"Wóda w saszetkach" oburzyła polityków. Ale to oni są winni temu, że można ją kupić

Artur Grabarczyk
01 października 2024, 12:57 • 1 minuta czytania
"Zło w czystej postaci", "Zbrodnia na naszych dzieciach" ­– tak pojawienie się w sklepach wódki w kolorowych saszetkach skomentował marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Oburzyła się też senator Anna Górska, która interweniowała w tej sprawie do UOKiK. Problem w tym, że to "zło" trafiło do sprzedaży, bo pozwala na to prawo. Prawo, które tworzą politycy.
O tym, że alkohol w saszetkach trafi do sklepów, było wiadomo od dawna. Już na początku sierpnia eksperci alarmowali, że producenci sięgają po nowe, miękkie i kolorowe opakowania. fot. Facebook/PigOut
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Ostatni dzień września tego roku stał pod znakiem oburzenia. Oburzenia na jedną z firm, która wypuściła na rynek wódkę, nalewki i likiery w opakowaniach przypominających te, w których sprzedawane są owocowe musy. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że owa firma produkuje też soki dla dzieci w takich tubkach.

Marszałek grzmi i wzywa do bojkotu

Zwrócił na to uwagę w swoim słynnym już wpisie na Facebooku Szymon Hołownia. "I co to widzę. Jeden z producentów owych zdrowych musów w identyczne opakowanie postanowił zapakować… wódę. Nalewkę. Oraz likier. Informacja o tym zawinięta jest w – nie bójmy się w tym przypadku mówić wprost – rzewne pierdolety o 'odważnej zabawie konwencjami' czy 'przedefiniowaniu doświadczenia picia alkoholu'” – oburzał się marszałek Sejmu, cytując fragmenty strategii marketingowej firmy.

Mało tego, jej działania nazwał "złem w czystej postaci" i wyraził nadzieję, że karma wróci i ukarze producenta alkoholowych saszetek za chciwość. Zaapelował też do ludzi o bojkotowanie produktów tej firmy.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! O ile mi wiadomo, to nie karma odpowiada w Polsce za stanowienie i przestrzeganie prawa. To nie karma dba o to, żeby istniały przepisy, które chronią dzieci przed niezbyt etycznymi pomysłami działaniami producentów alkoholu czy innych szkodliwych dla zdrowia substancji. To jest rola, ba, obowiązek polityków. To oni przecież tworzą prawo.

Tymczasem stan na dziś jest taki, że przepisy pozwalają na sprzedawanie alkoholu w saszetkach. Można się zżymać, że to działanie nieetyczne, ale jest całkowicie legalne. O tym, że istnieje taka luka, eksperci informowali już dawno temu. Zamiast więc pisać teraz patetyczne posty na Facebooku czy zawiadomienia do UOKiK, jak to zrobiła senator Anna Górska, trzeba było wcześniej napisać nowelizację ustawy o wychowaniu w trzeźwości.

Sierpniowe alarmy

Czy był na to czas? Owszem. Marka Voodoo Monkey nie kryła się ze swoimi planami wprowadzenia na rynek alkoholi w saszetkach. Informacja o tym pojawiła się już na początku tego roku. I żeby było jasne, nie jest to jedyna firma, która postanowiła sprzedawać swoje wysokoprocentowe produkty w takich miękkich opakowaniach.

O tym, że takie saszetki trafią do sklepów, serwis Prawo.pl pisał już na początku sierpnia. "Kolorowe, poręczne i do złudzenia przypominające popularne, zwłaszcza wśród dzieci, musy owocowe i owsianki, często promowane jako przekąska na drugie śniadanie w szkole. Na etykiecie – kokosy, palmy i plaża. Różnica jest jedna – w środku, zamiast owoców, znajduje się mocny alkohol: wódka, whisky albo likier. (...) Grafiki na opakowaniach są kolorowe i nie sugerują na pierwszy rzut oka, że mamy do czynienia z mocnym alkoholem, za to sama nazwa niezbyt subtelnie nawiązuje do tak zwanych małpek" – czytamy w jednym z tekstów na tym portalu.

