Czy z dziećmi można jeszcze bawić się w wojnę? Psycholożka wyjaśnia, jak to wpływa na dzieci
- Bieganie, strzelanie, zabijanie w formie zabawy jest dla dzieci absolutnie normalne.
- Małe dziecko nie traktuje wojny na takim samym poziomie poznawczym jak my.
- Zabranianie dziecku swobodnej zabawy, utrudnianie mierzenia się nawet z wyimaginowanym wrogiem i trudnymi emocjami przegranej, to prosta droga do zachęcenia dzieci do wyzwalania agresji w inny sposób.
Wojna w Ukrainie wyzwoliła w nas wiele emocji, w naszych dzieciach też. Jednak z ich perspektywy świat nie zmienił się tak bardzo. Nadal chcą się bawić, także w wojnę, która właśnie teraz paraliżuje świat.
Na profilu Facetpo40.pl pojawił się post o dziecięcej zabawie w wojnie. Autor postu pisze: "To jedna z naszych ulubionych zabaw. Mojego dziesięcioletniego syna i moja [...] I już słyszę głowy specjalistów: "To niepedagogiczne, nie wolno zachęcać dziecka do agresji!" [...]"Może zamiast uczyć dzieci, że wojna oznacza chwałę i bohaterstwo należałoby je uczyć, że prawdziwą chwałą jest zapobieganie wojnie a bohaterami ludzie, którzy potrafią dokonać. A nie ci, którzy ją wszczynają".
Temat niesie ze sobą wiele emocji, dlatego, zamiast gdybać, co powiedzieliby specjaliści, pytamy psycholożki dziecięcej Sonii Zimeby-Domańskiej o to, czy w obecnych czasach można jeszcze bawić się w wojnę z dziećmi.
- Pozwólmy dzieciom być dziećmi. Bieganie, strzelanie, zabijanie w formie zabawy jest absolutnie normalne. Tak samo, jak zabawa w policjantów i złodziei, ratowników medycznych i wypadek albo lekarzy i pacjentów. Teatralne upadki, lejąca się krew i ukrywanie się są dla dziecka śmieszne. A ucieczka przed wrogiem to najlepszy element tej zabawy - tłumaczy Sonia.
I jakkolwiek chcielibyśmy się z tym nie zgodzić, zapominamy, że zabawa w wojnę jest dla dziecka zabawą.
- Dla dziecka jego mikroświat jest w domu lub na podwórku. Ono nie myśli globalnie jak dorośli - mówi Ziemba-Domańska. - Mózg rozwija się do 25. roku życia. Małe dziecko nie traktuje wojny na takim samym poziomie poznawczym jak my.
Psycholożka dodaje, że dzieci na etapie wczesnej podstawówki mogą już wiedzieć, że wojna to nic dobrego, ale gros tego, co rozumieją nasze dzieci, zależy od rozmów z nimi.
Od tego, jak z nimi porozmawiamy, co wyjaśnimy oraz jak sami poradzimy sobie ze swoimi emocjami, będzie zależeć, jak dzieci zrozumieją pojęcie konfliktu zbrojnego.
Ziemba-Domańska proponuje, że jeśli taka zabawa dzieci budzi w nas niepokój, możemy ją zmienić w "strzelanie pozytywnymi emocjami". Mogą to być ataki miłości, strzelanie przytulasami lub całusami.
Choć przestrzega: - Zabranianie dziecko swobodnej zabawy, utrudnianie mierzenia się nawet z wyimaginowanym wrogiem i trudnymi emocjami przegranej, to prosta droga do zachęcenia dzieci do wyzwalania agresji i emocji w inny sposób. Zabawa w wojnę nie jest niczym zdrożnym. Bo to zabawa, a nie świadome czynienie komuś krzywdy.