Lena Góra "Przesmyk"
Główną rolę w serialu "Przesmyk" zagrała Lena Góra. W drugim sezonie znów wcieli się w postać tajnej agentki polskiego wywiadu. fot. materiały prasowe
Reklama.

Jeśli po obejrzeniu ostatniego odcinka "Przesmyku" mieliście wrażenie, że ta historia się urywa i warto byłoby ją dokończyć, to nie jesteście sami. Do podobnego wniosku doszli też producenci i twórcy tego serialu. Dlatego będą robić drugi sezon, w którym pokażą dalsze losy agentki wywiadu Ewy Oginiec zmagającej z rosyjskimi i białoruskimi służbami specjalnymi.

Hit nie tylko w Polsce

Na decyzję o kontynuacji "Przesmyku" wpłynęły dobre wyniki oglądalności. Nie tylko w Polsce, bo opowieść o wojnie polskich i rosyjskich szpiegów zainteresowała też widzów w kilku innych krajach, m.in. w Stanach Zjednoczonych. Za oceanem "Przesmyk" jest w czołówce najchętniej oglądanych produkcji serwisu HBO Max. I to właśnie Amerykanie, a konkretnie serwis "Deadline" jako pierwsi podali informację, że powstanie ciąg dalszy. Potem potwierdziła to Dorota Eberhardt, wiceszefowa ds. programowych polskiego oddziału Warner Bros. Discovery. 

Do premiery drugiego sezonu droga jednak daleka, bo nie ma jeszcze scenariusza. A co za tym idzie, nie ma jeszcze żadnych konkretów na temat fabuły. Akcja pierwszego sezonu rozgrywała się w 2021 i opowiada o tym, jak polscy szpiedzy pracujący na terenie Białorusi rozpracowują plany prowokacji rosyjskich służb specjalnych. Prowokacji, których celem jest wywołanie wojny. Nie jest wykluczone, że w kontynuacji pojawią się odniesienia do napaści Rosji na Ukrainę i wojnie hybrydowej, której efekty widzimy na codzień.

Pewne jest za to, że w roli głównej znów zobaczymy Lenę Górę. Aktorka, która wcieliła się w postać superagentki Ewy Oginiec zbiera za ten występ mnóstwo pozytywnych recenzji. Także dlatego, że oprócz talentu aktorskiego pokazała też sporą biegłość w sztukach walki, której mogliby jej pozazdrościć kandydaci do roli Jamesa Bonda. Do swoich ról z pierwszego sezonu prawdopodobnie powrócą też Andrzej Konopka, Bartłomiej Topa, Antoni Sztaba oraz Dmytro Malkov. 

Źródło: "Deadline", filmweb.pl

Czytaj także: