Grać jak ojciec, tylko lepiej. Jak Michał Skóraś dzięki tacie odkrył miłość do piłki
Zrób coś z tym chłopakiem
Choć Michała Skórasia do gry w piłkę zachęcił tata, to sam pomysł wyszedł od jego mamy. To ona skłoniła pana Krzysztofa, by zorganizował synowi jakieś zajęcie. Miała ważny powód – urodziła córkę i musiała poświęcić jej sporo czasu, a pięcioletni Michał, pełen energii, nie ułatwiał jej tego zadania. Pan Skóraś znalazł synowi zajęcie. Kochał piłkę i po pracy w kopalni jeździł na treningi swojej drużyny. Stwierdził więc, że będzie go zabierał ze sobą.
– Misiek jeździł ze mną. Najpierw przyglądał się naszym treningom, później wychodziliśmy razem pokopać. Spodobało mu się, ale nie będę sobie niczego przypisywał... Po prostu wziąłem syna na swoje barki, jakoś pomagałem żonie. Najważniejszą robotę wykonali później trenerzy Michała – wspominał po latach Krzysztof Skóraś w rozmowie z portalem WP SportoweFakty.
Ta chęć odciążenia żony przyniosła dobre efekty. Nie tylko mamie Michała, która mogła się skupić na małej Marlenie. Skorzystał też pan Krzysztof, bo wspólne treningi były okazją do budowania więzi z synem. Synem, który nie tylko od razu polubił piłkę, ale też szybko pokazał, że ma do niej większy talent niż chłopcy, z którymi trenował.
Rodzicielska intuicja
Najpierw trafił do lokalnego klubu MOSiR Jastrzębie-Zdrój. Tam pod okiem kolejnych trenerów szybko robił postępy i stał się jednym z najbardziej wyróżniających się chłopców w drużynie. Błyszczał na treningach, błyszczał w meczach, świetnie wypadał na turniejach. Było tylko kwestią czasu, aż wypatrzą go łowcy talentów z większego klubu. Ten moment nadszedł, gdy Michał miał 12 lat. Wówczas na testy zaprosili go przedstawiciele Lecha Poznań. Wtedy jednak na wyjazd syna nie zgodzili się państwo Skórasiowie. Jak się później okazało, rodzicielska intuicja ich nie zawiodła.
Skauci z poznańskiego Lecha byli wytrwali. Cały czas śledzili postępy Michała i trzy lata później ponowili ofertę. Jego mama znów miała obiekcje, nie chciała puszczać syna w świat, ale tata uznał, że 15-latek poradzi sobie sam w Poznaniu. Poza tym uważał, że tam łatwiej będzie mu się wybić i rozpocząć poważną karierę. Cały czas się bowiem bał, że jeśli synowi nie wyjdzie w sporcie, to po skończeniu szkoły średniej pójdzie jego drogą i zostanie górnikiem. A tego dla niego nie chciał, zbyt wiele razy przekonał się, jak niebezpieczna jest ta praca.
Początki w Poznaniu nie były jednak łatwe. Michał Skóraś po latach przyznawał, że miał spory problem w zaaklimatyzowaniu się w stolicy Wielkopolski, bardzo tęsknił za rodziną i przyjaciółmi. Nie pomogło mu też to, że w akademii Lecha trafił na wielu utalentowanych rówieśników i nie był już, jak w rodzinnym Jastrzębiu-Zdroju, największą gwiazdą na boisku.
Te wszystkie problemy sprawiły, że poważnie myślał o porzuceniu kariery piłkarskiej i powrocie do domu. – Przestałem czuć miłość do piłki. Były momenty, że chciałem wracać. Traciłem mobilizację do treningów, źle znosiłem krytykę – wyznał kilka lat temu w rozmowie z portalem weszlo.com. Dodawał też, że wtedy na serio myślał o tym, by zostać górnikiem, jak jego dziadek, tata i wielu kolegów.
Bez słowa skargi
W Poznaniu ostatecznie wytrwał. Także dlatego, że nie chciał zawieść rodziców, którzy bardzo w niego wierzyli. Dlatego nie zwierzał im się ze swoich wątpliwości. – Nawet nie podejrzewaliśmy, że ma problemy. Nie zająknął się, nie dzwonił. Przyznał się nam dopiero trzy lata później, gdy był już pełnoletni. Gdy trudny okres miał już za sobą, to potwierdził, że przechodził moment kryzysowy – wspomina Krzysztof Skóraś.
Jego syn nie miał wtedy najlepszego momentu w karierze. Choć formalnie wciąż był piłkarzem Lecha Poznań, to został przez ten klub wypożyczony do Bruk-Betu Termalica Nieciecza. Dopiero rok później, w 2019 roku, Skóraś wrócił do Lecha i zaczął regularnie występować. Wtedy też wraz z młodzieżową reprezentacją Polski uczestniczył w pierwszym wielkim turnieju – mistrzostwach świata do lat 20. Trzy lata później zagrał swój pierwszy mecz w dorosłej reprezentacji Polski. Wypadł na tyle dobrze, że pojechał na mundial w Katarze. Wystąpił wtedy w jednym meczu – z Argentyną.
Na Euro 2024 Michał Skóraś jak dotąd nie zagrał ani minuty. Ostatnią szansę ma podczas dzisiejszego meczu z Francją. Być może trener Michał Probierz pozwoli mu się pokazać na boisku, dzięki czemu spełni się życzenie jego taty. – Moim piłkarskim idolem z czasów młodości był Michel Platini, a później podziwiałem, jak gra Andrea Pirlo. Ich występy na mistrzostwach Europy czy mistrzostwach świata dawały inspiracje. Życzę więc Michałowi, żeby też zagrał w takim turnieju i pokazał się z jak najlepszej strony – wspominał Krzysztof Skóraś w rozmowie z oficjalnym portalem Śląskiego Związku Piłki Nożnej.
Ale na koniec dodał: – Ale przede wszystkim życzę mu zdrowia, żeby mógł się dalej rozwijać i sięgać po kolejne sukcesy, z których jesteśmy dumni, razem z nim przeżywając wzloty i wspierając go w chwilach upadków. On wie, że zawsze może na nas liczyć.
Czytaj także: https://dadhero.pl/293891,jakub-kiwior-poswiecil-zycie-pilce-mogl-to-zrobic-dzieki-wsparciu-taty.