Motyw w grze wywołał wielkie oburzenie Polaków. "To odnoga militarnych jednostek lewicowych!"
Jeśli mielibyście oceniać Polskę po komentarzach graczy, możecie dojść do wniosku, że jest u nas bardzo dobrze. Homofobii nie ma, seksizm nie istnieje, a rasizm to jedynie wymysł zagranicznych firm, które próbują zarobić, wykorzystując udawaną walkę, jako sposób na PR.
Sony i motyw Black Lives Matter
Wczoraj Sony zdecydowało się udostępnić graczom darmowy motyw. Widzimy na niej wzniesioną zamkniętą pięść, która ma na celu przypominać o Black Lives Matter i walce o prawa człowieka. Dla Sony nie jest to pierwszy raz, gdy postanowiło się wypowiedzieć na temat systemowego rasizmu.Kilka miesięcy temu firma zdecydowała się przenieść pokaz swojej nowej konsoli w reakcji na zamieszki w Stanach po zabójstwie George’a Floyda. W czerwcu japoński moloch stworzył fundusz o wartości 100 milionów dolarów, który ma za zadanie walczyć z rasizmem na terenie całego świata.
Czytaj też: Miłość, która dyskryminuje. Czy rasizm seksualny to prawdziwy problem dzisiejszych czasów?
Tego typu przekonanie jest dosyć powszechne. Biali mieszkańcy Polski, wyjaśniają czarnym Amerykanom, czym jest rasizm powołując się na powieść sprzed 60 lat. Wiara w to, że jako biali jesteśmy w stanie zrozumieć problematykę rasizmu w stosunku do osób o innym kolorze skóry, jest zresztą na porządku dziennym. W końcu jesteśmy logicznie myślącymi ludźmi i fakt, że według nas coś nie jest rasistowskie, powoduje, że mamy rację i nie powinniśmy oceniać problemu oczami osób faktycznie nimi dotkniętymi.
Rasizm w grach? W Polsce nie ma
Kolejne zdania, które często padają w reakcjach na tematykę BLM to podkreślenie, że jest to w tym momencie organizacja terrorystyczna. Jeden z komentatorów na Facebooku właśnie w ten sposób określił miliony czarnych, których jedynym celem jest walka o równouprawnienie. Jako potwierdzenie swojej decyzji wyliczył niszczenie mienia, liczne morderstwa i niezliczone kradzieże, które tzw. "lewackie media" usprawiedliwiają, określając "lootingiem".Inni podkreślają, że BLM jest odnogą militarnych jednostek lewicowych, których celem jest wrogie przejęcie kontroli nad prawymi i dobrymi (białymi w domyśle) ludźmi. Co chwila możemy też przeczytać o tym, że BLM to obrzydliwy marksistowski twór, lewicowy brud, który wpycha w gardła niewinnych osób świat, który nie istnieje. Bo rasizmu nie ma, nie tylko w Polsce, na świecie.
Niestety, chociaż chciałbym wierzyć, że opinie tego typu są jedynie pojedynczymi przykładami głupoty i bezmyślności, liczba osób, które zgadzają się z komentującymi, jest zatrważająca.
Chętnie wykorzystywaną reakcją na BLM jest podkreślanie, że jest to rasistowskie hasło, które sugeruje, że ludzie o innym kolorze skóry się nie liczą. W dobry sposób skomentowało to wielu użytkowników Twittera, którzy porównali BLM z organizacjami, które chcą, chociażby wspierać ratowanie delfinów. - To, że mówię, że trzeba zbierać pieniądze, aby ratować delfini, nie oznacza, że uważam, że p****dolę orki! - wyjaśniali.
Kolega twierdzi, że jest dobrze
Kilka miesięcy temu popularny polski dziennikarz Krzysztof Stanowski napisał tekst o tym, że w Polsce rasizmu nie ma. Jako przykład dał swojego znajomego. Mieszkańca RPA, który powiedział mu w, że w Warszawie czuje się bezpieczniej niż w Johannesburgu. Według Stanowskiego i jego wielu czytelników fakt, że czarnoskóry mężczyzna czuje się bezpieczniej w stolicy europejskiego kraju, niż w mieście o jednym z najwyższych crime rate na świecie, jest potwierdzeniem, że w naszym kraju rasizmu nie ma.Tego typu opinie można też wyraźnie zobaczyć w świecie gamingu. W świecie, który ma na celu łączenie ze sobą ludzi. Zakopywanie różnic i nauczanie, że gdy wspólnie coś kochamy, to skąd jesteśmy, nie ma znaczenia. Często pisałem o tym, że dzięki grze zakumplowałem się z nastolatkiem spod Poznania albo jestem w kontakcie z 45-latką z Australii, ponieważ kiedyś wspólnie graliśmy w World of Warcraft.
Zarazem jednak świat gier jest zamknięty na wszystko odmiany inności. Kobiety w grach są traktowane jak obcy. Często komentowane w obrzydliwy i ubliżający im sposób. Nadużywanie słów na "N" i "F" w gamingu jest na porządku dziennym. Zresztą co chwila popularni streamerzy i youtuberzy mają kłopoty, ponieważ w swoich nagraniach zdarza im się nazwać kogoś w obrzydliwy homofobiczny albo rasistowski sposób.
Edukacja i nauka empatii od małego
Jednak za każdym razem, gdy firmy starają się zrobić coś z tym problemem, gracze zaczynają wrzeszczeć, że on nie istnieje. Że to sposób na wytykanie ich palcami. I ograniczanie ich wolności słowa.Czytaj też: "Każdego dnia walczę tu z rasizmem". Tak wygląda codzienność każdego czarnego Polaka
Gdy rozmawiałem z graczami "Call of Duty" na temat banów, które otrzymywali za bycie toksycznymi osobami w stosunku do innych ludzi, twierdzili, że bycie chamem i prostakiem, jest w DNA "CoDa". W ich opinii fakt, że nie mogliby nazwać kogoś "p***łem" albo "cz****chem" jest po prostu próbą ograniczenia ich praw. Wierzą zarazem, że skoro oni się nie obrażają, gdy ktoś nazywa ich tymi słowami, nikt inny nie ma prawa czuć się z nimi niekomfortowo. W końcu, jeśli ciebie coś nie obraża, masz prawo oficjalnie być chamem w stosunku do innych.
Systemowy rasizm, homofobia i mizoginia to problemy, z którymi musimy mierzyć się wszyscy. Tematy delikatne, które zasługują na inteligentną dyskusję. Jednak, abyśmy byli w stanie ją rozpocząć, potrzebujemy czasu i nauczania o nich od najmłodszych lat. Świat gamingu od zawsze był patriarchalnym miejscem dla białych chłopaków, którzy wycierają gluty w brudne skarpetki. Może więc przyszedł najwyższy czas, aby ci mężczyźni dorośli. I zaczęli się zastanawiać czy może problem nie leży właśnie w nich. Historia zna wiele przykładów ludzi, którzy udawali, że nic złego się nie dzieje. Że nic złego ich nie dotyczy, więc nie jest ich problemem. Zapewniam was – nie chcecie do nich dołączyć.
Napisz do autora: kacper.peresada@dadhero.pl
Może cię zainteresować także: Muzyka, sport i kino - czarna kultura dała nam dużo. Najwyższy czas porozmawiać z dziećmi o rasizmie