Na pierwszej randce płaci facet? Oto dlaczego pora skończyć z tą głupią zasadą

Kacper Peresada
Mogłoby się wydawać, że w trakcie pandemii pierwsze randki nie są zbyt popularnym tematem. Wątki na grupach pokazują jednak, że nic bardziej mylnego. Problemy? Poza klasycznymi: "Gdzie się spotkać?", okazuje się, że mężczyznom sen z powiek spędza inna ważna kwestia... Jak powiedzieć nowo poznanej kobiecie, że "nie stawiasz" i wolisz płacić pół na pół?
Na pierwszej randce płaci facet? Oto dlaczego pora skończyć z tą głupią zasadą fot. Kadr z serialu / Jak Poznałem Waszą Matkę

Kto powinien płacić na pierwszej randce?

Ten temat wraca w ostatnich latach jak bumerang. Na pierwszych randkach wszyscy jesteśmy trochę zdenerwowani i niepewni tego, co nas czeka. Chcemy, aby wszystko poszło idealnie, aby osoba, którą poznajemy, nas polubiła, była nami zainteresowana i miała ochotę to powtórzyć.

Czytaj też: "Dla facetów Tinder to koszmar". Oto dlatego mężczyźni tak nie znoszą randkowania online

Nawet gdy udaje wam się zaliczyć wszystkie z tych podpunktów, gdy do stolika podchodzi kelner, zawsze pojawia się pytani: "Kto powinien płacić?". Jeszcze kilka lat temu w większości restauracji rachunek zostałby podany mężczyźnie, w dzisiejszych czasach najczęściej kładzie się go na środku stołu, aby to klienci mogli zadecydować, kto zapłaci za posiłek.
Wbrew pozorom płacenie rachunku ma na nas o wiele większym wpływ, niż się wydawaje. Według badań zachowanie w trakcie płacenia rachunku wywołuje pewne oczekiwania odnośnie do tego, co wydarzy się w ciągu następnych kilku godzin. To, co jednak istotne interpretacja decyzji jest całkowicie różna u mężczyzn i kobiet.


Płacę, wymagam

Według Marisy Cohen, która w 2015 roku przeprowadziła badania na temat płatności na pierwszej randce, wiele kobiet wierzy, że jeśli mężczyzna płaci za nie na pierwszej randce, okazuje w ten sposób zainteresowanie. Mężczyźni patrzą na to w inny sposób. Często w o wiele bardziej problematyczny i niekiedy wręcz przemocowy sposób, łącząc płacenie za randkę, jako formę zawarcia umowy na seks.

Badania przeprowadzone w 2010 roku przez Tarę Emmers-Sommer potwierdzają, że scenariusz przeciętnej heteroseksualnej randki jest w gruncie rzeczy nadal bardzo tradycyjny. W większości wypadków to mężczyzna jest odpowiedzialny za zaproszenie kobiety, on również odpowiada za wybór miejsca, jak i to on powinien zapłacić za obie osoby. I chociaż osoby pytane przez badaczy twierdziły, że obie płcie mogą zapraszać drugą na spotkanie, w wypadku kobiet takie zachowanie było szalenie rzadkie. Podobnie rzecz się ma z płaceniem rachunku. Chociaż obie strony wierzą, że nie ma nic dziwnego w tym, aby to kobieta płaciła, zdarza się to rzadko.

Badania sprawdziły też oczekiwania mężczyzn w kontekście seksu ze swoją randką. Według Emmers-Sommer mężczyźni automatycznie myślą, że mają większe szanse na zbliżenie, gdy to oni pokrywają rachunek. Problem jednak wynika z tego, że gdy to kobieta przejmuje inicjatywę i zaprasza mężczyznę, płaci za rachunek czy na przykład sugeruje spotkanie w jej mieszkaniu, jego oczekiwania dotyczące zbliżenia są jeszcze większe.

Zasady etykiety są jasne, ale świat randek nie

Według specjalistów od etykiety osoba, która powinna płacić za randkę, to ta, która zainicjowała spotkanie. Tutaj jednak pojawia się problem heteronormatywnych zachowań wielu kobiet i mężczyzn. W końcu skoro kobiety nigdy nie zapraszają facetów na spotkania, to automatycznie nigdy nie będą też płaciły za swoje jedzenie. Oznacza to, że jeśli facet chce w ogóle liczyć na jakąkolwiek randkę, musi sięgnąć głęboko do kieszeni.
Badanie z 2017 roku, w którym wzięło udział 4500 osób, potwierdziły, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety uważają, że ci pierwsi powinni płacić na randkach. Aż 85 procent mężczyzn i 72 procent kobiet stwierdziło, że tak po prostu powinno być. O czym to dokładnie świadczy? Żyjemy w czasach, w których zrywanie z odgórnie narzuconymi płciowymi rolami jest czymś naturalnym. Kobiety nie chcą być postrzegany jedynie jako potencjalne matki, faceci, nie chcą już być tylko maszynami do zarabiania. Jednak na temat randek nadal większość z nas ma zacofane podejście.

Tinder w czasach zarazy

W czasach Tindera, gdy, aby zacząć ze sobą rozmawiać, oboje musicie wykazać sobą zainteresowanie, nie da się jednoznacznie ocenić, kto jest odpowiedzialny za wystosowanie propozycji spotkania. Nawet jeśli to mężczyzna zaprasza osobę na randkę, aby być w pozycji, w której może do niej napisać, obie strony muszą wykazać zainteresowanie sobą. Dlatego myślenie o randkowaniu w ten sam sposób jak 20 lat temu, gdy, aby z kimś się spotkać, musiałeś wykonać faktyczne działanie, zamiast po prostu swipe’ować w prawo, jest bezsensowne.

I chociaż wiem, że nikt z nas nie chodzi do knajp, to nadal zamawiamy jedzenie do domu. I warto pamiętać, że za jedzenie, które jedzą dwie osoby, nie powinna płacić tylko jedna z nich, tylko dlatego, że jest mężczyzną. Związek to relacja dwóch osób, które powinny wkładać w niego tyle samo pracy. Nie różnicujmy więc naszych ról na podstawie naszej płci. Skupmy się na tym, aby obie te osoby czuły się spełnione, szczęśliwe i nie kompletnie spłukane.

Nie ma nic złego w jasnym ustaleniu, najlepiej jeszcze przed spotkaniem, że jeżeli coś zamawiamy, to płacimy na pół.

Na pierwszy randkach obie strony chcą się lepiej poznać. Nie jest to w żadnym stopniu wymiana czyjegoś czasu na jedzenie, za które ktoś zapłacił. Oboje chcecie tam być, a jeśli nie i zależy wam, aby ktoś płacił za wasz czas, możecie spróbować znaleźć pracę w zawodzie, który się na tym opiera.