Nie potrzebujesz peleryny superbohatera czy wyjątkowych mocy, żeby być bohaterem dla swojej córki. Nie musisz przynosić jej gwiazdki z nieba, ani też kupować najdroższych zabawek. Wystarczy, że znajdziesz dla niej czas i pokażesz, że jest dla ciebie ważna. To proste. Udowadniają to cztery kobiety, które postanowiły opowiedzieć nam o swoich wspomnieniach z dzieciństwa.
Córeczka tatusia. Choć niektórym to określenie może wydawać się czymś negatywnym, to w rzeczywistości każda z nas chce nią być. Chcemy być oczkiem w głowie taty i chcemy, aby on był naszym obrońcą.
Te wszystkie sceny w filmach, kiedy ojciec spojrzeniem prześwietla chłopaka swojej córki, sprawiają, że wzdychamy rozczulone. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Nie chodzi o to, aby tata nie dawał przestrzeni swojej córce, chcąc ją bronić przed całym złem tego świata.
Jednak taki tata, w którego ramionach czujemy się bezpiecznie, to ogromne szczęście. On nie musi być od wszystkiego, ale musi być… Nie jest przecież tajemnicą, że ta relacja, to jak układała się ona, gdy byłyśmy małe i dorastałyśmy, wpływa na to, jakich wyborów dokonujemy dziś. Może się odzwierciedlać w poczuciu naszej wartości.
Przecież to tata jest mężczyzną, który staje się dla nas wzorem. Ten wzór kształtuje się latami. To od ciebie zależy, czy twoja córka będzie wiedziała jak powinna wyglądać dobra relacja.
Od ciebie w dużej mierze zależy też, czy będzie szanowała siebie. Jeśli nie otrzyma tej miłości od ciebie, w dorosłym życiu może poszukiwać jej rozpaczliwie i po omacku, żeby w końcu trafić w niewłaściwe ramiona.
Warto więc rozpieszczać swoje córki (w granicach rozsądku!), bo nie ma nic piękniejszego niż wspomnienia z dzieciństwa takie, jakie np. mają kobiety, które postanowiły nam opowiedzieć, dlaczego to właśnie ich tata jest bohaterem.
Uwaga! Wcale nie chodzi o wielkie rzeczy. Czasami wystarczą drobne gesty.
Kinga, 33 lata
Nie jestem córeczką tatusia. Mój tata zawsze był oszczędny w wyrażaniu emocji, a ja swoje momentami wyrażam aż za bardzo. Sporą część dzieciństwa moja siostra i ja spędziłyśmy pod jego opieką, ponieważ mama pracowała w innym kraju.
Nigdy niczego nam nie brakowało. Nigdy nie miałam wątpliwości, że jesteśmy dla niego najważniejsze, bo nie słowa były najistotniejsze. On po prostu działał.
W naszym domu nigdy się nie przelewało. Nie było nas stać na drogie zabawki. Jednak nie cierpiałyśmy z tego powodu. Po pierwsze, potrafiłyśmy cieszyć się z drobnych upominków, a po drugie nasza wyobraźnia podpowiadała nam najróżniejsze rozwiązania, dlatego dzisiaj jesteśmy w stanie zrobić coś z niczego.
Tata tej wyobraźni tylko pomagał. W pewien sposób urzeczywistniał nasze marzenia. Prosił w sklepie o duży karton, gdy wracał do domu wyciągał ołówek, nóż i inne narzędzia.
Potem precyzyjnie odmierzał i rozrysowywał okna i drzwi. Następnie wszystko wycinał i tak powstawał domek dla lalek, najpiękniejszy jaki miałyśmy. Był piętrowy, z balkonem i schodami.
Tata był nieoceniony w takich pracach. Przygotowywał dla nas szopki na konkursy bożonarodzeniowe w szkole. Nikt nie miał takich konstrukcji jak my. Były bezkonkurencyjne. Drewniane, z siankiem i gwiazdą (mama lepiła figurki).
Oczywiście nie wspominam już o tym, że dzisiaj pomaga nam we wszelkich remontach w naszych domach. Jest złotą rączką.
Małgorzata, 30 lat
Jestem idealnym przykładem tzn. mój tata i ja jesteśmy idealnym przykładem takiej właśnie relacji. Mój tata to król, który dla księżniczki zrobi absolutnie wszystko. Wyprzedza jej myśli i pragnienia, nawet jeżeli księżniczka nie wie, że tego chce.
Czasem oczywiście jest to też bardzo denerwujące, chociaż ludzie myślą: dlaczego ona narzeka, przecież ojciec zrobi dla niej wszystko? No ale kto kupuje drugi samochód, żeby swój oddać córce, bo ta idzie na rozmowę o pracę i być może będzie musiała dojeżdżać do nowej firmy?
Kiedyś przyniósł do domu duży telewizor, po czym wrócił z nim do sklepu, bo powiedziałam, że nie chcę takiej niespodzianki. Nawet nie zapytał mnie o zdanie. Nie można dawać tak dużych prezentów bez okazji, tylko dlatego, że jest się ojcem.
Wiele rzeczy jednak mnie rozczula. Tata jest bardzo zdolny manualnie, a ja w takich kwestiach jestem absolutnie beznadziejna. Pracuję w szkole, więc czasami potrzebuję czegoś dla moich uczniów.
Kiedy proszę, żeby pomógł mi przygotować coś na szkolny bal karnawałowy, on poświęca na takie prace cały weekend. Siedzi, wymyśla i maluje. Potem przesyła mi zdjęcia i pyta czy może tak być. Robi to z dobrego serca.
Ma plan i to wszystko robi dla mnie. Wszystkie moje prace techniczne do gimnazjum były jego dziełem. Zrobił mi też teczkę listonosza z pudełka od żelazka... Uwielbiałam ją.
Marzena lat 28
Pamiętam jak mój tata uczył mnie jeździć na rowerze. Byłam okropną uczennicą i kompletnie nie dawałam sobie z tym rady. Kiedy mnie przytrzymywał to jechałam, wystarczyło jednak, żeby mnie puścił i od razu się przewracałam.
Potrafił mnie asekurować w ten sposób przez kilka kilometrów. Nie wyobrażam sobie, że ktoś mógł robić coś takiego. To nie trwało dzień czy dwa. W ten sposób uczyliśmy się jeżdżenia na rowerze chyba miesiąc.
Mój tata nie umie ugotować. Naprawdę! Musiał jednak mnie nakarmić, kiedy odbierał mnie z przedszkola. Kupował więc bagietkę i przygotowywał kanapkę, którą nazywał "kanapka stumetrowa". Z wykałaczek robił napis: "kierunek zwiedzania" i podpowiadał, jak mam to jeść.
Katarzyna, 36 lat
Pamiętam jak wracałam z domu na studia, pewnie po świętach, bo tylko na święta wybierałam się w podróż przez całą Polskę. Mój dom rodzinny jest w Ełku, a uczyłam się w Krakowie. Zbierałam się na pociąg i nagle zrobiło się strasznie późno. Nie zdążyliśmy, gdy dotarliśmy na dworzec, pociąg właśnie odjechał.
Wskoczyliśmy w samochód i najpierw staraliśmy się dogonić pociąg na pierwszej, potem drugiej stacji, aż w końcu zrezygnowaliśmy i tata po prostu ruszył ze mną w kierunku Krakowa. Generalnie ten cały wyścig był bez sensu, bo równie dobrze, mogłam pojechać następnego dnia.
Mój ojciec ma problemy z pobieraniem krwi. Nie lubi tego, omdlenia w jego przypadku to standard. A mimo to, gdy idę na pobieranie krwi, siedzi ze mną w gabinecie i trzyma mnie za rękę, odwraca uwagę od igieł. Robi to do dziś. Tak jest, siedzi w gabinecie z 36-letnią babą.
Gdy byłam nastolatką zdarzało się, że ktoś z kolegów wyciągał mnie do knajpy. Jestem miła i nie chciałam robić nikomu przykrości, więc często się zgadzałam. Gdy wiedziałam, że czeka mnie nudny wieczór, umawiałam się z tatą, że po godzinie dzwoni do mnie i każe mi wracać, bo wydarzyło się coś ważnego. Był w tej roli bardzo przekonywujący, a ja dzięki temu miałam wymówkę, żeby szybko skończyć nieudaną randkę.