Czemu one nie są posłuszne?! 7 błędów dotyczących dyscypliny, które popełnia każdy rodzic

Aneta Zabłocka
Dzieci nie przestaną biegać po restauracji czy malować po ścianach kredkami, bo powiedziałeś im, żeby tego nie robiły. Tutaj potrzeba czegoś więcej - twojego przykładu, jak biegać bez rozbicia sobie głowy i jak używać kredek, by nie wkopać się w remont za kilka tysięcy. By osiągnąć sukces, musisz przestać popełniać tych 7 błędów dotyczących wprowadzania dyscypliny.
Dziecko się nie słucha. 7 błędów dyscypliny popełniane przez rodziców Fot. Pexels
Jeśli często czegoś zabraniasz i mówisz "nie" dziecko staje się głuche na twoje komunikaty. "Tatuś znowu się czepia". Powtórzenie po raz kolejny dziecku, że ma czegoś nie robić albo że następnym razem, jak zobaczysz, dostanie karę, nie oznacza, że zaprzestanie tej czynności.


Po prostu następnym razem się upewni, że tego nie widzisz.
Zerknij na te 7 błędów dotyczących dyscypliny, które popełnia każdy rodzic. A potem z ręką na sercu przeanalizuj, kiedy twoje negatywne nastawienie wywołało oczekiwany przez ciebie skutek w zachowaniu dzieci.

Przestały się bić na 10 sekund... no tak. To teraz zróbmy to wszystko inaczej.

1. Wszystko na "nie"

"Nie bij brata!", "Nie dotykaj", "Nie skacz po kanapie". Nie, nie i nie. Ile tego można słuchać. Też miałbyś dość. Rodzice za mało informują dzieci o konsekwencjach. Jeśli już masz powiedzieć, że czegoś nie wolno, to przynajmniej wyjaśnij dlaczego. Komunikat: "nie, bo nie" to żaden komunikat.

Zamiast rozmawiać z dziećmi w negatywnym kontekście, postaraj się przeformatować waszą rozmowę na pozytywy. Oto przykład: "Nie szalej w wannie" -> "Możesz bawić się w wannie, jak chcesz, ale nie skacz w niej, bo możesz się poślizgnąć i będzie bolała cię ręka/pupa/noga".

A potem zajrzyj jeszcze do łazienki i pochwal swojego zucha: "Świetnie siedzisz, doskonale!". Wzmocnienie pozytywne to klucz do sukcesu.

2. Wymaganie, że będą umieć zachować się w każdej sytuacji

A że tak zapytam - skąd mają to wiedzieć? Dziwisz się, że rozrabiają w restauracji, skaczą po fotelach w kinie i krzyczą w sklepie? Dziwnym trafem rodzice zakładają, że wiedza o tym, co można, a czego nie można zrobić w miejscach publicznych, spadnie na dzieci z nieba.

A z kolei, jeśli biorą się za dyscyplinowanie maluchów, popełniają błąd 1 - mówią "nie" na wszystkie aktywności dzieci, zamiast wytłumaczyć, czemu takie, a nie inne zachowanie jest bardziej oczekiwane.

Porównywanie do innych nie jest może idealną metodą wychowawczą, ale dzieci uczą się przez przykład. Warto w miejscach publicznych zachęcić je do rozejrzenia się po sali czy sklepie i opowiedzenia, jak, ich zdaniem, zachowują się inni. To wskazanie normy.

Nie łudź się, że od pierwszej wizyty w restauracji dziecko nałoży na kolana serwetkę, złączy usta w dzióbek i będzie cierpliwie czekało na posiłek. Jednak im częściej będziesz powtarzał wyjścia do miejsc publicznych i także własnym przykładem pokazywał, jak się zachować (np. wymagając od dzieci, żeby nie biegały i nie krzyczały, sam nie powinieneś biegać za nimi i wydzierać się "Marysia, natychmiast do stolika!"), tym szybciej łykną te zasady.

3. Nie pozwalasz dziecku na złość

Jakie jest pierwsze słowo, które mówisz, gdy stłuczesz szklankę? Wszyscy wiemy, jakie. Ale gdy twojemu dziecku wylewa się soczek, zaczynasz krzątać się wokół niego i powtarzać, żeby przestało płakać i się uspokoiło. Jako dorosły poradziłeś sobie ze stresem, wypowiadając brzydkie słowo, ale dziecku zabraniasz wyrażania emocji. Dlaczego?

