Zostaliśmy zaproszeni na wesele do antyszczepionkowców. Czy rodzinie się odmawia?

Aneta Zabłocka
Ostatnio głównym tematem do small talków w windzie jest rodzaj przyjętej szczepionki. I choć może nam się wydawać, że prawie cała Polska dzielnie zniosła kłucie igłą, to są miejsca, gdy szczepień jest bardzo mało, a ruch "antywacków" trzyma się pazurami swojej wiary w teorie spiskowe.
Antyszczepionkowcy na weselu. Czy można odmówić przyjścia na wesele? Fot. Unsplash
A co, jeśli wśród najbliższej rodziny dominuje przekonanie o "plandemii" i spisku szczepionkowym Billa Gatesa?

Napisał do nas Marek, który stoi przed nie lada wyzwaniem. Jego kuzynka bierze jeszcze w sierpniu ślub. Zawsze byli blisko jako dzieci. Kobieta mieszka na mazowieckiej wsi niedaleko swoich rodziców. Dopiero niedawno dowiedział się, że cała rodzina jest przeciwko szczepieniom. W dodatku coraz usilniej udaje im się przekonać jego rodziców, że dali sobie wszczepić chipy.
Oto, co napisał Marek:


"Są takie tematy, których lepiej na imprezach rodzinnych nie podejmować, żeby nie rozchodzić się w gniewie. Jednak zawsze znajdzie się odważny, który zacznie rozmawiać o polityce, imigracji czy szczepionkach.

Dzwoniłem do mojej kuzynki, żeby jeszcze raz potwierdzić nasze przybycie na jej ślub i wesele oraz omówić zamówienia na prezenty. W czasie pierwszych kilku zdań dowiedziałem się, że ani moja kuzynka, ani jej przyszły mąż, ani jej rodzice czy teściowie nie są zaszczepieni i nie zamierzają nadstawiać ramienia.

Byłem w szoku! Nie wdawałem się w dalszą dyskusję, bo wiem, że skończyłoby się to jedną wielką kłótnią, a naprawdę kocham moją siostrę cioteczną.

Po rozmowie przejrzałem jej media społecznościowe. Nie było tam ani jednej wzmianki o byciu "antyszczepem".

My, razem z naszymi dziećmi, jesteśmy już zaszczepieni. Wszyscy. Mieliśmy jechać razem na wesele i się dobrze bawić. Ba, planowaliśmy przedłużyć nasz pobyt o kilka dni, by nacieszyć się kontaktem z rodziną, której nie widujemy na co dzień.

Potwierdziliśmy naszą obecność na weselu. Mamy tydzień, żeby zdecydować, czy jedziemy. Moja kuzynka, w razie naszej nieobecności, zapłaci za nasze miejsca przy stole.

Wiem, że nam nic nie grozi, bo po dwóch dawkach szczepionki nie będziemy mocno chorowali, nawet gdy się zakazimy. Ale możemy przenieść wirusa na innych, a przecież niedługo dzieciaki idą do szkoły.

Nie wiem, co robić. Nie mogę powiedzieć wprost, że gardzę moją rodziną, bo się nie szczepi. Będzie awantura. Jeśli nie wyjawimy powodu, moja siostra cioteczna straci pieniądze.

Nie chcę siedzieć tam i udawać, że nie mam nic przeciwko ich wierze w teorie spiskowe. Najgorsze jest to, że moi rodzice powoli ulegają narracji, że pandemia została zaplanowana. Co prawda wujek chorował, ale kto wie, czy nie była to zwykła grypa?

Nie chcę narażać się na gniew rodziny, ale nie mam zamiaru bawić się przy jednym stole z antyszczepionkowcami.

Ale czy w ogóle rodzinie da się w takiej sprawie odmówić?".

A wy jak sądzicie?