też rzucić: "Oj tam, niech wróci o północy, nic się przecież nie stanie". Wtedy syn będzie ci wdzięczny, ale żona poczuje się zlekceważona. Lepiej będzie, jeśli spróbujesz uwypuklić argumenty przedstawione przez obie strony. W ten sposób możesz doprowadzić do kompromisu.
Nastoletni buntownik
Nieco trudniej jest, gdy spór nie dotyczy konkretnego wydarzenia czy decyzji, ale spraw światopoglądowych. A te są częste, bo nastolatki, buntując się przeciw rodzicom, lubią takie dyskusje prowokować. Znają poglądy rodziców, ich preferencje polityczne i od czasu do czasu robią test. Czasem z czystej przekory, a czasem z autentycznej fascynacji poglądami innymi od tych, które wyrażają rodzice. A tematów do takich sporów ostatnio nie brakuje.
Co zatem zrobić, gdy słyszysz ostrą kłótnię o to, czy przyjmować do Polski uchodźców albo czy aborcja powinna być legalna? Jeśli spór jest ostry i górę biorą emocje, postaraj się o ostudzenie atmosfery. Powiedz: "Proszę, nie krzyczcie na siebie", "Pogadajcie spokojnie, nie jesteście w Sejmie", by nieco rozładować napięcie. I pamiętaj, że żeby być dobrym mediatorem, powinieneś schować swoje poglądy na omawiany temat. W przeciwnym razie zamiast sędzią staniesz się stroną konfliktu.
Powinieneś też próbować pokazać rzeczowe argumenty każdej ze stron sporu, które już dawno umknęły w ogólnym zacietrzewieniu. Dzięki temu pojawi się szansa, że żona dostrzeże, iż dziecko ma swoje racje, a ono stwierdzi, mama jednak nie "gada tak całkiem bez sensu". A to już może być początek całkiem ciekawej rozmowy, z której nikt nie wyjdzie poniżony, a wszyscy nieco lepiej się poznają.