„A czy tata pomaga mamie?”- zapytał lekarz. Skończcie z ograniczaniem roli ojca do pomocnika

Aneta Zabłocka
W teorii w tym pytaniu nie ma nic złego, poza tym, że całe jest niewłaściwe. Rafał poszedł z córką na wizytę do lekarza i usłyszał, że "pomaga" mamie. Wkurzył się i opisał tę sytuację na Facebooku, bo nie zgadza się na bycie dodatkiem do matki, zamiast równoprawnym rodzicem.
„A czy tata pomaga mamie?”. Niewinne pytanie, które wkurza 100 proc. ojców Fot. Facebook/Unsplash
Rafał Gębura, autor programu "7 metrów pod ziemią", spotkał się bezpośrednio z nierównym traktowaniem ojców jako rodziców. Swoje rozczarowanie i niezrozumienie sytuacji przelał na post na Facebooku. Historia spotkała się z dużym odzewem, wyrazami wsparcia oraz opisami innych sytuacji, gdy tata musiał zająć się czymś innym, niż wychowywanie własnego dziecka. Pytanie "A czy tata pomaga?" usłyszała żona Rafała na wizycie kontrolnej u lekarza. To pierwsze sytuacja, w której zadzwonił mu dzwoneczek oznajmiający, że ojcowie niekoniecznie są traktowani jak równi rodzice.


– Ja dopiero zaczynam to zauważać, bo mam malutkie dziecko, ale coraz częściej mnie to dotyka – mówi Rafał.

Dzień po wizycie na kontroli bioderek rodzice Marceliny poszli na wizytę do przychodni, by zaszczepić dziecko. I chociaż Rafał od początku zajmował się dzieckiem, rozebrał córkę do ważenia i zabawiał w czasie oczekiwania na szczepionkę, to szybko został sprowadzony do tradycyjnej roli męskiej - nieprzeszkadzacza.

– Czytałem różne wpisy i komentarze dotyczące tego, że w czasie szczepienia fajnie, żeby byli oboje rodzice, bo to bardzo stresujący moment dla bobasa – opowiada Rafał. Jednak był zaskoczony tym, że podczas gdy jego żona dostała komendę: "A teraz mama weźmie dziecko", on został odesłany, by... zapłacić za szczepionkę.

Opowiada, że pielęgniarka chyba zorientowała się w popełnionym faux-pas, bo po szczepieniu zwracała się już do obojga rodziców.

Czy tata pomaga w domu?

– To kwestia słowa. "Pomaganie" nie ma w sobie niczego złego, ale język kreuje naszą rzeczywistość i jeśli sprowadzamy rolę ojca tylko do "pomagania", to traktujemy go wyłącznie jako uzupełnienie rodzicielskie – mówi Rafał.

A on dostrzega swoją rolę ojca jako współwychowywanie i jak najbardziej zaangażowaną opiekę. Pracuje i zdaje sobie świadomość, że czas spędzany z dzieckiem nie będzie taki sam, ale w godzinach "popracowych" chce być tatą na 100 procent.

– Wszyscy, którzy mówią, że w domu się nie pracuje albo wyznają zasadę "pomagania", polecam zostać z niemowlęciem samemu na dwa-trzy tygodnie. To zweryfikuje jego podejście – radzi Rafał.