Ojcowie w pandemii spisali się świetnie i jestem z nich dumna. Mam tylko jedną prośbę na przyszłość

Aneta Zabłocka
Pandemia była przyjemna. Może się wydawać, że plotę bzdury, ale jeszcze nigdy nie byłam tak dumna z polskich ojców jak w czasie lockdownu.
Zaangażowanie ojców w czasie pandemii koronawirusa. Są powody do dumy Fot. Pexels
Powoli żegnamy się z pandemią. Wydaje się, że tym razem naprawdę. Szczepienia idą pełną parą, uwalniane są kolejne roczniki, obostrzenia kolejnych branż będą zdejmowane. Słowem - wracamy do normalności. A przynajmniej od ostatniej konferencji rządu trzymamy się myśli, że wreszcie zdejmiemy maski z twarzy i wyjdziemy ze znajomymi na miasto.


Przez te półtora roku przeszliśmy różne etapy. Od marcowego początkowego lekceważenia wirusa w 2020 roku, po panikę, rozluźnienie wakacyjne i kolejną izolację. Czasem było ciężko w głowie, w domu, w pracy. Daliśmy radę.

Tym, co na każdym etapie mnie cieszyło, był zauważalny wzrost ojców spacerujących z wózkiem, bawiących się z dziećmi na placach zabaw i odprowadzających je do przedszkola.
Codziennie zauważałam coraz więcej mężczyzn z pociechami trzymanymi za rękę czy pchających wózek. Jakby nagle puściła tama i ci wszyscy mężczyźni wylegli tłumnie na warszawskie ulice. To niesamowity widok i na szczęście z czasem stał się codziennym widokiem.

Badania Pew Research Centre udowadniają, że millenialsi są najlepszymi ojcami w historii. 57 proc. z nich traktuje bycie ojcem jako kluczową część ich tożsamości. Deklarują, że spędzają ze swoimi dziećmi 7 godzin tygodniowo na zabawie i opiece, a 97 proc. z nich zmienia pieluszki bobasom bez zająknięcia.

Ojcowie tego pokolenia wykonali krok milowy w kierunku nowej idei tacierzyństwa zaangażowanego. Pandemia ten proces przyspieszyła.

Choć są to moje osobiste obserwacje, a nie badania naukowe, to jak na dłoni widzę, że mężczyźni zaczęli spełniać marzenia kobiet o zajmowaniu się domem.

W trakcie pandemii mówiło się o tym, że kobiety znów zostały wtłoczone w domowe zajęcia.

Socjolożki Katarzyna Krzywicka-Zdunek i Dorota Peretiatkowicz, partnerki w firmie IRCenter, które prowadzą badania nad pozycją kobiet w Polsce w wywiadzie dla Vogue'a cytowały wyniki ankiety według której 80 proc. Polek w czasie pandemii robiło prania, 73 proc. gotowało i 68 proc. sprzątało w domu.

Nie było jednak tak źle, bo po stronie męskiej nastąpiło wzmożenie aktywności w zakresie wypełniania obowiązków domowych. 39 proc. z nich mówiło, że sprząta w domu, 40 proc. zmywa naczynia. Choć w tych samych badaniach połowa Polaków zadeklarowała, że chcieliby, żeby żony zostały już w domu na zawsze.

Może to nie musi być złe. Staram się myśleć o tym, że w jakimś zakresie mężczyznom spodobała się możliwość przyglądania się pracy w domu. W naszym kraju jeszcze długo równość w rodzinie będzie pieśnią przyszłości.

Jednak widzę pierwsze skowronki. Bo nawet w rodzinach, które uznawały "sprawiedliwy" podział obowiązków, zauważyłam, że wielu facetów z "braku laku" po prostu zaczęło wychodzić z dziećmi na spacery.

Tak, pragnienie świeżego powietrza było w nas dojmujące, a przechadzka z dzieckiem je rekompensowała. Kluczowy w tym był widok samego ojca z dziećmi. To nie były rodzinne wyjścia po obiadku, a inicjatywa taty, by zorganizować czas dzieciom.

Obawiam się, aby ten entuzjazm się w ojcach nie wypalił. Łatwiej przecież wyjść z dzieckiem, gdy zakończenie pracy polega na zamknięciu laptopa, a nie przedzieraniu się przez miasto w korkach.

Szybciej ugotować coś w przerwie w pracy, niż biec do sklepu zaraz po wyjściu z samochodu.

Pokuszę się o stwierdzenie, że odpoczęliśmy w pandemii jako rodzice. Tak wkurzała nas nauka zdalna, ciągle przebywanie w domu oraz stres wynikający z łączenia funkcji rodzica i wydajnego pracownika.

A jednak bez dojazdów, zakupów, wożenia dzieci na zajęcia dodatkowe, mieliśmy co najmniej ekstra godzinę na poznanie się i polubienie.

Stąd być może zauważalna działalność rodzicielska mężczyzn. Może wreszcie zostaną zauważeni w wychowawczej powinności, bo nie stali w korkach, kolejkach w sklepie, tylko byli na miejscu.

Podoba mi się przebranżowienie z żywicieli rodziny na aktywnie zaangażowanych rodziców. Chciałabym, aby akurat ten post-pandemiczny obraz został z nami na dłużej.

Z jednej strony półtora roku to kropla czasu w wychowaniu dzieci, z drugiej to prawie niemal 16 proc. ich życia, które spędziły z fajnym i obecnym tatą.