matura
Wsparcie zamiast ciśnienia – to najlepsze, co rodzic może dać dziecku, które zdaje maturę. fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER/East News
REKLAMA

Mądrego to i warto posłuchać – mówi stare powiedzonko. A sporo mądrości w dziedzinie walki z przedmaturalnym stresem ma Izabela Kasperek. Na codzień jest nauczycielką polskiego w jednym z lubelskich liceów, prowadzi też kanał "Wiedza z wami", na którym przygotowuje uczniów do egzaminów. Do tego pracuje też jako egzaminatorka, a prywatnie jest matką, która przetrwała maturę własnej córki. Śmiało można powiedzieć, że o nerwówce przed maturą wie wszystko. I choć zwykle dzieli się swoją wiedzą z uczniami, to jeden z odcinków nagrała z myślą o rodzicach. Zwłaszcza tych, którzy cieżko znoszą egzaminy swoich dzieci.

Bez paniki, na maturę szkoda nerwów

Najważniejsza rada dla tych, których pociechy 5 maja rozpoczną maturalny maraton, jest prosta – nie wpadajcie w panikę. – Histeryzowanie i panikowanie to najgorsze, co może zrobić rodzic. Takie chodzenie po domu i powtarzanie: "A co to będzie?", "A co się stanie, jak nie zdasz?". Wasze dziecko, które i tak już jest zestresowane, naprawdę tego nie potrzebuje. Dlatego od podobnych komentarzy po prostu się powstrzymajcie, bo są demotywujące i sprawią, że dziecko będzie czuło ogromną presję i pójdzie na egzamin z przekonaniem, że jest niewystarczająco dobre i sprawi wszystkim zawód – radzi Izabela Kasperek.

Kiepskim pomysłem jest też narzekanie, że syn czy córka się za mało uczyli i gonienie ich do książek do ostatniej chwili. Wielu rodziców robi swoim dzieciom takie wyrzuty, zwłaszcza gdy widzi, że te – zamiast się uczyć – oglądają coś w telewizji czy telefonie. – Tu warto wiedzieć, że każdy uczy się trochę inaczej, bo mamy różne tzw. typy sensoryczne. Jeden lepiej przyswaja wiedzę, gdy czyta, inny gdy ogląda coś na YouTube, a jeszcze inny, gdy biegnie i słucha jakiegoś podcastu. Dobrym pomysłem jest więc zweryfikowanie tego, jaki typ sensoryczny reprezentuje wasze dziecko. Można to zrobić przy pomocy testów dostępnych w internecie – tłumaczy autorka kanału "Wiedza z wami".

Znacznie lepszym pomysłem niż gonienie do książek jest dyskretne proponowanie pomocy w nauce czy powtórzeniu jakiejś partii materiału przed egzaminem. Nie chodzi jednak o to, by wejść w rolę belfra. To może skończyć się wpadką, jeśli ojciec sam zdawał maturę wiele lat temu, a do tego nie jest mocny z polskiego czy z matmy. Dobrym pomysłem jest jednak zachęcanie dziecka do wypełnienia arkuszy maturalnych z ubiegłych lat. Są dostępne na stronie Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. 

– Nie można tego robić na siłę. Raczej mówić: "Zobacz, znalazłem ciekawy arkusz z matematyki, chodź, zmierzymy się z nim". Albo zachęcić do obejrzenia fajnego filmiku w internecie, który wyjaśnia jakieś zagadnienie przydatne na maturze – radzi Izabela Kasperek. Swoją córkę do matury z polskiego przygotowywała sama. Ale z matematyki nie czuje się mocna, więc poszukała dobrych korepetytorów na YouTube i podrzuć dziecku. – Takie podpowiedzi i zachęty trzeba robić dyskretnie, nie maltretować dziecka, żeby ono się nie czuło jak w więzieniu, bo ono będzie uciekało. Ważne, żeby zachęcić i motywować – radzi polonistka.

Magiczne zdania

Motywować można nie tylko, podsuwając pomoce naukowe. Warto też dawać dziecku czytelne komunikaty, które po prostu dodadzą mu siły i odwagi przed maturą. Dziecko powinno usłyszeć od rodziców, że jest wystarczająco dobre, że sobie poradzi, że nawet jeśli nie wszystko pójdzie zgodnie z jego planem, to są inne rozwiązania, że nawet jeśli w tym roku nie dostanie się na wymarzone studia, bo one są bardzo oblegane, to może spróbować za rok, że matura jest istotna i należy się do niej dobrze przygotować, ale to nie jest jakaś ostateczna brama, przez którą musi przejść, bo inaczej skończy się jego życie. A przede wszystkim, że tata jest ze swojego dziecka dumny niezależnie od wyników matur i że ono jest dla niego najważniejsze i na pewno da sobie radę w życiu.

Ta wiara w możliwości dziecka jest arcyważna nie tylko przed maturami, ale też po nich. Bo często zdarza się, że uczniowie tuż po egzaminie jest przekonane, że wszystko poszło źle. I po pisemnym z polskiego i matematyki chce się poddać i już nie podchodzić do kolejnych. – Nie wolno na to pozwolić. Jak dziecko wam powie, że było za trudno, że sobie nie poradziło i na pewno nie zdało, to nie wolno się denerwować. Trzeba spokojnie poczekać na publikację rozwiązań, ale nie tych medialnych, bo tam czasem są błędy, tylko na stronach CKE – proponuje Kasperczyk. 

Rodzic jak skała

A jeśli rzeczywiście matura z polskiego czy matmy poszła kiepsko i dziecko chce odpuścić? – W takiej sytuacji należy je motywować prostym argumentem – lepiej zdać poprawkę z jednego przedmiotu w sierpniu niż czekać na kolejne podejście aż rok – radzi polonistka. I dodaje, że to wymaga od rodziców naprawdę ogromnej siły. Bo jeśli tata wpadnie w panikę, że dziecku nie poszło i sam się załamie, to nikogo nie przekona, że nic się nie stało i zawsze są inne opcje. Słowem, rodzic powinien być jak skała – ukrywać swoje obawy i podtrzymywać na duchu. 

– Ważna jest zasada złotego środka. Nie wolno histeryzować, że wszystko musi się udać, bo jak nie to będzie koniec świata. Ale też nie należy dawać całkowitego luzu, o nic nie pytać i się nie interesować tą maturą. Trzeba się interesować, sprawić, by dziecko czuło, że ma w domu dobrą atmosferę do nauki, że rodzice mu sprzyjają, trzymają kciuki, ale też będą obok, gdy coś pójdzie nie tak – mówi Izabela Kasperek.

Czytaj także: