Kamperem po Europie w czasie pandemii? Oni się odważyli i żyją w zachwycie

Aneta Zabłocka
Żyją w zachwycie i nic nie jest w stanie ich zatrzymać w pragnieniu cieszenia się życiem. Ania i Mariusz kupili kamper i objechali przygraniczne kraje Polski, bo mieli dość siedzenia w domu. Jak podróżuje się w pandemicznej Europie i czy by żyć wolno, trzeba być poza systemem?
Kamperem po Europie w czasie pandemii? Oni się odważyli Fot. Facebook/Życie w zachwycie
Jej życie zmieniła ciężka choroba i śpiączka, on od zawsze był kolorowym ptakiem. Połączyła ich miłość do wolności. Nie dali się zatrzymać w domu nawet w czasie pandemii i podróżują ze swoją 10-miesięczną córką Gają.

Jak wygląda europejski pandemiczny krajobraz, jak podróżować bez planu oraz cieszyć się życiem, gdy z telewizji płyną niewesołe wiadomości?

Blogerzy "Życia w zachwycie" opowiadają jak żyć wedle maksymy "hakuna matata".
Gdzie wojażowaliście w weekend?

W Leopoldowie na Czterech Dębach, to pomnik przyrody. Szwendaliśmy się po lasach.


Lubicie mikrowyprawy z dzieciakami?

Praktycznie co weekend coś zwiedzamy w okolicy. Czemu was tak nosi w pandemii?

Nie mam telewizji (śmiech). Staramy się z rozsądkiem podchodzić do sytuacji w kraju, ale chcemy normalnie korzystać z natury, przyrody. Tacy jesteśmy po prostu, nie usiedzimy w jednym miejscu.

Teraz mieszkamy w domku holenderskim, ale większość czasu zdecydowanie spędzamy w samochodzie. Siedzenie w miejscu nam nie służy.

Określilibyście się jako antysystemowców?

Chyba tak. Wybieramy styl życia, który nas nie ogranicza w podróży.

Mieszkamy w malutkim domku z wielką działką. Staramy się zachwycać rzeczami, które mamy w zasięgu ręki.

Zrobiliście coś o czym marzy każdy człowiek przebywający teraz w zamknięciu - pojechaliście w podróż po Europie. Przekraczanie granicy w obietnicy kwarantanny nie przypomina o swobodzie.

Był moment, w którym zatrzymaliśmy się przy słupku granicznym i zadaliśmy sobie pytanie "co robimy? czy jedziemy?".

Ale stwierdziliśmy, że raz się żyje. Tam gdzie nie wolno jechać, tam bardziej nas ciągnie. Nie chcieliśmy się ograniczać. Staramy się być wolnymi ludźmi.

Zawsze wybierzemy głęboki oddech w lesie, a nie życie w zamknięciu. Jeździmy na rowerach, chodzimy po lesie.

Jak wygląda podróż w "koronie"?

Z takich podróży dalszych, oprócz Czech i Niemiec byliśmy na Zanzibarze i zobaczyliśmy zupełnie inne życie. Nie spotkaliśmy tam pojedynczej nawet osoby, która miałaby maseczkę.

Zanzibarczycy mówią "hakuna matata" i żyją radośnie. Zastanawialiśmy się czy wracać do kraju (śmiech).

Po powrocie różnica była uderzająca. Pustki w kraju na ulicach i smutek spod maseczek to był dojmujący widok. Jeszcze bardziej podkreślający różnicę w podejściu do pandemii koronawirusa. Zaznzibar jest bardzo jaskrawym przykładem, a czy bliższe kraje europejskie przypominały pustkowie?

Na autostradach widzieliśmy bardzo dużo kamperów. Ludzie znaleźli sposób na wyrwanie się na wolność. To dzieje się pozasystemowo.

Zamknięte są obiekty, muzea, ale miłośnicy podróży chętnie wyrywają się z domu do domu na kółkach. Świat kamperowy bardzo się rozwinął, ale i podrożał. Ludzie zrzucają się całymi rodzinami na kampery, aby ruszyć z domu.

My mamy mały kamper do podróży lokalnych. Gdy ruszamy gdzieś dalej większą rodziną to wynajmujemy duży samochód.

Jak się podróżuje z niemowlakiem na tak ograniczonej przestrzeni?

