Friendzone - piekło czy przedsionek raju? Powie wam tylko ktoś, kto tam był

Aneta Zabłocka
Najbardziej znanym facetem, który utknął we friendzonie, jest Jorah Mormont z "Gry o tron", kochający się na zabój w Daenerys Targaryen. Przez kilka sezonów serialu miał naprawdę przekichane. Ale to fikcja. A jak friendzone wygląda w praktyce i czy, jak twierdzą eksperci, może być szansą na udany związek?
Friendzone - piekło czy przedsionek raju? Powie wam tylko ktoś, kto tam był Fot. Unsplash
Friendzone - podobno to tam przebywają wszyscy niespełnieni białorycerze. Podobno, bo nikt z nich nie przyzna się do przebywania na orbicie kobiecej tylko z powodu chęci zaspokojenia popędu seksualnego.
Niemniej strefa przyjaźni dla mężczyzn jest hasłem, które budzi ciarki żenady. Wielu było już we friendzonie, wielu się z niego wyrwało, wielu mówi: "Nigdy więcej".

Friendzone a psychologia

AskMen, portal dla mężczyzn, stara się przekonać, że friendzone może przynieść korzyści dla faceta, jako jemu samemu oraz relacji, która w końcu, jak obiecuje serwis, może zrodzić się ze wzajemnej zależności.


Eksperci twierdzą, że budowanie związku niezawierającej fizycznych zbliżeń, może być szansą na rozwój. Friendzone rozbudowuje strefę emocjonalną, lojalność, empatię i troskę. Może wskazać ci, czego potrzebujesz w stałej relacji, jeśli jej szukasz, a może być tylko przystankiem w czasie podróży po seksualnych przygodach gdzie indziej i pewnym punktem emocjonalnego wyzwolenia i upustu.

Innymi słowy, friendzone może być dla ciebie stałym związkiem emocjonalnym, w którym czujesz się dobrze, a realizować się fizycznie możesz z kimś innym. Lub możesz dostrzec we friendzonie cechy idealnego związku i próbę budowania fundamentów, które nie skończą się w momencie, gdy namiętność opadnie.

Strefa przyjaźni przydaje się, gdy wydaje ci się, że spotkałeś idealną osobę, z która chciałbyś w przyszłości spędzić życie, ale jeszcze nie jesteś gotowy na stały związek.

Friendzone a praktyka

– To piekło – mówi Mariusz. – Nie ma nic gorszego, niż czekanie na powiedzenie drugiej osobie, co czujesz, a ona ciągle odsuwa ten moment. Wspomnienie chwili, gdy wreszcie się odważasz i riposta, że "bardzo cię lubię, ale to nie to" boli bardzo długo.

Mężczyzna przyznaje jednak, że czegoś się nauczył. Już jednorazowa przygoda z friendzonem dała mu wiedzę jak unikać nieprowadzących donikąd relacji.

– Teraz, gdy słyszę, że kobieta potrzebuje przysługi, ale potem nigdy nie ma czasu, żeby spotkać się, by porobić nic, wiem, że związek nie ma szans – tłumaczy.

Dodaje, że znakiem wpadnięcia we friendzone jest dla niego ciągłe oczekiwanie, że on odezwie się pierwszy.

– Wiele kobiet trzyma facetów w friendzone jako romantyczne wsparcie – twierdzi Wiktor. Jego zdanie kobiety mają świadomość, że większość gości jest zdesperowanych, by znaleźć partnerkę, dlatego dają im fałszywe poczucie, że kiedyś może staną się ich planami A.

– Prawda jest taka, że nigdy nie będziesz. A raczej wszystko się zmieni, kiedyś ktoś ja potratuje tak, jak ona traktowała ciebie – mówi. – Wtedy nagle się okazuje, że była ślepa, a kocha tylko ciebie. Mam nadzieję, że będziesz wtedy na tyle mądry, żeby wiedzieć, że to ściema i wziąć nogi za pas – radzi innym facetom.

Choć o wpychanie partnerów w strefę przyjaciół oskarżane są zwykle kobiety, które pod przykrywką cieplejszych uczuć wykorzystują mężczyzn do pomocy we wniesieniu lodówki na czwarte piętro, to odwrotne scenariusze też się zdarzają.

– Biegałam za nim jak głupia. Miał dziewczynę, ale to mi się żalił, ja poprawiałam mu prace na studiach, mieszkanie meblowałam, krawat na wesele wybierałam, ale jakoś on nigdy nie wybrał mnie – mówi Olga.

W jej życiu liczył się tylko Kuba. Poznali się na studiach i zakochała się po uszy, a on z tego korzystał. Nigdy nie zaprosił ją na randkę, na imprezy studenckie też nie przychodził, ale dlatego tym bardziej chciała mieć z nim kontakt. Uznawała, że jest wyjątkowa, że tylko z nią się kumpluje.

– Nie słuchałam koleżanek. Zresztą wcześniej wszystkie razem ze mną analizowały wszystkie wiadomości od niego i próbowały się dopatrzeć miłości – wspomina.

Wyleczył ją... Tinder. – Oczywiście mi się wyświetlił. Liczyłam na to, że wreszcie przejdziemy do bardziej miłosnych rozmów online, skoro nie potrafimy sobie tego powiedzieć w twarz. On nie dał "matcha". To głupie, ale aplikacja do szybkiego seksu dowiodła mi, że nic z tego nie będzie, bo on łowi swoje rybki gdzie indziej – mówi. Swojego aktualnego chłopaka też tam poznała. Od razu wskoczyli na pull position, bez żadnych przestojów we friendzonie.

Happy ending

Michał "frienzonował" swoją najlepszą przyjaciółkę od podstawówki, bo w ogóle nie zauważał, że ona żywi do niego jakieś cieplejsze uczucia. Zawsze mu się wydawało, że po prostu tak dobrze się dogadują, że związek by im nie wyszedł.

Tymczasem Marta snuła całkiem realne plany dotyczące ich wspólnego pożycia. Gdy śmiali się, że jeśli do 30. nie znajdą żadnej miłości, to będą ze sobą, widziała dla siebie szanse.

– Zeszło nam się chwilę dłużej – śmieje się Michał. – Po zerwaniu z byłym partnerem Marta przyjechała do mnie się wypłakać. Tak ją pocieszałem, że poszliśmy do łóżka – wspomina.

Z perspektywy czasu wydaje mu się, że zawsze wiedział, że będą razem, a kolejne związki Marty tylko go denerwowały. A jednak przez lata nie wykonał żadnego ruchu.

– Chyba było nam dobrze, tak jak było. Po prostu w pewnym momencie wyszaleliśmy się i uznaliśmy, że czas być ze sobą naprawdę – mówi Michał.

Strefa potrafi uzależnić. Jest dla kobiet, ale i mężczyzn wygodna, bo nie wymaga zaangażowania emocjonalnego. Chociażby dla jednej ze stron. Wiąże się z samymi benefitami, a nie obowiązkami.

Czy można ją nazwać piekłem? Na pewno. Ma w sobie wszystkie elementy słabej komedii romantycznej. Przedsionkiem raju? Tylko, jeśli naprawdę czujesz, że możesz z tą osobą kraść konie, a ona pogalopuje z tobą na kraniec świata.