Porsche Macan GTS: w świecie SUV-ów on jest królem, reszta to uzurpatorzy

Andrzej Chojnowski
Francuska pisarka Francoise Sagan powiedziała, że woli płakać w Jaguarze niż w autobusie. Ja wprawdzie w czasie kwarantanny unikałem autobusów (a także płaczu), ale za to kilka pandemicznych dni spędziłem za kierownicą Porsche. Wnioski? O koronawirusie chcę zapomnieć, o Macanie – nie mogę.
Fot: Andrzej Chojnowski
Nie przepadam za SUV-ami. Mój syn nieustannie próbuje mnie podejść i namówić do zakupu jakiegoś, ale jestem czujny i potrafię zbić większość jego argumentów.

Większości SUV-ów po prostu nie sposób lubić, tak jak nie lubimy ludzi, którzy udają kogoś innego. SUV-y przypominają terenówki, ale nimi nie są. Udają auta przestronne, a najczęściej zaskakują ciasnotą wnętrza.

Ich stylistyka często każe sądzić, że są niesamowicie dynamiczne, ale przy starcie spod świateł okazuje się, że przede wszystkim emitują ogromne ilości spalin. Na sam ich widok słyszysz, jak pęka lądolód na Antarktydzie.

Wyjazd na koniec świata

Poznałem dość dobrze kilka SUV-ów. Najważniejsze jednak, że poznałem Porsche Macana i to lepiej niż niejeden jego właściciel, więc jeśli ktokolwiek powinien wam opowiadać o tym modelu, powinienem być to właśnie ja.
Fot: Andrzej Chojnowski
Niewielu osobom przyjdzie do głowy, by zabrać Macana na tor wyścigowy Formuły 1, jeszcze mniejsza grupa może sobie pozwolić na taką przyjemność. Ja miałem okazję kilka lat temu sprawdzić Macana na torze w jeździe sportowej. Od tej pory ten samochód nie tylko nie ma przede mną tajemnic, ale po prostu jestem jego wielkim fanem.


Czytaj też: Najtańszy samochód elektryczny na świecie kosztuje mniej niż laptop i możecie kupić go na Alibabie

Test samochodu na torze wyścigowym jest jak wspólny wyjazd z bliską osobą na koniec świata. Takie doświadczenie nie zostawia półcieni albo się pokochacie na zabój, albo znienawidzicie. Trzeciej opcji nie ma.

Z samochodami jest tak samo. Auto na torze wyścigowym nie ma przed kierowcą żadnych tajemnic. Jeżeli jest badziewiem, przekonasz się o tym już na pierwszym zakręcie. Jeśli jest świetne, będzie sobie radzić z każdym zakrętem.

Wystarczy jedno okrążenie, żebyś wiedział wszystko o swoim samochodzie. Ja z Macanem spędziłem na torze dwa dni. Po tym doświadczeniu wiedziałem jedno: te samochody są niezwykłe.
Fot: Andrzej Chojnowski
Cayenne nie aż tak, jednak jeśli coś ma gabaryty przyczepy kempingowej, to tego nie ukryje nawet perfekcyjne zawieszenie, świetne silniki i układ kierowniczy ostry jak sos do kebaba.

Macan tymczasem proporcje ma idealne, nie jest za wysoki, ani też zbyt ciasny. Nie jest przysadzisty ani nieforemny. To, co nie udaje się wielu producentom, Porsche zrealizowało za pierwszym razem, bo już pierwsza generacja Macana wyglądała bardzo dobrze.

Droga na skróty

Jest coś niesamowitego w zamiłowaniu producentów samochodów do nadawania autom nazw w formie skrótów. Lamborghini ma SVJ. Ferrari – GTB, Aston Martin – DB. W Audi jest RS, a w Toyocie – GT86 (jaki to jest fajny samochód!).

Porsche też ma swoje nazwy w formie skrótów. Najsłynniejsza to sportowe wersje GT3 i GT3 RS. GTS z kolei oznacza najbardziej auta sportowe i ultrakomfortowe. To ważne rozróżnienie. GT3 RS to auto tak bardzo "torowe", że zajęcie w nim miejsca wymaga kilku miesięcy zajęć z yogi, a gdy w końcu zasiądziesz za kierownicą, przekonujesz się, że zawieszenie oraz wykonane z włókna węglowego fotele kubełkowe są tak twarde, jak elektorat Andrzeja Dudy na Podhalu.

GTS to zgoła inny samochód. Ma na wskroś sportowy charakter, ale jednocześnie potrafi być łagodny, zapewni też taki komfort podróży, że nie będą chcieli z niego wysiadać ani kierowca, ani pasażerowie.

Mówimy o firmie, która swoją potęgę zbudowała na tworzeniu samochodów jednoznacznie sportowych, ale sport nie oznacza rezygnacji z wygody – i właśnie dlatego Porsche ma w ofercie modele GTS.

Oczywiście wiem, jak niesamowitymi samochodami są modele 911 GT3 i GT3 RS. Czy chciałbym nimi jeździć na co dzień? Na Boga, nigdy. Za to GTS do jazdy na co dzień nadaje się idealnie.

Mniejszy brat wielkiego brata

Napęd Macana GTS to silnik sześciocylindrowy, podobnie jak w innych wersjach Macana. W tej daje 380 koni mechanicznych i przyspieszenie w okolicach 4,7 sekundy do "setki". Jak na kompaktowego SUV-a to aż nadto.

W standardzie jest też siedmiobiegowa skrzynia biegów PDK, być może najlepsza sportowa przekładnia, jaką stworzyła jakakolwiek znana nam inteligentna forma życia.

Czego nie ma w standardzie, a warto za to zapłacić? Po pierwsze, pakiet Porsche Active Suspension Management, dzięki któremu Macan radzi sobie na każdej nawierzchni. Do tego pakiet Sport Chrono, dzięki któremu na kierownicy pojawi się niezwykle praktyczny przełącznik trybów jazdy.
Fot: Andrzej Chojnowski
Przydatny będzie też adaptacyjny tempomat, dzięki któremu jazda w długiej trasie przestaje być udręką. Reszta dodatków wedle uznania, choć hamulce ceramiczno-kompozytowe (słynne żółte zaciski) robią wrażenie na właścicielach nawet bardzo drogich aut sportowych.

Czego nie lubię w Macanie? Tego, co wkurza mnie we wszystkich współczesnych samochodach: unifikacji. Z jakichś względów producenci upierają się, że wszystkie auta w ofercie powinny wyglądać tak samo. To trochę tak, jakbyś w lodówce miał tylko nabiał. Bez sensu. Macan wygląda jak mniejszy Cayenne, a Cayenne – jak większy Macan. To przecież głupie.

Co w nim kocham? To, jak kierowca czuje się za kierownicą i to, jak ten samochód się prowadzi. W świecie SUV-ów Macan jest królem.