Już wtedy eksperci wskazywali też, że sprzedaż alkoholu w miękkich, kolorowych saszetkach będzie legalna, bo pozwala na to prawo. Ta luka w przepisach sprawiła, że Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom (KCPU) nie mogło zablokować planów sprzedawania alkoholu w tubkach. Warto bowiem przypomnieć, że odsądzana dziś od czci i wiary firma zwróciła się w lipcu do KCPU z prośbą o wydanie opinii, czy sprzedaż alkoholu w saszetkach nie naruszy prawa.

"Producent zwrócił się do KCPU z prośbą o zajęcie stanowiska, czy sprzedaż tego typu nie będzie naruszała przepisów ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. W udzielonej przez Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom odpowiedzi czytamy, że 'sprzedaż napojów alkoholowych w opakowaniach typu pouch zdaje się nie naruszać przepisów ustawy z dnia 26 października 1982 roku o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi (…), bowiem nie wynikają z niej żadne ograniczenia odnośnie formy, wielkości czy kształtu opakowania'" – informowała na początku sierpnia Polska Agencja Prasowa.

Co nie jest zabronione, to jest dozwolone

Mówiąc krótko, producent zapytał, czy może legalnie handlować "wódą w saszetkach" i usłyszał, że może, bo nie ma przepisów, które tego zabraniają. A eksperci z KCPU, choć widzieli, że wprowadzenie alkoholu w nowych opakowaniach jest niebezpieczne, nie mogli nic zrobić.

"Takie kolorowe opakowania sugerują, że zawarta w środku substancja jest bezpieczna, dodatkowo mogą przyciągać uwagę dzieci i młodzieży i zwiększać ryzyko sięgania po ten produkt. (...) Niestety KCPU nie dysponuje środkami prawnymi, które skutecznie zapobiegałyby pojawiającym się w przestrzeni publicznej zjawiskom, takim jak to nowatorskie rozwiązanie producentów napojów alkoholowych w obszarze opakowań alkoholu" – powiedziała szefowa KCPU w rozmowie z Serwisem Zdrowie PAP.

Skoro eksperci i urzędnicy odpowiedzialni za walkę z uzależnieniem już na początku sierpnia alarmowali, że nie mają "środków prawnych", bo zablokować sprzedaż tych saszetek, to należy zadać pytanie, co przez te dwa miesiące robili politycy. Ano nic. I dziś są zaskoczeni jak drogowcy, gdy na ulicach pojawi się pierwszy śnieg. No i oburzeni jak Szymon Hołownia, który swój wpis zakończył słowami "Wstyd. Wstyd. Wstyd".

Racja, panie Marszałku, tylko że wstydzić powinien się nie tylko producent, który sięgnął po nieetyczną formę sprzedaży swoich wyrobów. Bardziej wstydzić powinni się politycy, dzięki którym istnieje luka prawna pozwalająca na takie działania.

Szefowa MEN zapowiada zmiany

Rozumie to zdaje się Barbara Nowacka, która 1 października w rozmowie z Polskim Radiem wyznała, że jako matka była "głęboko wstrząśnięta" widokiem saszetek z alkoholem na półkach sklepów. Szefowa resortu edukacji nie pomstowała jednak na producenta, ale stwierdziła, że trzeba pilnie brać się do roboty i po prostu zmienić prawo.

– Producenci znaleźli lukę w przepisach. Dlatego zadaniem rządu jest uszczelnienie przepisów, by alkohol nie udawał soczków czy kolorowych tubek, bo to jest trucizna – powiedziała.

Szefowa MEN dodała też, że wystosuje oficjalne pismo do ministerstwa zdrowia z prośbą o zmianę przepisów dotyczących opakowań, w których sprzedawany jest alkohol. – W tej sprawie potrzebne są wyjątkowo pilne działania – stwierdziła Barbara Nowacka. Miejmy nadzieję, że te działania będą rzeczywiście pilne i politycy nie będą czekać, aż problem rozwiąże jakaś karma czy bojkot konsumencki, o których wspominał marszałek Sejmu.

Źródło: PAP, Polskie Radio

Czytaj także: https://dadhero.pl/285809,alkoholizm-w-rodzinach-to-problem-wielu-rodzin-w-Polsce