"Mój nastoletni syn jest futrzakiem". Ludzie nie rozumieją tej subkultury, uważają że to dewiacja

Kacper Peresada
- W internecie panuje przekonanie, że "furries" to banda zboczeńców w strojach zwierzaków – mówi Michał, ojciec 16-letniego Tomka. – Też tak myślałem, gdy dowiedziałem się, że mój syn jest "futrzakiem".
Fot: Tyson Everick/CC BY 2.0
Najpopularniejszy mit na temat mówi o tym, że to społeczność fetyszystów. Tymczasem "Furries", czyli futrzaki, to subkultura, której przedstawiciele po prostu kochają przygotowywać i nosić kolorowe stroje zwierzaków.

Tworzą je, a potem w nich dumnie paradują. Inni piszą opowiadania o swoich fursonach (połączenie słów "fur" i "persona"), czyli wyimaginowanych postaciach zwierząt. Albo je malują.

– Po raz pierwszy zobaczyłem "furries", gdy oglądałem serial "Entourage" na HBO. Byłem przekonany, że to stricte seksualny temat – przyznaje Michał. – Dlatego, gdy zorientowałem się, że mój syn zaczął przygotowywać strój futrzaka, zrobiło mi się słabo.


To zjawisko nie jest niczym nowym, ale jak to zwykle bywa z subkulturami, ludzie nie rozumieją, na czym ona polega. Spora w tym wina telewizji, która uwielbia sięgać po wszystko, co wydaje się nietypowe i pokazywać to widzom, skupiając się na powierzchownych i najbardziej ekscentrycznych aspektach tematu.

Futrzaki to nie fetyszyści
– Zawsze, gdy czyta się o "furries", na pierwszym planie są stereotypy. Te najgorsze – wyjaśnia mi Tomek, syn Michała. – Zwłaszcza jeśli wchodzisz na reddita na jakiekolwiek cringe’owe forum. Co drugi post pokazuje dziwaków, którzy są przy okazji futrzakami. A to przecież mały wycinek tego świata.

Tomek mówi, że właśnie przez to, jak postrzegane są futrzaki, wstydził się przyznać do tego, że chcę być częścią tej subkultury.

Czytaj także: "Ona jest ideałem, zawsze chce tego, co ja". Oto mężczyźni, którzy zakochali się w postaciach anime

Wiele osób jest przekonanych, że tworzenie fursony to fetysz, a wszystko, co jest z tym związane, jest bardzo seksualne. – Oczywiście, że są ludzie, którzy są w "furries" tylko dla seksu, ale to mały wycinek - podkreśla Tomek. Michał mówi, że im bardziej poznawał świat pasji swojego syna, tym bardziej współczuł osobom, które są częścią tego fandomu i na każdym kroku spotykają się z niezrozumieniem.

– Jestem przekonany, że oni wszyscy są dziwakami – mówi, ale dodaje, że sam też uważa się za dziwnego, tylko u niego przejawia się to w innych aspektach życia. – Przykre jest to, że ludzie, którzy chcą po prostu dobrze się bawić, w oczach wielu są szaleńcami.

– Gdy pierwszy raz pojechałem z synem na spotkanie futrzaków, byłem w szoku – opowiada Michał. Spotykał tam całe rodziny. Poznał między innymi ojca, pilota, matkę pracownicę banku i ich córkę licealistkę.

– Dopiero gdy znalazłem się na tym spotkaniu, uwierzyłem mojemu synowi, że nie mam się czym martwić. Nie był częścią ruchu, który tylko z pozoru wygląda fajnie, a tak naprawdę jest przerażający.

Michała z początku najbardziej martwiło to, że "furries" kojarzyły mu się z zoofilią. – W tym fandomie na pewno są jacyś zboczeńcy, ale tak jest w każdej subkulturze. Futrzaki głównie jarają się "uczłowieczonymi" zwierzakami, a nie po prostu zwierzakami – mówi mi Tomek.

Jak zostałem futrzakiem
Tomek poczuł zainteresowanie światem "furries", gdy miał 9 lat. Poznawał ludzi online, oglądał zdjęcia i po prostu mu się podobały. – Naprawdę się jarałem, gdy patrzyłem na te kostiumy. Były kolorowe, fajne. Marzyłem, aby móc się tak przebierać.

