"Gram w tenisa, choć tylko słyszę piłkę". Niemożliwe nie istnieje, ten wywiad pomoże ci to zrozumieć

Aneta Zabłocka
Nie ma rzeczy niemożliwych. Słyszałeś to nieraz, prawda? Wydawało ci się, że to taki banał, który ludzie powtarzają, bo tak wypada? Niemożliwe naprawdę nie istnieje. Najlepiej opowie ci o tym Robert Zarzycki, niewidomy gracz w tenisa.
Robert Zarzycki: "Wszystko, co mam, zawdzięczam mojej wadzie wzroku". Fot. Facebook/Gabinet Masażu Cuda Niewidy
Gra w blind tenisa przypomina bieganie za grzechotką po autostradzie. Lecąca piłka wydaje charakterystyczne dźwięki, a zawodnicy poruszają się po pasach ograniczonych taśmami, które pomagają się zorientować, że przekroczyli linię.

Tenis dla niewidomych nie jest jeszcze popularnym w Polsce sportem, ale Robert Zarzecki, szef Fundacji Widzimy Inaczej, walczy o to, by tę sytuację zmienić.

Czytaj też: "Pierwszy trening z córkami był tragiczny..." Hubert Migaczew, trener boksu, o sporcie i rodzinie

Robert jest też właścicielem salonu masażu Cuda Niewidy, w którym, w ciemności, masaż wykonują osoby niewidome, a także organizatorem Akademii Tenisa Niewidomych i Słabowidzących.


Od dziecka nie widzi prawie w ogóle. Choruje na barwnikowe zwyrodnienie siatkówki, na co dzień dostrzega jedynie 2 procent tego, co przeciętny człowiek. Mimo to jest "złotą rączką" w domu, gra w tenisa, a także wychowuje syna. Stara się nie marnować czasu, bo jego wada wzroku postępuje.

Z Robertem umówiłam się na rozmowę przez telefon (pandemia! dystans!) o sporcie, ojcostwie i radości życia.

Przepraszam za wiatr i zakłócenia, ale właśnie wieszam pranie.

Tak po prostu?

Tak.

Jak udaje ci się dobierać skarpetki do wieszania parami?

Nie muszą wisieć parami. Później mam problem ze sparowaniem ich, ale zwykle proszę o pomoc syna. Są na świecie ludzie poukładani, którzy piorą skarpetki w specjalnych sortownikach, ale ja nie mam w sobie tyle determinacji.

Zacznijmy od sportu. Jak wygląda gra w tenisa w przypadku osób słabowidzących i niewidomych?

Wbrew pozorom niewiele różni się to od zwykłego meczu tenisowego. Jest siatka, wyznaczone pole, trzeba przebijać piłkę. Inne są zasady wynikające z tego, że osoba niewidoma lokalizuje piłkę po dźwięku. W standardowej rozgrywce tenisowej piłka może odbić się od kortu raz, potem trzeba ją przebić. U niewidomych dozwolone są aż trzy odbicia, w zależności od stopnia widzenia grającego. Osoba całkowicie niewidoma ma prawo do trzech odbić, lepiej widzący - 2, a ci z niewielkimi wadami - do jednego.

Nieco zmienione są wymiary kortu, bo gramy zupełnie innymi piłkami. Są wykonane z gąbki, w środku jest kapsułka ze śrutem. Piłka w locie wydaje dźwięk podobny do grzechotki, to pomaga nam ją zlokalizować. Na turniejach linie kortu wyklejane są specjalną taśmą, tak by grający mógł pod stopami wyczuć, w której części kortu się znajduje. Punktacja jest taka sama jak w standardowym tenisie. Uczycie blind tenisa dzieci w Polsce. Jak wygląda ten sport, jeśli chodzi o dorosłych?

Mamy w Polsce dwie organizacje, które uczą tenisa osoby z dysfunkcją wzroku. Jedną z nich stworzyła Agata Barycka, której zawdzięczamy sprowadzenie blind tenisa do naszego kraju. Grałem u Agaty, ale po dwóch latach rozstałem się z klubem, razem ze mną odeszło kilku zawodników. Postanowiliśmy zrobić coś dla siebie, żeby mieć z grania więcej przyjemności.

Jako Akademia Tenisa Niewidomych i Słabowidzących zrobiliśmy rekonesans wśród dzieci i młodzieży w ośrodkach szkolno-wychowawczych. Staramy się zdobywać środki, że zostawiać w ośrodkach dla niewidzących dzieci pakiety startowe - kilka rakiet i piłki.

Zależy nam na tym, żeby ludzie polubili sport. A to, że przy okazji blind tenis jest świetnym narzędziem rozwoju słuchu i koncentracji, to już tylko efekt uboczny. Jaką masz wadę wzroku?

Widzę już tylko około 2 procent tego, co zwykły człowiek.

Na twoim Facebooku widziałam zdjęcia, na których trzymasz w ręku piłę łańcuchową.

Wiatr potargał mi płot, muszę go naprawić. Mam przygotowane drewno i deski. Syn zaznaczył mi, gdzie piłować, niebawem się do tego zabiorę.

Nie widzisz tego, bo rozmawiamy przez telefon, ale kręcę teraz z niedowierzaniem głową.

