"Dojrzewanie" Netflix
"Dojrzewanie" od momentu premiery utrzymuje się w pierwszej dziesiątce najchętniej oglądanych seriali Netfliksa. fot. materiały prasowe
Reklama.

– Żeby obejrzeć ten serial do końca, trzeba być masochistą – powiedział mi niedawno znajomy. I to, moim zdaniem, najlepsza recenzja "Dojrzewania". Bo choć ta brytyjska produkcja to tylko cztery godzinne odcinki, to seans jest naprawdę bolesnym doświadczeniem. Zwłaszcza dla tych, którzy mają nastoletnie dzieci, takie jak Jamie, główny bohater tego serialu. Bo bardzo szybko okazuje się, że ten niepozorny chłopiec, który świetnie się uczy, a w nocy śpi wtulony w ukochanego misia, z zimną krwią zamordował swoją koleżankę. 

To przecież taki dobry chłopak

Cztery odcinki "Dojrzewania" to właściwie poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego ten uroczy chłopiec z normalnej rodziny stał się zabójcą. Oczywiste wyjaśnienia szybko odpadają – widz szybko dowiaduje się, że Jamie nie jest psycholem, jego rodzice to nie jest żadna patologia, zrobili wszystko, by zapewnić mu fajne życie. Co zrobili źle? To pytanie z czasem przestaje być ważne.

Bo spryt twórców "Dojrzewania" polega na tym, że widz w pewnym momencie przestaje myśleć o rodzicach Jamiego, a zaczyna się zastanawiać nad sobą i nad tym, czy na pewno dobrze wychowuje swoje dziecko. I właśnie dlatego ten serial to koszmar rodziców, a niektórzy psychologowie wręcz ostrzegają przed oglądaniem go, bo nie każdy jest gotowy na taką wiwisekcję swojego rodzicielstwa. 

Powtórka z koszmaru

Nie ma co się łudzić, drugi sezon na pewno nie będzie lżejszy, łatwiejszy i przyjemniejszy. Scenarzyści Jack Thorne i Stephen Graham oraz reżyser Philip Barantini na pewno znów będą chcieli pokazać, co siedzi w głowach dzisiejszych nastolatków, z jakimi się mierzą problemami i jak niewiele o ich świecie wiedzą rodzice. I znów zafundują widzą emocjonalną jazdę po bandzie. Jaką historię opowiedzą tym razem, tego nie wiadomo. Twórcy nie spodziewali się, że "Dojrzewanie" będzie takim hitem, więc nie szykowali się na kolejne sezony. Jak donosi "Deadline", dopiero świetne wyniki oglądalności skłoniły ich do rozpoczęcia prac nad scenariuszem drugiej serii.

Jedno jest pewne. Nowe odcinki nie będą ciągiem dalszym opowieści o Jamiem i jego rodzicach. Ta historia została zamknięta w ostatnim odcinku pierwszego sezonu. Pojawi się więc nowy bohater i nowa tragedia. A my, widzowie, znów będziemy się zadręczać pytaniami, czy na pewno jesteśmy dobrymi rodzicami, co tak naprawdę wiemy o naszych dzieciach i czy one też są zdolne do zrobienia tak potwornych rzeczy. Słowem, znów będzie bolało.

Źródło: "Deadline"

Czytaj także: