Nie zdążył dobrze wstać z łóżka, gdy usłyszał złowrogie "zaczęło się". Zbyszek przyjął poród w domu i mówi, że to doświadczenie należy do najpiękniejszych w jego życiu. Jak zostać położnikiem w 10 minut i nie zwariować? Przeczytajcie jego historię.
Niedawno urodziło mu się trzecie dziecko. A poród musiał odebrać sam w domu.
W rozmowie z dad:Hero zdradza, jakie emocje towarzyszyły mu przy odbieraniu dziecka.
Szok, panika, krzyki. Tak wygląda poród niezależnie od miejsca, w którym się odbywa. A jednak w domu panikuje się chyba jakoś bardziej. Gdzie miała przyjść na świat wasza córeczka?
Nie planowaliśmy porodu w domu. Mogło się zdarzyć, że w żartach to sugerowałem, ale wynikało to tylko z mojego lenistwa i niechęci do jeżdżenia po szpitalach (śmiech).
Żona chciała rodzić w szpitalu, który oddalony jest od nas o jakieś 20 km. Tam pracuje lekarz prowadzący jej ciążę. I to tam, przy narodzinach drugiego dziecka, czuła się lepiej, niż w pobliskim szpitalu rodząc naszego pierwszego malucha. Dodatkowo za tym szpitalem przemawiało to, że dopuszczalne są tam porody rodzinne, o ile tata zrobi szybki test na koronawirusa, oczywiście z ujemnym wynikiem.
Najśmieszniejsze jest to, że w niedzielę miałem zawieźć żonę na oddział. Chcieliśmy, aby na tym etapie obie kobietki były już pod kontrolą lekarzy. Wyszło jednak inaczej, a po porodzie obie panie trafiły do szpitala najbliżej nas.
Jaka była pierwsza myśl, jaka przyszła ci do głowy, gdy żona powiedziała, że rodzi?
Na początku wyszedłem z założenia, że trzeba się ubrać, spakować rzeczy i jechać do szpitala. Po dwóch porodach zawsze śmiałem się z żony, że ona rodzi dzieci dość powoli. Tym razem postanowiła mnie jednak zaskoczyć. Gdy powiedziała, że nie ma opcji, abyśmy zdążyli do szpitala, to szybko zadzwoniłem po pogotowie, później po teściową.
Po kilku chwilach wiedzieliśmy już, że Alicja urodzi się w domu. I w tym momencie towarzyszyła mi jedna myśl: oby nie było żadnych komplikacji. Szybko zadzwoniłem na pogotowie, aby mieć jakieś wsparcie, jeśli będzie trzeba zrobić coś nadzwyczajnego.
Dobra, twoje pozostałe dzieci nawet się nie obudziły, gdy dom zamienił się w blok porodowy. Do cholery, czy było aż tak cicho?
Cicho zdecydowanie nie było. Rodząca żona, zdezorientowany owczarek niemiecki, później ekipa z pogotowia, teściowa. Na całe szczęście udało się ich nie obudzić, bo nie wyobrażam sobie traumy, jaką przeżyłby kilkulatek widzący to, co stało się w naszej łazience. Zanim wszystko się rozkręciło, gdy usłyszałem pierwsze "AŁA", pozamykałem wszystkie drzwi, robiąc wszystko, aby szansa na przebudzenie dzieci była jak najmniejsza. Psa zamknąłem w osobnym pomieszczeniu, a drzwi wejściowe do domu zostawiłem otwarte, aby nikt z pogotowia nie wcisnął przypadkiem dzwonka.
Jak wspominasz poprzednie porody swojej żony?
Ja jestem typem człowieka, który woli wiedzieć więcej, niż mniej. Dlatego też ochoczo uczestniczyłem w porodach mojej żony, zaglądając czasem nawet tam, gdzie nie powinienem. Okazało się, że słusznie. Kiedy wspominam wcześniejsze porody, to na myśl przychodzi mi jeszcze to, że wszystko szło bardzo powoli.
Może to zabrzmi śmiesznie, bo w końcu mówimy o narodzinach dzieci, ale momentami aż mi się nudziło (śmiech). Sam moment narodzin wszystko jednak rekompensował, zawsze były emocje i radość nie z tej ziemi.
Ja zupełnie nie miałem takich obaw. Mówiąc: "Człowiekiem jestem i nic co ludzkie, nie jest mi obce" pewnie bym skłamał, ale akurat poród to dla mnie piękna sprawa i nie widzę w tym niczego, czego przyszły tata mógłby chcieć uniknąć. Już dwa pierwsze porody dały mi masę wspaniałych wspomnień, a ten ostatni przebił wszystko i nie sądzę, abym przeżył w życiu coś piękniejszego.
Jasne, że widziałem wiele mało apetycznych rzeczy, ale zobaczyłem też wychodzącą główkę mojej córeńki. Widziałem, jak krzywią się jej usta, jeszcze zanim mogłem wziąć ją do rąk. Widziałem jej delikatnie poruszające się powieczki. Przy porodzie w szpitalu wielu tych rzeczy nie da się ani zobaczyć, ani usłyszeć.
Na koniec powiem jeszcze jedno: w czasie porodu facet może zobaczyć, jak silną i wspaniałą kobietą jest jego żona czy partnerka. To trzeba docenić.
Czego najbardziej obawiałeś się, przyjmując poród w domu?
Żona była po USG, wiedzieliśmy, że dziecko jest dobrze ułożone, że nie było pozawijane pępowiną. Mimo wszystko bałem się, że coś pójdzie nie tak, że dojdzie do niedotlenienia. Wszystko jednak działo się tak szybko, że te obawy zniknęły. Później bałem się o to, że nie było sterylnie, że dziecku może być za zimno, że pod ręką nie mam jej kocyka, aby szybko ją okryć. Już w dniu porodu dowiedziałem się od lekarzy, że wszystko jest w porządku, a poród był przyjęty "wzorowo". Lekarz nawet żartował, abym wysłał do niego swoje CV.
Planujecie więcej dzieci?
Jestem zmęczony, żona pewnie jeszcze bardziej. Jednak każde kolejne dziecko pokazuje, że można zmęczyć się bardziej, będąc przy tym niesamowicie szczęśliwym. Nie wykluczamy żadnego scenariusza.