Mam 31 lat i większość czasu spędzam w samotności. Nie jestem zbyt otwartym człowiekiem, dlatego nawiązywanie znajomości przychodzi mi z trudem. Utrzymywanie ich jest jeszcze trudniejsze. Jednak w czasie pandemii znalazłem nowych kolegów. Zawdzięczam to grom wideo.
Granie w gry ma to do siebie, że po jakimś czasie rozgrywka w trybie "single player" zaczyna się nudzić. Nie chodzi o to, że brakuje fajnych gier, które mogą zachwycić graczy. Czasami po prostu człowiek ma ochotę odpalić grę, która pozwoli na zaplanowanie taktyki, a także na rywalizację z innymi graczami.
W tekście o trudach bycia introwertykiem pisałem, że wielu z nas ma problem z korzystaniem z wideo czatów.
Ingerują one w naszą prywatność do tego stopnia, że mało kto ma ochotę korzystać z Zoomów czy Hangoutsów. Jednak gdy odpalasz grę, w której kluczem do sukcesu jest współpraca z innymi graczami, nawiązujesz relacje z ludźmi, których nie znasz.
Ostatnie tygodnie siedzenia w domu to dla mnie powolnie uzależnianie się od “Call of Duty: Warzone”. Nie spotykam się z nikim, nie rozmawiam z nikim. Nie czatuję też z nikim, poza moimi kolegami z gry. Obaj mają 14 lat.
Liczy się tylko headshot, nic więcej
Wiele razy zdarzyło mi się, że gdy byłem w związku i grałem ze znajomymi wielogodzinne sesje, moja partnerka po skończonej grze pytała, co słychać u moich kumpli. Zawsze odpowiadałem “okej”.
Nie była to próba olania jej ciekawości. Po 6 godzinach spędzonych w świecie GTA umiałem powiedzieć tylko tyle. W grach bowiem liczy się tylko jedno — granie. Chodzi o ucieczkę od rzeczywistości, próbę znalezienia rozrywki dla zmęczonego umysłu, o zabawę, która nie wymaga analizy niczego poza tym, jak drugiemu graczowi dać headshota.
Dlatego spędzając nawet kilka godzin dziennie na grze ze znajomymi w Fifę, nie wiem tak naprawdę, co u nich słychać. Nie chce tego wiedzieć. Spotykamy się, aby pograć w Fifę.
Czas kwarantanny jest dla mnie okresem próby. W ostatnich miesiącach mam coraz mniej okazji, aby długo pograć w ulubioną grę. Tydzień spędzam z dziećmi, po pracy muszę poćwiczyć, chcę też czasem obejrzeć film. Jestem dziadem, więc mam ochotę się wyspać, nie idę do łóżka później niż o godzinie 23:00.
Kwarantanna dała mi możliwość częstego grania w gry i chętnie z tego korzystam.
Call of Duty: Gimnazjum
W świecie "CoD: Warzone" spotkałem Mikołaja. Ma 14 lat. Nie wiem tego na pewno, bo nie pytałem go o wiek. Szczerze mówiąc, nie interesuje mnie to.
Zakładam, że ma tyle lat, oceniam to po jego głosie. Na pewno jest nastolatkiem i mieszka z mamą, która wczoraj o 22:00 pozwoliła mu zamówić pizzę do domu.
Wkurzyło mnie to. Stać mnie na pizzę, więc gdy powiedział mi, że przywieźli mu jedzenie, też zapragnąłem zamówić sobie margaritę albo pepperoni. Mam jednak 31 lat i staram się unikać tłustych potraw. Do tego dzień wcześniej zjadłem hamburgera.
Z Mikołajem spędzamy wspólnie całe dnie. On szybko ogarnia naukę, ja szybko ogarniam pracę, a potem spotykamy się i wspólnie ciśniemy w "Call of Duty". Czasami do dołączają do nas koledzy Mikołaja.
Mój nowy kumpel jest otwartym gościem. Poznaliśmy się w ten sposób, że zagraliśmy ze sobą jedną grę, po czym on od razu dodał mnie do znajomych.
Od tego czasu gramy codziennie po kilka godzin. Nie mam pojęcia, kim jest ten dzieciak. Nie wiem, skąd jest, ale czuję z nim większą więź niż z ludźmi, z którymi dotąd spędzałem czas.
Jedyne, z czym mam problem to, że muszę go nieustannie poprawiać, aby nie mówił “włanczam”. Poza tym niewątpliwie jesteśmy kumplami.
To jedna z tych magicznych rzeczy w świecie gier komputerowych. To, ile masz lat, nie ma wielkiego znaczenia. Gdybyśmy normalnie spędzali czas, wiele osób mogłoby pomyśleć, że to co najmniej dziwne, iże trzydziestoletni facet kumpluje się z 14-latkiem. W grach bariera wieku nie istnieje.
Kto wie, może kiedyś pogadamy o szkole albo o jego mamie? Na razie jesteśmy kumplami z "Call of Duty". Jeśli mam być szczery to powiem wam, że po wrzuceniu tego tekstu na stronę, odejdę od komputera, wezmę pada do konsoli, żeby wspólnie z Mikołajem pocisnąć lamusów.