"Samobójstwo? Trzeba nie mieć jaj". Przeczytałam tekst Onetu o męskiej depresji i mnie zmroziło
- Onet opublikował tekst: „Gdyby chłopiec był mały, wątły, zniekształcony, zrzucono by go ze skały” o męskiej depresji.
- Artykuł słusznie spotkał się z krytyką internautów za spłycenie problemu schorzeń psychicznych i napędzenie idei toksycznej męskości.
- Ponad połowa Polaków deklaruje, że zauważyło oznaki depresji u kogoś ze swojego otoczenia. Wciąż jednak nie umiemy rozmawiać o tej chorobie, a 81 proc. badanych twierdzi, że depresja jest chorobą wstydliwą i nie należy się z nią afiszować.
- Nie można w przestrzeń debaty publicznej bezmyślnie rzucać haseł ośmieszających męską depresję i patrzeć jak "zażre".
W przypadku tego artykułu nawet przy dobrych chęciach i uznaniu, że porównanie Leonidasa z przeciętnym polskim mężczyzną, to przesada, zostaje w głowie myśl - kobiety gardzą słabymi facetami."Ubezpiecz się na wysoką sumę, to popełnię samobójstwo, ale upozoruję wypadek. Bo przecież chodzi ci o kasę, nie o mnie – powiedział mąż Doroty. Zamiast współczucia poczuła pogardę. Szantażować samobójstwem? Trzeba nie mieć jaj. Odpaliła „300” na Netflixie. Z nadzieją, że Sparta mężowi je przywróci."
A przecież bohater tekstu nie jest słaby. Jest potrzebujący.
Wojciech Mucha na Twitterze skomentował tekst tak: Gdybym nie miał co od rana robić, zamieniłbym płcie w tym tekście, opublikował jako swój i czekał, aż przyjdą mnie zlinczować. Coś niebywale skandalicznego.
Czym jest "męska depresja"?
Sławomir Murawiec, psychiatra i psychoterapeuta, który pracuje w Warszawskim Ośrodku Psychoterapii i Psychiatrii, powiedział w rozmowie dla dadHero, że wśród samego środowiska lekarskiego brakuje jeszcze odpowiedniego nazewnictwa i wskazań definiującego męską depresję.– "Męska depresja" różni się rozłożeniem akcentów. Męski wariant choroby przenosi często akcent na złość, drażliwość, agresję, wściekłość – mówił.
Te emocje widać w historii pani Doroty, gdy opisuje zachowanie męża. Z jej opowieści przenika jednak pogarda, którą odczuwają także czytelnicy tekstu.
Trudno wzbudzić w sobie poczucie dla faceta, którym gardzi nawet jego żona. Najbliższa mu osoba, która nie chce mu pomóc, a świadomie zachęca do popełnienia samobójstwa.
Psychiatra radzi: "Nie pytajmy "co się stało", bo klasyczną odpowiedzią będzie "nic", ani "czy masz jakiś problem?", to brzmi konfrontacyjnie, bo pytamy tak, gdy chcemy kogoś zaczepić. Raczej "czy jest coś, co cię niepokoi, gryzie?".
Bohaterka tekstu:
"Żałosne… Kasy nie dostanę, za samobójców nie wypłacają. Palant. Zamiast brać się w garść, szantażować żonę depresją? Trzeba kompletnie nie mieć jaj.
Depresja a pandemia
"Dla mężczyzn sfera osiągnięć, pozycji, finansów i odpowiedzialności jest bardzo ważna. To niemalże potrzeba podstawowa. Gdy sytuacja dotycząca jego pozycji jest niepewna albo mężczyzna ma poczucie, że nie robi tego, co by chciał, jego praca nie ma sensu, nie realizuje się, to prowadzi do stanu "podminowania", które może być widoczne jako denerwowanie się z błahych powodów" – tłumaczy Murawiec.I tu jest w pewnym sensie sedno patriarchalnego myślenia, który zamknął kobiety i mężczyzn w niemożności mówienia o naciskach środowiskowych, prowadzących do załamań nastroju.
O tym jest tekst Agieszki Sztyer-Turovsky, którego bohaterka mówi o zmianie jej męża z pewnego siebie pracownika w ofiarę mobbingu.
W tym tekście jest też wszystko, czego doświadczyliśmy w czasie pandemii - Netflix, wino, Netflix, Teamsy. Nie ma jednak tu zrozumienia dla człowieka i rodziny.
Jest w nim wszystko, a nawet akapit o pedofilii w Kościele i bicie dzieci. Wszystkie traumy wrzucone do jednego worka. Gdy powinna wybrzmieć tylko jedna.
NFZ ostrzega: "Szacuje się, że w Polsce nawet 1,5 mln osób zmaga się z depresją. Według najnowszych badań, w okresie pandemii COVID- 19, może to być nawet dwa razy więcej osób"
I dalej: "Ponad połowa Polaków deklaruje, że zauważyło oznaki depresji u kogoś ze swojego otoczenia. Wciąż jednak nie umiemy rozmawiać o tej chorobie, a 81 proc. badanych twierdzi, że depresja jest chorobą wstydliwą i nie należy się z nią afiszować."
Oni - jacyś idioci, jeden z drugim niesprawni psychicznie. I dalej."– Mąż wpadł w depresję – mówi. Po chwili: – W każdym razie on i jego psychiatra ten stan tak definiują."
Koszmar, mężczyzna potrzebuje pomocy, baba się zgadza, ale żadne z nich nie powie głośno, że mamy w domu problem. Schowaj dziewczyno męża po kołdrę. I tak tam siedzi cały dzień, nie?"Mąż zrobił mi niedźwiedzią przysługę, mówiąc do moich rodziców: „Dorcia jest taka kochana, utrzymuje mnie drugi miesiąc i jeszcze płaci mi terapię”. Zarejestrowałam kątem oka, że na słowo „terapia”, mój tato uśmiechnął się ironicznie".
Bez komentarza
Na autorkę tekstu Agieszkę Sztyer-Turovsky wylało się wiadro pomyj na Wykopie. Nigdy nie będę za personalnymi atakami na dziennikarzy za przedstawianie opinii rozmówców, niezależnie, jak kontrowersyjne one by były.Nie uważam też, że można je bezmyślnie rzucać w przestrzeń debaty publicznej i patrzeć jak "zażre". W tak delikatnych sprawach, jak męska depresja, której dyskurs dopiero raczkuje w naszym patriarchalnym kraju, takie rozprawy nie powinny pozostawać bez komentarza.
Onet zapowiedział wywiad z ekspertem, który miał skomentować historię pani Doroty. Nie wątpię jednak w to, że obyczajowy gniot zostanie w pamięci czytelników na dłużej, niż fachowa opinia psychiatry.
A to wiąże się z dołożeniem kolejnej cegły wstydu do muru, który oddziela chorych od pomocy.
Zresztą ekspert w Onecie powiedział, że w Meksyku mają gorzej, bo tam "maczyzm" trzyma się jeszcze mocniej.
Według WHO do 2030 roku depresja będzie chorobą numer jeden, która trawi społeczeństwo.
Czy mamy jeszcze czas, aby rozważać pozytywy i negatywy jej ujęcia? O depresji, także męskiej, nieleonidasowej, trzeba mówić głośno i szczegółowo. Jednak bez szczegółowego ośmieszania chorych.
Może cię zainteresować: Moja żona ma depresję. Pytamy ekspertkę, jak pomóc partnerce w walce z chorobą