Syndrom "miłego gościa" to nie jest nowe zjawisko, ale w ostatnich latach urosło do rozmiarów zauważalnego problemu i w realu, i w sieci. Na czym polega ten fenomen?
W rozmowie z brytyjskim dziennikiem "The Independent" psycholog Jesse Marczyk wyjaśniał, że "mili goście" to najczęściej nieatrakcyjni mężczyźni, którzy wiecznie tkwią w kobiecej "friendzonie".
Aby zamaskować swoje niedoskonałości (fizyczne czy społeczne), "mili goście" starają się być jak maksymalnie zaangażowani w życie swojej potencjalnej partnerki. Innymi słowy, byciem "miłym" starają się nadrabiać to, że mają rozmaite wady.
W opinii tego typu osób spełnianie (często niewypowiedzianych) potrzeb kobiet powinno być przez nie nagradzane. Najlepiej poprzez zaoferowanie związku albo seksu z “miłym gościem”.
Wielu kobiet często nie zdaje sobie sprawy, że osoba, z którą rozpoczęły znajomość, może cierpieć na ten syndrom. Często nieczyste motywacje wychodzą na jaw, dopiero gdy “miły” uświadamia sobie, że kobieta nie jest zainteresowana "spłatą długu", który jego zdaniem zaciągnęła.
– Wielu facetów myśli, że jeśli będą się z tobą przyjaźnili i obgadywali twojego chłopaka, mogą liczyć na to, że z nimi będziemy – wyjaśnia mi znajoma. – Wydaje im się, że kobiety funkcjonują jak automaty na słodycze. Wrzucasz dwa złote i zasługujesz na to, by dostać coś w zamian. Tłumaczy mi, że miała wielokrotnie rozmaite przejścia z "miłymi gośćmi".
– Tacy mężczyźni czasami mają "bardzo krótki lont" – dodaje. Zdarzyło jej się odpisać na kilka wiadomości na Tinderze, aby ostatecznie stracić zainteresowanie daną osobą i w ogóle całą znajomością. W odpowiedzi w jej stronę leciały wyzwiska. "Ty dziwko, ty szmato, ty k...".
– Nie da się rozpoznać, który facet jest normalny, a który traktuje kobiety jak prostytutki. Tylko, zamiast płacić pieniędzmi, woli płacić tym, że stara się być miły.
W przypadku wielu "miłych gości" ich "dobroć" nie opiera się na niewinnych motywach. Za takimi działaniami kryje się zawsze coś więcej. O swoje niepowodzenia w świecie randek obwiniają oni głównie kobiety. Żyją w przekonaniu, że wolą one "złych chłopców" którzy, ich zdaniem, nie szanują kobiet.
– Byłem klasycznym przykładem "miłego gościa" – wyjawia mi poznany w sieci Michał. – Połapałem się w najgłupszy sposób. Obejrzałem “Dzwonnika z Notre Dame” i poczułem się wkurwiony, gdy Esmeralda nie chciała zostać z Quasimodo. Uważałem, że on zasługuje na jej miłość. W końcu tak się dla niej poświęcił.
Z jakiegoś powodu ta złość spowodowała wewnętrzną przemianę Michała. – Esmeralda była przecież szczęśliwa z tym drugim gościem, więc moje przekonanie, że ktoś na kogoś "zasługuje" nie różniło się od tego, co w filmie prezentował Sędzia Frollo. On też był przekonany, że jest idealnym przykładem dobrego człowieka, więc zasługuje na Esmeraldę.
Michał mówi, że był to dla niego swego rodzaju cios. Od tego czasu minęło kilka lat. Mimo że nie ma teraz dziewczyny, czuje się komfortowo ze sobą i z tym jak wygląda obecnie jego życie.
– Czasami narzekam na to, że jestem singlem. Zastanawiam się wtedy, czy przypadkiem nie brzmię chwilami jak ten stary ja.
– Staram się skupić na sobie i po prostu robię wszystko, aby być najlepszą wersją siebie – mówi Michał. Według niego to właśnie najlepsza droga do tego, aby przestać być "miłym gościem".
– Z natury tacy ludzie jak ja myślą o sobie w sposób negatywny. Nie widzą innego sposobu na to, by zdobyć jakąś dziewczynę niż poprzez ciągłe podlizywanie się jej. Usługują im wręcz, są na każde skinienie – wyjaśnia Michał.
Dodaje też, że w tego typu relacjach kobiety nigdy nie proszą o pomoc. "Mili goście" robią to sami z siebie. – Uważają, że jeśli będą postępować w ten sposób, dziewczyna się w nich zakocha. Nie myślą o samorozwoju. No bo skoro ich zachowanie ma zapewnić im uczucie osoby, na której im zależy, nie muszą robić nic innego.
Gdy Michał uświadomił sobie swój problem, zaczął bardziej o siebie dbać. – Zapisałem się na siłownię, zwracam większą uwagę na to, jak się ubieram, dbam o higienę. Po prostu zacząłem myśleć o sobie. Czuję się ze sobą lepiej niż kiedykolwiek w życiu – mówi.
Michał wyjaśnia, że udało mu się zbudować w ostatnich latach bliską grupę przyjaciół i jest przekonany, że nie byłoby to możliwe, gdy nie obejrzany pod koniec liceum film Disneya.
– Bycie "miłym facetem" zawsze opiera się nie na tym, czego chcą kobiety, ale na tym, jak kobiece wyobrażenia wyobraża sobie jakiś półgłówek – dodaje. – Ostatecznie chodzi o to, aby ktoś chciał z tobą być dlatego, że jesteś, jaki jesteś. Nie warto zmieniać się dla kobiety, trzeba zmieniać siebie dlatego, że chcesz być lepszym człowiekiem. Związki z kobietami przyjdą później.
Nie da się rozpoznać, który facet jest normalny, a który traktuje kobiety jak prostytutki. Tyle że, zamiast płacić pieniędzmi, woli płacić tym, że stara się być miły.
Nieczyste motywacje wychodzą na jaw dopiero gdy “miły gość” uświadamia sobie, że kobieta nie jest zainteresowana "spłatą długu", jaki jego zdaniem zaciągnęła.