Gaja, nasza córka, ma 10 miesięcy i od zawsze z nami podróżuje. Była w Górach Izerskich, Bieszczadach ,Tatrach, Karkonoszach, kilka razy nad Bałtykiem , na Zanzibarze. Od pierwszych dni życia nabywa odpowiednia florę bakteryjną (śmiech), nie trzymamy jej pod kloszem.

Dla niej życie w aucie jest normalne, dla nas najbardziej liczy się bliskość, moje dziecko jest w trasie szczęśliwe.

Bez problemu zniosła nawet 12 godzin w samolocie. Karmię ją piersią - więc Dla niej bez różnicy czy robię to w domu, w samochodzie czy w powietrzu.

Dużo osób na blogu pyta jak się przygotować do podróży z dzieckiem. My parkingów i noclegów szukamy po drodze. Żyjemy spontanicznie. W trakcie podróży przeżywamy przygody.

Ostatnio w środku nocy wylądowaliśmy na parkingu, na którym nie czuliśmy się bezpiecznie. Zadaliśmy pytanie na grupie kamperowej, gdzie w pobliżu znajdziemy lepsze miejsce, a zaprosili nas Marian i Karolina, którzy nas ugościli na swojej posesji. Mogliśmy podłączyć się do prądu, uzupełnić wodę . Rano poczęstowali nas kawą i oprowadzili po okolicy.

Mam wrażenie, że odważyliście się na coś o czym wszyscy marzymy, ale brakuje nam odwagi, żeby właśnie wynająć kampera i pojechać na zieloną łączkę.

My tacy jesteśmy. Szanujemy obostrzenia i przestrzegamy je w miejscach do tego przeznaczonych. Ale tym co nas pociąga i daje energię jest oddychanie pełną piersią w lesie i naturze. Na blogu opisujesz historię swojego życia - ciężka choroba, śpiączka, śmierć kliniczna. Jak to wpłynęło na obudzenie w sobie zachwytu do życia?

Anka: Przed chorobą żyłam w świecie 2D.Raczej w świecie lęku i strachu. Nie miałam tej świadomości, którą mam dzisiaj. Coś wtedy we mnie mocno dojrzało . Zrozumiałam, że nie jesteśmy zbitkiem tkanek i kupą mięsa, tylko czymś więcej. Zaczęłam ufać swojej intuicji, zamiast ślepo dostosowywać się do oczekiwań świata. Dzisiaj wiem, że życie jest tylko tu i teraz. Stąd też nazwa naszej fundacji, której głównym celem jest ochrona środowiska i rozwój osobisty.

Codziennie rano zadaję sobie pytania motywujące - co pięknego się dzisiaj wydarzy, jakich wspaniałych ludzi spotkam? Mariusza, mojego aktualnego męża, poznałam, gdy rozpadło się moje pierwsze małżeństwo. Wierzę w to, że wszechświat zsyła nam ludzi, którzy mają podobną energię. Dzisiaj wiem, że jesteśmy kreatorami swojego życia i Wszystko jest dokładnie tak jak powinno być.

To już byłaś nowa ty, gdy się poznaliście? Czy on wyciągnął cię za uszy?

Spotykaliśmy się na festiwalach i warsztatach świadomościowych i zaczęliśmy się razem rozwijać. On był kolorowym ptakiem, bardzo mi się to podobało. Nie wskoczyliście w dresy - nowa pademiczną modę?

My zawsze na kolorowo. Ja już wiem, że życie jest nieprzewidywalne, a my nie jesteśmy niezniszczalni. Teraz uważam, że moja choroba była darem. Wcześniej nie żyłam, dopiero ona mnie obudziła. Zupełnie inaczej postrzegam teraz siebie i otaczający mnie świat. Piszę książkę o tym jak wyglądało moje życie przed śpiączką i po przebudzeniu - tym dosłownym i duchowym.

Czasami planujemy życie tak daleko, bez wiedzy o tym, co nas spotka. Zapędzamy się w problemach, a umyka nam codzienność. Zawsze rankiem znajduję czas na refleksję jak wiele powodów mam do wdzięczności - żyję, oddycham, jestem...

A propos planów. Co robicie w majówkę?

Jedziemy do Chorwacji w kilka kamperów. Na grupie na Facebooku jest wydarzenie, w którym zamierzamy brać udział. Na pewno na blogu znajdziecie relację z naszych podróży.