Bo wyobrażasz sobie, że w ten sposób wychowasz prymusa, który zawsze zachowuje stoicki spokój. Tylko czy rzeczywiście tego chcesz? Nie zależy ci na tym, aby twoje dziecko przeżywało tylko pozytywne emocje, ale radziło sobie również z negatywnymi. Nie zachęcam do nauki kilkulatków brzydkich słów, ale jeśli twoje dziecko widzi, jak wściekasz się nad stłuczoną szklanką, zrobi to samo, gdy i jemu coś wypadnie z rąk.

Zawsze rozmawiaj z dzieckiem o tym, co pomaga ci rozładować stres, a także za każdym razem podsuwaj rozwiązania problemu: "Posprzątamy to razem", "Chciałbyś nalać sobie nową szklankę soku?", "Włóżmy wszystkie ściereczki do pralki". To nie tylko odwrócenie uwagi, to o wiele ważniejsza nauka konsekwencji.

4. Przerywanie dobrej zabawy

Hej, jak dzieci biegają i wrzeszczą, to najwyraźniej tego potrzebują. Zawsze, gdy poziom hałasu zaczyna ci przeszkadzać albo nie bardzo podoba ci się ich (sic!) zabawa, czujesz się w obowiązku wstać i im przeszkodzić. Po co, na co?

O wiele lepiej zrobisz, gdy pozwolisz im być dziećmi. Bieganie wokół stołu jest super, o ile nie przyfasoli się w niego głową. Zamiast zabrać, ostrzeż je w czasie zabawy o konsekwencjach nieostrożności, a reszta jest już ich nauką. W razie wypadku pocałuj, przytul i pozwól samodzielnie wyciągnąć dziecku wnioski.

Jeśli zabawa dzieciaków nie generuje żadnego niebezpieczeństwa, tylko hałas, to daj sobie na wstrzymanie. Oni się pobawią, ty będziesz miał chwilę dla siebie. To sytuacja wygrana dla obu stron.

5. Negocjujesz bez końca

Skoro powiedziałeś: "Wyłączmy bajki", a potem jeszcze trzy razy udało im się ciebie namówić na kolejny odcinek to jak mają szanować twoje zdanie? Udowodniłeś im właśnie, że wszystkie zasady obowiązujące w domu podlegają negocjacjom. Ergo nie ma żadnych sztywnych zasad.

Ustalaj limity. "Za 5 minut wyłączam telewizor" i po prostu to zrób. Jeśli chcesz im pozwolić obejrzeć jeszcze jeden odcinek bajki, powiedz: "Dzieciaki, oglądamy jeszcze jeden odcinek, a potem wyłączamy". I tyle. Sam przetrzegaj zasad, które ustalasz.

6. Odsyłanie do pokoju

Naprawdę chcesz rozemocjonowane dziecko zostawić sam na sam z nerwami, których nie rozumie i nie ma pojęcia, jak je rozładować? Poczucie osamotnienia nie jest chyba najlepszym wyjściem.

Tutaj zawsze przydadzą się przytulasy. Bądź ze swoim dzieckiem dopóty, dopóki się nie uspokoi. A to, czy płacze, bo uderzył je brat, czy ono go uderzyło, czy rozlało się mleczko, czy pomazało ściany w całym przedpokoju, a ty krzyknąłeś - nieważne.

Bądź i tulaj. A potem ewentualnie powiedz, że jego zachowanie nie było ok.

7. "U mnie działa"

Rodzice dwójki i więcej dzieci wiedzą, że każde z nich jest inne. I żadna metoda wychowawcza nie działa na wszystkie dzieci tak samo.

Twoje zachowanie powinno być skrojone pod wrażliwość dziecka. Ta sama metoda dyscyplinująca, która działa u Hani, może nie działać u Zosi. Hania szybko przyswoi, że bieganie wokół stołu nie jest ok, jak jej o tym powiesz, a Zosia zrozumie, dopiero gdy rozbije sobie czoło.

Bo nie ma czegoś takiego jak "równe traktowanie dzieci". Możesz dzielić cukierki na takie same porcje, ale w przypadku zachowania u jednego dziecka lepiej sprawdzi się przytulanie, a u innego spokojna rozmowa czy odwrócenie uwagi. Bądź rodzicem zaangażowanym, a zauważysz różnicę i będziesz wiedział, jak postępować.