Mężczyźni, z którymi rozmawiałem o randkowaniu online, opisują swoje doświadczenia na Tinderze jako mniejszy lub większy koszmar. Powodów, dla których aplikacje randkowe budzą taką niechęć w mężczyznach, jest wiele. Kobietom trudno jest zrozumieć, na czym polega problem szukania partnerki przez sieć, dlatego spróbuję wam to wytłumaczyć.
– Jeśli chodzi o serwisy do randkowania, kobiety mają jednoznaczną przewagę nad nami – tłumaczy mi Michał. Zapewnia, że nie jest zagorzałym przeciwnikiem Tindera, ale zdarza mu się narzekać na jego "poziom trudności".
– Faceci są bardziej obiektywni, gdy wybierają partnerki – stwierdza. Według niego przeciętnie wyglądający chłopak, chętniej "przesunie w prawo" przeciętnie wyglądającą dziewczynę. W przypadku kobiet jest inaczej, one często mają wygórowane oczekiwania, wybierają jedynie tych facetów, którzy naprawdę dobrze się prezentują.
– Może to zabrzmieć, jakbym był incelem, ale są na to twarde dane – podkreśla mój rozmówca i ma rację. Opublikowane w serwisie medium.com omówienie badań potwierdza opinię wielu facetów: jeśli jesteś bardzo przystojny, zainteresowanie tobą może wykazać około 20% użytkowniczek Tindera. Jeśli jesteś "normalny", ta liczba spada do marnego jednego procenta.
Z badań wynika, że analizując dystrybucję polubień, można zauważyć pewną prawidłowość: około 78% kobiet "walczy" o zdobycie uwagi 20% męskich użytkowników serwisu. Z kolei pozostałym 80% mężczyzn pozostaje walka o 22% najmniej interesujących kobiet. Według badań przeciętna kobieta ma 6,2 razy większe szanse bycia polubioną niż mężczyzna.
– Trudno jest rozmawiać o tym i nie wypaść jak incel – przyznaje Tomek. – Nie jestem zły na kobiety czy na aplikacje, po prostu czuję się zagubiony i nie rozumiem tego wszystkiego.
Tomek zdaje sobie sprawę, że facet działałby w ten sam sposób, jak kobiety, wykorzystując możliwość przebierania w potencjalnych kandydatach.
– Największym problemem nie jest nawet to, że trudno czasami znaleźć parę – wyjaśnia. – Chodzi często o to, że wiele dziewczyn po prostu nie odpisuje na wiadomości.
Tomkowi nie pozostaje nic innego niż zastanawianie się, po co w ogóle ktoś zdecydował się polubić jego zdjęcie w serwisie randkowym.
Podkreśla jednak, że w pełni rozumie, z czego to wynika. – Dla faceta korzystającego z Tindera, zdobycie jednej czy dwóch par to często powód do radości. W jego opinii w przypadku kobiet sprawa wygląda inaczej.
– Jeśli codziennie w twojej skrzynce pojawia się 25 nowych kolesi, to w pewnym momencie nie jesteś w stanie odpowiedzieć na wszystkie wiadomości. Tak naprawdę pewnie nawet nie zauważasz większości tych facetów – mówi.
– Kobiety po prostu skupiają się na najbardziej atrakcyjnych osobach – dodaje. Nie oznacza to, że w innej sytuacji przeciętny chłopak nie miałby szans, po prostu kobiety wolą celować w "główną nagrodę".
– Tutaj nie ma winy kobiet, nie chodzi też o to, że przystojni faceci "zabierają wszystkie kobiety" – zapewnia. – Po prostu aplikacje randkowe stworzyły system, który powoduje, że nie masz wielkich szans, chyba że jesteś na szczycie listy którejś z użytkowniczek serwisu.
Kilka dni temu na kanale Youtube’owym Alexandra Grace'a pojawił się filmik, w którym przeprowadzono prosty eksperyment tinderowy. Alexander poprosił swoją 18-letnią znajomą aby, wykorzystując jego zdjęcia, stworzyła fikcyjny profil i spróbowała umówić się z jakąś użytkowniczką Tindera.
Po 7 dniach dziewczyna była w szoku. Wydawało jej się, że wie, na co zwracają uwagę kobiety, ale próby umówienia się nie przynosiły żadnych rezultatów. Część kobiet nie odpisywała na wiadomości, część odpowiadała zdawkowo, by stwierdzić ostatecznie, że nie są zainteresowane.
– Zawsze wydawało mi się, że faceci narzekają, żeby narzekać, ale naprawdę mają trudniej – pada komentarz w filmiku.
Co ciekawe Tinder i podobne mu aplikacje wykorzystują również swój algorytm, aby uzależnić od siebie użytkowników. Gdy zakładasz tam konto, apki pokazują twój profil o wiele szerszej grupie użytkowniczek, aby wciągnąć nowych użytkowników do zabawy. – Czujesz emocje, zaczynasz wierzyć, że to działa, tyle że potem strumyczek wysycha – przyznaje Tomek.
Michał dodaje, że nie czuje się komfortowo nawiązując znajomości z ludźmi w realu. – Gdy już kogoś poznam online, jest mi łatwo, ale poznawanie nowych osób na mieście to dla mnie koszmar – mówi. Właśnie dlatego nie rezygnuje z Tindera, mimo że narzeka na niego non stop.
Według naukowców randkowanie online obniża samoocenę i wywołuje u wielu użytkowników depresję. W końcu bycie odrzuconym przez jedną osobę jest bolesne, ale po przejrzeniu dwustu kobiet bez jakiegokolwiek "matcha" człowiek zaczyna się zastanawiać, co jest z nim nie tak.
Badania wskazują, że apki takie jak Tinder powodują, że ludzie zaczynają czuć, że bezosobowi i nieprzydatni w interakcjach społecznych. Rozwijają zwiększoną świadomość (i krytykę) swojego wyglądu i ciała, wierzą też, że za rogiem może kryć się coś lepszego, nawet jeśli kwestionują własną wartość.
– Co jakiś czas kasuję tę aplikację, bo czuję się jak gówno, gdy z niej korzystam – przyznaje Tomek. Zależy mu jednak, aby znaleźć partnerkę. Kogoś z jego "ligi", osobę, która będzie odpowiadać na wiadomości. Ma nadzieję, żę wtedy będzie mógł się pozbyć tej cholernej aplikacji raz na zawsze.