Microsoft zmienia sposób dystrybucji gier. Będzie rewolucja? Na pierwszy ogień "Halo" i "Forza"

Kacper Peresada
Przyzwyczailiśmy się do tego, czym są gry, jak są sprzedawane, ile kosztują, co otrzymujemy w zamian. Świat nie stoi jednak w miejscu, a technologia zmienia wszystko. 20 lat temu wypożyczaliśmy filmy DVD, teraz mamy streamingi i dostęp do tysięcy filmów i seriali. A co z grami?
Fot: Thiago Japyassu/Pexels
O stworzeniu czegoś na kształt Netflixa gier komputerowych mówi się od lat. System subskrypcyjny wykorzystywany jest przez wiele firm. Ubisoft czy EA dają użytkownikom możliwość wykupienia dostępu do bibliotek gier. Wygląda na to, że Microsoft jest gotów na kolejny krok, dużo bardziej odważny. W planach jest stworzenie systemu, który pozwoli na płacenie abonamentu za dostęp do konkretnych gier.

"Forza" i "Halo" jak ulubiony serial

Za kilka miesięcy w domach milionów graczy pojawi się nowa generacja Xboksów. Do jej zakupu mają przekonać ludzi takie gry jak "Halo" i "Forza". To legendarne serie, które od lat zachwycają kolejne pokolenia graczy. Zmiana polega na tym, że najnowsze wersje tych tytułów nie będą miały w nazwie ani cyfr, ani podtytułów. To jednoznacznie sugeruje, jak gry będą postrzegane przez Microsoft.

Zasada subskrypcji w grach nie jest nowym rozwiązaniem, ale Microsoft chce użyć tego rozwiązania w zaskakujący sposób. Jak mogłoby ono działać? Wyobraźmy sobie sytuację, w której gracze, zamiast płacić 280 złotych za nową "Fifę", co miesiąc wydają dużo mniejszą kwotę na to, by mieć dostęp do gry i najnowszych dodatków.

Czytaj też: Sięgasz po pada do konsoli i się zaczyna... Dlaczego kobiety tak się uwzięły na grających facetów?

Twórcy "Halo" mają 10-letni plan rozwoju tej gry. Nie chodzi jednak o wydawanie kolejnych części, a raczej ciągłe rozwijanie tytułu, trochę na zasadzie kolejnych odcinków bardzo długiego serialu, który wszyscy lubią oglądać.

To rozwiązanie z czasem może pojawić się w innych grach na Xboxa. Bardzo możliwe, że w niedalekiej przyszłości gracze nie będą otrzymywać skończonej gry (jak ma to miejsce teraz w przypadku "Ghost of Tsushima" czy "The Last of Us 2", największych obecnie hitów na PlayStation), ale nieustannie rozbudowywany projekt, który będzie popularny nie tylko w 2020 roku, ale i w 2023 roku.

Xbox: abonament na gry

Już obecnie jedną z funkcji uwielbianych przez użytkowników Xboxa jest Gamepass. Za około 50 złotych miesięcznie daje on dostęp do setek znanych gier. Co ważne, Gamepass jest świetnym rozwiązaniem dla małych deweloperów, tworzących gry bez opcji monetyzacji, takich jak zakupy w grze. Dzięki niemu mogą oni wydawać gry, które nie opierają się na mikropłatnościach, bo wsparcie Microsoftu zapewnia im nie tylko finansowanie, ale również widoczność produktów w serwisie.

Niewielu moich znajomych ma Xboksa, ale ci, którzy kupili tę konsolę, nie przestają mnie przekonywać, że Gamepass to genialne rozwiązanie. Ich zdaniem ceny gier są wysokie, a brak czasu powoduje, że gracze nie mają pewności, czy uda im się pograć, więc zdarza się, że w ogóle rezygnują z kupowania nowości.

W wypadku Xboxa ten problem znika – Gamepass daje między innymi możliwość testowania gier, których normalnie moglibyśmy nie zauważyć, a tym bardziej nie wydalibyśmy na nie kilkudziesięciu złotych.

Im gracze robią się starsi, tym rzadziej mają czas na to, aby przechodzić tę samą grę kilka razy. Gdy w końcu znajdują chwilę na swoją ulubioną rozrywkę, chcą poszukać czegoś nowego. Gamepass daje tę możliwość, to zbiór setek gier, które można przeglądać, a które w inny sposób nie przebiłyby się do świadomości graczy.

Być może Microsoft nie ma pojęcia o tym, jak tworzyć gry komputerowe, Jednak na pewno zna się na usługach sprzedawanych w formie subskrypcji, przechodzi na taki system sprzedaży we wszystkich swoich produktach i bardzo dobrze na tym zarabia.

W ten sposób Microsoft zapewnia sobie stały dopływ gotówki i przyzwyczaja użytkowników do takiego rozwiązania. Już teraz Gamepass przypomina Netflixa. Trudno się dziwić, że kolejnym krokiem może być wprowadzenie abonamentu w ramach najpopularniejszych gier.

Jeśli mam być szczery, brzmi to znakomicie. Czasami mam wrażenie, że jestem za stary na to, aby mieć na oku wszystkie ciekawe gry. Czemu w takim razie nie oddać się w ręce algorytmu, który wie lepiej, co mi się podoba? W tym roku jeszcze nie porzucę Sony na rzecz Microsoftu, ale kto wie, co wydarzy się za kilka lat?