"Obudziłem się i wtedy świat zmienił się w piekło". Tak czują się pacjenci w śpiączce

Kacper Peresada
Miałem ciężki wypadek na motocyklu, w szpitalu wprowadzono mnie w stan śpiączki farmakologicznej na siedem dni – opowiada mi Krzysztof. Z tamtego okresu nie pamięta nic. Dla niego był to po prostu bardzo długi sen, w którym jego mózg nie pracował, a przynajmniej on nie jest w stanie sobie nic przypomnieć. Gdy Krzysztof się obudził, zrobiło się dużo gorzej.
Fot: Olga Kononenko/Unsplash
– Gdy otworzyłem oczy, nie pamiętałem, jak trafiłem do szpitala. Nie miałem pojęcia, co się dzieje, ale następnych kilka dni po wybudzeniu było koszmarem – wspomina.

Jego mózg, napompowany lekami, tworzył bardzo realistyczne koszmary, których Krzysztof nie umiał odróżnić od rzeczywistości. Do tego dochodził ból. W czasie śpiączki nie był on problemem, ale już w pierwszych minutach po przebudzeniu doprowadził go do łez.

Dzisiaj Krzysztof mówi, że po wybudzeniu ze śpiączki najbardziej poruszyła go informacja, że Legia Warszawa przegrała tytuł mistrzowski w wyjazdowym meczu przeciwko Lechii Gdańsk. – Jedyny pozytyw śpiączki to fakt, że nie musiałem oglądać tego spotkania na żywo – śmieje się.


Zdaję sobie jednak sprawę, że to tylko żarty, bo ze słów mojego rozmówcy wynika, że w szpitaku trafił on wprost do piekła. Po wybudzeniu Krzysztof dowiedział się od lekarzy, że na oddziale intensywnej terapii wpadł w tzw. "delirium". Pytam go o koszmary, które przeżywał w trakcie. Najpierw się wykręca, ale w końcu zaczyna opowiadać.

Pulsująca ramka wokół oczu

– Miałem poczucie, że jestem postacią z jakiegoś serialu i ktoś postanowił mnie z niego wykreślić – mówi. Wydawało mu się, że zna na pamięć scenariusz, a także kwestie innych bohaterów. Wokół jego oczu pojawiło się coś na kształt pulsującej ramki, która co kilka sekund dzieliła się na pół, sprawiając mu potworny ból.

Czytaj też: Niewielu chorób mężczyźni wstydzą się tak, jak tej. Najczęstszą reakcją są żarty i "dobre rady"

– Bolało tak, że marzyłem o śmierci – opowiada. Dodaje, że czuł, jakby każdy nerw wypalano mu żywym ogniem. Co chwilę robi przerwy, jakby bał się, że samo wspomnienie tamtej sytuacji może sprawić, że ból wróci.

– Gdy się obudziłem, ostatnią rzecz, którą pamiętałem, było to, że wyszedłem z domu. Nagle "bum" i trzy dni później leżę w szpitalu, nie mając pojęcia, co zaszło. A potem te koszmary... – Krzysztof dodaje, że wiele z nich pamięta wciąż bardzo dokładnie, czasami wracają.

Podkreśla też, że po wypadku stał się bardzo religijny. Nie dlatego, że dziękował Bogu za uratowanie życia. Po prostu był przerażony tym, co widział w szpitalu, nie mając pewności, czy to, co widzi to jedynie wymysły jego mózgu, czy rzeczywistość.

Dotyk jak gwałt

– Zawsze do nich mówię – tłumaczy mi Asia, która od 8 lat pracuje jako pielęgniarka i zajmuje się osobami w śpiączce. Przyjęła zasadę, że jeśli ma dotknąć kogoś, kto jest w śpiączce, najpierw go o tym ostrzega. Chce mieć pewność, że ta osoba po wybudzeniu ze stanu śpiączki nie będzie miała poczucia, że ktoś ją wykorzystał.

– Zawsze mówię im też, jeśli dzwonił ktoś z ich rodziny i pytał o ich stan zdrowia – dodaje Asia. – Staram się traktować wszystkich pacjentów z takim samym szacunkiem nieważne czy są świadomi, czy nieprzytomni.

W swojej karierze rozmawiała z wieloma pacjentami, którzy odbierali zachowania pielęgniarek czy lekarzy prawie jak gwałt, na który oni, ze względu na swój stan, nie mogli zareagować. – Ludzki umysł na silnych lekach dosłownie szaleje, dlatego trzeba robić wszystko, aby pomóc pacjentom zrozumieć otaczający ich świat – tłumaczy mi Asia.

Śpiączka: dziura w życiorysie

Krzysztof podkreśla z kolei, że po wypadku i śpiączce powrót do normalności zajął mu bardzo dużo czasu. Przyznaje też, że nie jest nawet pewien czy jego życie można określić jako normalne.

Kilka miesięcy po wyjściu ze szpitala poszedł do psychoterapeuty, ten stwierdził u niego zespół stresu pourazowego. – Przez długi czas nie mogłem oglądać seriali o lekarzach czy szpitalach, bo znajome dźwięki wywoływały u mnie stany lękowe.

Gdy musi iść do lekarza, jest przerażony. Nawet pobieranie krwi powoduje, że czuje się, jakby za chwilę miał dostać ataku paniki. Każdy zabieg przypomina mu dni, gdy wychodził ze śpiączki. – Tak wiele osób dotykało mnie bez mojej zgody w szpitalu, nikt nie szanował mojej prywatności – żali się.

Przyznaje, że miał momenty, w których był pod takim dużym wpływem leków, że słyszał słowa i dźwięki urządzeń szpitalnych, ale ich nie rozpoznawał. Ma oczywiście świadomość, że lekarze i pielęgniarki wykonywali swoją pracę, bo starali się mu pomóc, ale mimo to czuł się wykorzystywany.

– Śpiączka to trudna do wyjaśnienia dziura w życiorysie – tłumaczy. – Prawdziwy koszmar zaczyna się, jednak gdy z niej wychodzisz i zostajesz wybudzony. Wtedy przychodzą tygodnie układania sobie wszystkiego w głowie, powolna rehabilitacja, a następnie spotkania z psychoterapeutą, który pomaga stanąć na nogi.

– Nikomu tego nie polecam, nawet gdyby Legia miała znowu przegrać tytuł mistrza Polski z Lechią Gdańsk – śmieje się.