edukacja zdrowotna szkoła
Rektorzy polskich uczelni medycznych nie mają wątpliwości, czy edukacja zdrowotna jest potrzebna. "Przyniesie prawdziwe korzyści" – przekonują. fot. Pexels/MART PRODUCTION
REKLAMA

Żaden przedmiot szkolny nie wywołuje takich emocji, jak edukacja zdrowotna. Już sam pomysł wprowadzenia go do programu nauczania spotkał się z ostrą krytyką, głównie ze strony środowisk prawicowych i kościelnych.

Rektorzy w kontrze do biskupów

Emocje nie ucichły nawet po tym, jak MEN przedstawiło podstawę programową tego przedmiotu. Choć nie ma w niej żadnych kontrowersyjnych treści, to krytycy nadal straszą "deprawacją" i "seksualizacją". Ostatnio na topie jest też "erotyzacja". Tak lekcje edukacji zdrowotnej nazwali biskupi w liście, w którym prosili rodziców, by nie posyłali swoich dzieci na te "demoralizujące zajęcia".

Zupełnie inną opinię na temat tego przedmiotu mają ludzie, którzy o zdrowiu wiedzą więcej niż biskupi, bo na co dzień kierują uczelniami kształcącymi przyszłych lekarzy. Mowa o Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych (KRAUM). Członkowie tej organizacji, która skupia szefów 16 szkół wyższych o profilu medycznym, spotkali się niedawno we Wrocławiu. I rozmawiali tam m.in. o edukacji zdrowotnej.

Rektorzy nie byli łaskawi dla Barbary Nowackiej. Wyraźnie podkreślili, że edukacja zdrowotna powinna być przedmiotem obowiązkowym, a decyzja szefowej MEN, by na te zajęcia chodzili tylko chętni, była błędna. Dlatego zaapelowali do rodziców, którzy zastanawiają się nad tym, czy zapisać dziecko na ten przedmiot. Ich rada jest jednoznaczna. I skrajnie różna od tej, której udzielili biskupi.

"Jako społeczność akademicka apelujemy do rodziców, by pozwolili dzieciom uczestniczyć w tych zajęciach. Wiemy, że przyniesie to prawdziwe korzyści. Jednym z przykładów jest Szwecja, gdzie wprowadzono edukację zdrowotną do programu nauczania wiele lat temu i są tego efekty – znacznie zdrowsze społeczeństwo" – stwierdził dr hab. Łukasz Rypicz, dziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego.

Pod okiem fachowców

Opinia rektorów szkół medycznych jest o tyle istotna, że to właśnie oni odpowiadają za przygotowanie nauczycieli, którzy będą prowadzić lekcje edukacji zdrowotnej. Ministerstwo Edukacji Narodowej podpisało umowę z jedenastoma uczelniami, które od kwietnia prowadzą studia podyplomowe dla pedagogów z całej Polski. A specjaliści z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu pracują też nad podręcznikiem, z którego będą korzystać nauczyciele tego przedmiotu.

Jedno jest więc pewne – dobrze znają podstawę programową i dokładnie wiedzą, jakie zagadnienia będą poruszane na lekcjach edukacji zdrowotnej. Tego samego nie można, niestety, powiedzieć o biskupach. Argumenty, jakie pojawiły się w ich niedawnym liście, świadczą o tym, że podstawę programową z edukacji zdrowotnej co najwyżej przejrzeli. I to raczej pośpiesznie.

Na edukację zdrowotną będą mogli zapisywać się uczniowie klas IV-VIII szkół podstawowych. Oni będą mieć w tygodniu jedną godzinę tego przedmiotu. Jedną lekcję tygodniowo przewidziano też dla uczniów szkół średnich. W liceach i technikach program zajęć z tego przedmiotu przewidziany jest na dwa lata nauczania. Jako że edukacja zdrowotna będzie nieobowiązkowa, to oceny z tego przedmiotu nie będą wliczane do średniej i nie będą miały wpływu na to, czy uczeń zda do następnej klasy.

Czytaj także: