"Chcieliśmy jedno dziecko, drugie dostaliśmy gratis". Ojcowie bliźniaków o podwójnym rodzicielstwie

Aneta Zabłocka
Jakby jedna ciąża i poród to było mało, niektórym szczęści się na loterii życia i wygrywają bliźniaki. Taki jednorazowy rzut na głęboką wodę rodzicielstwa wydaje się super. Co się dzieje, gdy dostanie się na obie ręce po noworodku i trzeba zacząć z nimi żyć? Wtedy zaczyna się prawdziwa przygoda.
Jak to jest zostać ojcem bliźniaków? Szczęście i wydatki w jednym Fot. Archiwum prywatne
– Gdy się dowiedziałem, jechałem samochodem, to myślałem, że wjadę do fosy – wspomina Piotr. Tata Kaliny i Franka. – Chcieliśmy drugie dziecko, a dostaliśmy trzecie gratis, taka promocja.


Ani w jego rodzinie, ani w rodzinie jego żony nie było przypadków mnogiej ciąży. – Wygraliśmy w totka – śmieje się Piotr.
Wygrana okazała się jednak słodko-gorzka szczególnie na początku. Bliźniaki płakały na zmianę, tragicznie źle spały. Piotr i jego żona byli okropnie zmęczeni. Mają jeszcze starszą córkę, którą także należało się zająć i oczywiście pójść do pracy.

– Z bliźniakami może się wydawać, że to po prostu nowe dziecko razy 2, ale czasami obowiązków jest 3 razy tyle, lub więcej.

Deprawacja snu

– Gdy ma się jedno dziecko, istnieje chociaż szansa, że jedno z rodziców może odespać się i odpocząć. W przypadku bliźniaków jedna osoba nie wystarczy do zajęcia się nimi – mówi Piotr.

– Tata musi być zaangażowany. Są momenty, że można sobie poradzić i radziliśmy sobie. Jednak gdy kumulują się choroby, ząbkowanie, czy kolki zmęczenie jest przygniatające. Czasami oboje rodziców są na chodzie przez całą noc, następnie cały dzień, a potem kolejna noc na horyzoncie, która wcale nie musi być lepsza.
Fot. Archiwum prywatne
– Dlatego, gdy macie gdzieś w waszej okolicy rodziców wieloraczków to pomóżcie, nawet jeśli nie proszą o pomoc. Gdy mówią, że nie trzeba i dają radę, najczęściej w jakimś stopniu ściemniają. Można po prostu zabrać je na spacer, by rodzice odespali odrobinę – radzi Piotr.

A brak snu to jedynie początek. Do kupienia są dwa foteliki samochodowe, w ich przypadku trzy. Musieli wymienić także fotelik starszej córki, by wszystkie zmieściły się na tylnej kanapie samochodu. Wózek dla bliźniaków, pieluchy, butelki, ubranka, wszystko razy 2.

Dwoje oczu to za mało

– Nawet wychodzenie na spacer, czy później wchodzenie do budynków jest problemem, bo nie wprowadzisz tak łatwo podwójnego wózka do domu, czy na klatkę schodową. Często nie mieści się przez drzwi, trzeba najpierw wnieść dzieci do domu, a potem wrócić przed budynek i poskładać wózek – mówi Piotr. – Całe szczęście mieszkaliśmy tylko na pierwszym piętrze.

Oni mieli wózek z opcją jednoczesnej spacerówki i gondoli. – Czasem wkładałem starsze dziecko do spacerówki, jeden bliźniak do gondoli, drugi do chusty na brzuchu – wyjaśnia Piotr. I na spacer.

– Byliśmy uparci i wychodziliśmy z dziećmi codziennie, niezależnie od pogody, więc mieliśmy opracowany system, jednak zawsze wymagało to sporo wysiłku. Dzieci jednak szybko rosły i obciążały kręgosłup i biodra. Potem starszą córkę zabieraliśmy już w drugim wózku – nie było możliwe, by jedna osoba poszła z całą trójką na spacer sama.