Być może to kwestia wychowania. Mój dziadek był niewidomy, ale prowadził gospodarstwo samodzielnie. Ja też tak robię. Nie sprawia mi to problemu. Syn podaje mi drewno i przytrzymuje, ale mamy umowę, że tylko do pewnego momentu, potem tnę sam, a deski trzymam kolanem. Dwa razy zdarzyło się, że łańcuch piły mnie szarpnął, ale pracuję dużo wolniej, niż przeciętny człowiek. Jestem bardziej skupiony, to zmniejsza ryzyko wypadku.

Jak twój syn radzi z rolą przewodnika dla ojca?

Staram się tak go wychowywać, by nie czuł na sobie odpowiedzialności bycia moim przewodnikiem. To ja decyduję, dokąd idziemy i wskazuję kierunek. Czasami, gdy idziemy za rękę, a wokoło jest dużo ludzi, proszę go, aby zwracał na mnie uwagę.

Teraz mamy plan wyjazdu w Bieszczady. On jest bardzo podekscytowany, ale mnie będzie kosztowało to dużo wytrwałości i cierpliwości, żeby zachwycić się wszystkim na równi z nim. Zamierzam zabrać syna na najtrudniejsze regaty śródlądowe w Polsce, na których ja jestem sternikiem. I pewnie pozwolę mu sterować. Nie oznacza to, że on będzie sternikiem. Ja będę sterować, ale będzie mógł się wykazać. Gdy dowiedziałeś się, że będziesz ojcem, w twojej głowie pojawiło się pytanie: jak ja przewinę albo nakarmię dziecko?

W naszej rodzinie to ja byłem opiekunem niemowlęcia od pierwszych dni życia. Dwa tygodnie zajmowałem się dzieckiem, kąpałem je, usypiałem. Uwielbiam patrzeć, jak dzieci się rozwijają. Przez pierwsze dla lata życia, gdy tylko mój syn zapłakał, stałem na baczność przy jego łóżeczku.

Nie wierzę, że nie dochodziło do zabawnych sytuacji i omyłek. Z niemowlętami nigdy nie można się nudzić.

Chyba największe problemy miałem z podawaniem leków, bo trudno było mi odmierzyć odpowiednią ilość leku. Na szczęście mój syn szybko nauczył się cyferek i podpowiadał mi.

Pewnego razu podawałem mu krople m do nosa. Zamiast tych właściwych, podałem silniejszy lek do inhalacji, który podrażnił śluzówkę mojego syna. Bardzo go piekło. Nie wiedziałem, o co chodzi, dopóki żona nie przyjechała z pracy.

Karmienie nie stanowiło problemu. Młody wytworzył w sobie coś, co nazwałbym potocznie odruchem Pawłowa. Wiedział, że jak dotykam palcem kącika jego ust, to od razu otwierał buzię, bo w drugiej ręce leciała łyżka z jedzeniem. Żeby wiedzieć, jak go karmić, musiałem najpierw zlokalizować jego twarz.

Czy syn wykorzystuje to, że jesteś niedowidzący, na przykład dokładając słodycze do koszyka podczas zakupów?

Nie zdarzyło mi się to jeszcze. On dobrze wie, że jestem bardzo wrażliwy na tym punkcie. Gdybym się dowiedział, że mnie oszukuje, nasza relacja mogłaby ucierpieć. Na razie pyta, zanim weźmie choćby jednego cukierka, ale wiem, że wszystko jeszcze przede mną.

Chyba jest nieco inny niż typowy 10-latek. Być może to zasługa tego, że długo trzymaliśmy go z dala od social mediów i technologii. Mój syn spędza dużo casu, pomagając mi w naprawach i pracach domowych. W jednym z wywiadów powiedziałeś "Wszystko, co mam, zawdzięczam temu, że nie widzę". Co to znaczy?

Moi koledzy na studiach zarabiali na życie, układając towary na półkach w sklepie. Ja nie musiałem tego robić, bo miałem rentę. Mogłem studiować, jeździć na żagle czy turnusy rehabilitacyjne. To wszystko było opłacane ze środków państwowych lub przez sponsora. Ludzie w pełni sprawni nie mają takich możliwości, za wszystko muszą płacić.

Żona zachęciła mnie do nauki masażu. Niektórzy mówią, że jak się nie widzi, to lepiej się masuje. Trudno mi powiedzieć, ja zawsze po prostu staram się zrobić to jak najlepiej. W czasie kwarantanny musiałem przełożyć 200 wizyt, mam zapisy zrobione na 2-3 miesiące do przodu. To, że otworzyłem salon masażu, było możliwe tylko dlatego, że jako osoba niepełnosprawna dostałem większe dofinansowanie z urzędu pracy, niż to, na co mogą liczyć inni przedsiębiorcy. Za standardową dopłatę mógłbym kupić co najwyżej dwie leżanki.

Czyli co, powinniśmy współczuć osobom niepełnosprawnym, choć mają lepiej od nas?

Ostatnią rzeczą, której potrzebują niepełnosprawni, jest współczucie. Chcielibyśmy zrozumienia. Może nie tyle, że "Ooo, rozumiem, że jesteś niepełnosprawnym, więc masz gorzej". Chodzi o zrozumienie, że ja mam inaczej niż ty.

Jest taka mądra odpowiedź na pytanie, gdzie zaczyna się niepełnosprawność: tam, gdzie pojawia się przeszkoda, której nie można pokonać. Wszystko zależy od okoliczności. Jeżeli znajdziemy się na środku jeziora i z naszej dwójki tylko ja potrafię pływać, to ty jesteś w tej sytuacji niepełnosprawna.