Robię tę jedną rzecz, a dzieci bawią się same. Odkryłam genialny patent na rodzicielski odpoczynek

Aneta Zabłocka
"Żeby dzieci bawiły się same" - to marzenie wszystkich rodziców zawsze i wszędzie. Przez przypadek odkryłam metodę, która pozwoliła mi naprawdę odpocząć w weekend, a dzieci zajmowały się swoimi sprawami.
Tak sprawiłam, że dzieci bawią się same. Patent dla zmęczonego rodzica Fot. 123rf
Nie jest tajemnicą, że dzieci mają szósty zmysł, który uaktywnia się u nich, gdy tylko wyczują, że rodzic siada na kanapie. Czują wtedy ogromną potrzebę przerwania błogiej chwili odpoczynku dorosłemu i zajęcia go zabawą.


Jeszcze lepiej ich wewnętrzne oko działa, gdy rodzic bezdźwięcznie zaszeleści opakowaniem po cukierku lub paczką otwieranych chipsów.

Niemniej, za każdym razem, gdy widziałam szansę na to, że dzieciaki zabawiły się dostatecznie, by mnie ignorować, a ja siadałam na kanapie z książką, nie mijała sekunda, jak były przy mnie.
Zdarzało się, że układały tory kolejowe u siebie w pokoju, ja wymykałam się do salonu, żeby obejrzeć końcówkę serialu, który rozpoczęłam nie wiadomo kiedy, a zaraz słyszałam tupot małych stóp, które domagają się podziwiania zwrotnicy.

Co jest?! Myślałam.

Aż przypadkiem odkryłam patent, który pozwolił mi wreszcie odpocząć.

Mamy w domu mały rozgardiasz, bo robiliśmy przeprowadzkę dzieciaków do osobnych pokoi (3- i 5-latek razem i osobny pokój dla nastolatki). Pech chciał, że meble dzieci przyszły o czasie, ale na kanapę, na której będziemy spać w salonie, musimy poczekać jeszcze miesiąc.

Materac w pokoju ma jednak jedną wielką zaletę. Mogę w nim przysypiać w czasie oglądania wieczorem serialu, a gdy się przebudzę, dalej jest przyjemnie, ciepło i nie nadwyrężyłam żadnego mięśnia.

Od tego weekendu ma jeszcze jedną funkcję - zapewnia niewidzialność. Nie wiem, jak to się dzieje, ale gdy kładę się na podłodze, moje dzieci przestają mnie zauważać. Czasem coś opowiedzą o statkach kosmicznych, które ułożyły z klocków albo znienacka skoczą mi na nogi, ale z reguły nie przeszkadzają.

Nie ma tego, co zawsze spotykało mnie, gdy próbowałam wypić kawę, siedząc na kanapie. Nie muszę nigdzie wstawać, nie nakręcają się na długą dyskusję o tym, "co by było, gdyby...". Matka ma relaks.

Zastanawiałam się, czy to tylko materac tak działa. Może kojarzyć się ze spaniem, choć w przeszłości nic dzieciom nie przeszkadzało władować się do łóżka, nawet gdy spałam.

Okazuje się, że leżenie na wielkim Króliku Alojzym, który jest u nich w pokoju, działa tak samo. Kładę głowę, otwieram książkę, a dzieciaki bawią się wokół mnie i nic sobie nie robią z mojej obecności.

Czy leżący rodzic równa się niewidoczny rodzic? Mam za mało danych, ale widzę, że zasada sprawdza się nie tylko u mnie. Leżący tata również pozostawał niezauważony.

Jest jeszcze jeden plus leżenia i udawania, że cię nie ma. Gdy przypadkiem zaśniesz na głowie Królika Alojzego, dzieciaki idą do drugiego rodzica i mówią, że cię uśpiły, więc teraz on musi się wami zająć.