Gorzej w zimie. – One są niesamowicie ruchliwe. Ubieramy jedno dziecko, a drugie już poszło do pokoju w butach i grzebie w szafie, gdy po nie idę, to pierwsze jest już na schodach i próbuje uciec z domu. Zawsze nas to śmieszy, ale prawda jest taka, że zanim wyjdziemy z domu, to jesteśmy nieźle ugotowani we własnych kurtkach – wyznaje Piotr. – bo mimo wszystko lepiej się sprawdza, gdy rodzic jest ubrany jako pierwszy.

Bliźniacza miłość

Bliźniaki mają już 6 lat i cały czas się zmieniają, trudności z tym związane też ciągle ewoluują. – Czasami są idealnie zsynchronizowani i cudownie współpracują. A czasem, tak jak dziś, tłuką się, tak, że nie można ich rozdzielić – śmieje się tata.

– Być może skupiłem się na trudnościach, a przecież radość z naszej dwójki jest nie do opisania – mówi Piotr – Gratuluję wszystkim rodzicom wieloraczków, trud jest spory, ale codzienne małe nagrody są cenniejsze niż złoto.
Fot. Archiwum prywatne

Power napping

– Ja mam doświadczenie w dzieciach – mówi Marcin, tata 15-miesięcznych Fryderyka i Rozalii. – Gdyby je numerować, to byłyby dzieci numer 4 i 5 – śmieje się.

A jednak przyznaje, że z bliźniakami ma pierwszą styczność w życiu. – Bycie rodzicem to jedno, bycie rodzicem bliźniaków jeszcze inaczej, a trojaczków? Wtedy masz więcej dzieci, niż kończyn górnych i to musi być fizycznie niemożliwe – tłumaczy Marcin.

Od października 2019 roku udało mu się przespać tylko jedną noc. Prowadził szkolenie w delegacji. – Zwykle jak kolega odwozi mnie do pracy, do której mam dosłownie 5 minut drogi od domu, zapadam w szybkie, regenerujące drzemki – zdradza.

Nie planowali ciąży bliźniaczej (o ile w ogóle można by ją zaplanować), chociaż w rodzinie Marcina była para bliźniaczek po stronie mamy. Myśleli o tym, aby dać starszemu synowi rodzeństwo. – Namawiałem żonę na jeszcze dwójkę dzieci – przyznaje się Marcin.

– Ona zwykle żartowała, że jedynie w formie bliźniąt. Gdy wracała z kontroli u lekarza i śmiała się, już wiedziałem, że się udało – mówi.

Kasa, misiu, kasa

Jeszcze przed ich narodzinami zaczęli z żoną odkładać pieniądze. Przede wszystkim do wymiany poszedł samochód, w którym trzeba było znaleźć miejsce na jeszcze dwa foteliki.

– Każdy z nich jest wizualnie inny. To bliźnięta dwujajowe, każde z nich miało własne środowisko i ma własny charakter – tłumaczy Marcin. Jego córka wrodziła się w rodzinę jego żony, syn dostała pakiet genów od ojca. Fryderyk dawał przez 8 miesięcy kolkowy koncert, Rozalka spała jak kamień. Chłopiec ma "pełną klawiaturę" zębów, dziewczynka 6. On woli biegać na czterech, ona dzielnie staje przy meblach.

– Mają zupełnie inną fazę rozwojową – mówi Marcin. Zgodni są co do tego, że pierś to najlepszy pokarm i ciągle robią wyścigi do mamy w porze karmienia – opowiada.

– Bycie ojcem jest dla mnie cudowną przygodą. Moją pierwszą i najważniejszą pracą jest bycie tatą. Nie tylko dla bliźniaków, ale dla całej mojej gromady.

Mówi się, że małe dzieci - mały kłopot. Duże dzieci - duży kłopot. A gdy dzieci się mnożą? Z tego, co mówią moi rozmówcy, gdy dzieci jest wiele na raz przybywa zmęczenia, ale i szczęścia. A te w rodzinie jest najważniejsze.