Matka Tomka zdawała sobie sprawę z pasji syna, ale ponieważ był dzieckiem, postrzegała ją podobnie jak jego miłość do przytulanek – jako typowe dziecięce zainteresowanie. Tyle że zainteresowanie światem "furries" u Tomka nie mijało.

– Nie masz na to wpływu. Po prostu, jeśli coś cię jara, to cię jara – przyznaje Tomek. Dwa lata temu zaczął oglądać poradniki tworzenia kostiumów. Zwierzył się ojcu, że potrzebuje pomocy w pracy nad swoją fursoną, ale Michał zareagował nerwowo.

– Nie chodzi o to, że był wkurzony. Przyjął to do wiadomości, ale widać było, że jest trochę przerażony. Pamiętam, że mnie to zabolało.

– Na początku nie wiedziałem, co zrobić – opowiada Michał. – Szczerze? Pomyślałem, że mój 16–letni syn poprosił mnie o pomoc w stworzeniu stroju, który będzie mu służył do masturbacji.

– Kocham go bardzo, ale nie chciałem aż takiej otwartości w naszej relacji. Michał na szczęście dosyć szybko zrozumiał, co tak naprawdę fascynuje jego syna. – Udaję, że wiem, ale nie mam pojęcia, co go w tym fascynuje – przyznaje. – Wydaje mi się, że jednak rozumiem. Ja na przykład lubię oglądać pociągi w nocy i tego też nikt nie łapie – śmieje się.

– Ludzie po prostu lubią różne rzeczy i nikt nigdy nie powinien czuć się gorzej tylko dlatego, że jego zainteresowania nie są typowe dla reszty społeczeństwa.

Każdy jest mile widziany
Tomek przyznaje, że czasem ogląda pornografię z "furries", ale jego ojciec podkreśla, że nie widzi w tym problemu. – Mój syn jest nastolatkiem. Chłopcy w jego wieku nieustannie myślą o seksie.

Fakt, że Tomek jest futrzakiem, pozwolił mi trochę otworzyć się na otaczający mnie świat. I nie być taką zakutą pałą.

Seksualność jest oczywiście obecna w tym fandomie, ale nie gra w nim głównej roli. – Niestety mniejszość, która skupia się na seksie, jest najbardziej krzykliwa – przyznaje Tomek.

– Chociaż nie – poprawia się. – To nie oni są głośni, po prostu ludzie uwielbiają wyśmiewać innych, więc chętnie skupiają się na tym, co wydaje im się dziwne. A pisanie o fursonach w kontekście seksualnym jest dziwne.

Tomek podkreśla, że futrzaki to jedna z najbardziej empatycznych subkultur, jakie zna. Każdy jest w niej mile widziany. – Jedynie prawicowcy spod znaku "alt right" są hejtowani. Bo nie ma tolerancji dla nietolerancji – podkreśla.
'
Tomek mówi też, że będąc częścią takiej grupy, człowiek tak naprawdę zaczyna czuć się, jak należał do wielkiej rodziny. Według niego ludziom przebranym łatwiej jest się do siebie zbliżyć.

– Gdy jesteś przebrany, skupiasz się na tym, kim jesteś w środku, a nie na tym, jak wyglądasz. Dlatego przyjaźnie między futrzakami są wyjątkowe.

Według badań przeprowadzonych przez badaczkę Sharon Roberts z kanadyjskiego Renison University College, subkultura futrzaków może poszczycić się wyjątkowym poziomem inkluzywności.

Około 70 procent "furries" to osoby LGBTQ. Jak zauważają naukowcy fakt, że mogą one czuć się bezpieczne w grupie przyjaciół, ma zbawienny wpływ na ich psychikę. Z innych badań wiadomo, że nastolatkowie LGBTQ najczęściej mają myśli samobójcze.

W świecie futrzaków otrzymują oni wsparcie i zrozumienie, dzięki temu świat wydaje się im lepszy. Zresztą właśnie tworzenie bardziej szczęśliwego świata jest celem futrzakowego fandomu.

Tomek na przykład chciałby odwiedzać warszawskie szpitale dziecięce. – Dla mnie bycie fursoną jest po prostu przejawem radości. Chciałbym się tym dzielić z innymi.

– Gdy byłem dzieciakiem, naprawdę fascynowały mnie te kostiumy i jestem pewien, że mógłbym poprawić humor chorym dzieciom.

Jestem pewien, że Tomek ma rację.