Otwierają siłownie, takiego zainteresowania ćwiczeniami nikt nie przewidział, będzie oblężenie
Jak przystało na naród, który wydał na świat Pudziana, na żadną informację nie czekaliśmy z takim utęsknieniem, jak na wiadomość, że ponownie zostaną otwarte siłownie. Miliony Polaków deklarują, że po zakończeniu kwarantanny zwiększą liczbę treningów. Zaczną 6 czerwca, bo wtedy ponownie ruszą siłownie w Polsce.
– Przed epidemią z różnego rodzaju obiektów sportowych korzystało ok. 40 proc. Polaków. Dziś aż 75% z nich zapowiada, że wybierze się tam ponownie, gdy znów zostaną otwarte – mówi Adam Radzki, członek zarządu Benefit Systems, firmy która stworzyła popularny w wielu firmach programu MultiSport.
Czytaj też: Półmaraton z dzieckiem w wózku. Ci ojcowie–biegacze na treningi zabierają zabawki i pieluchy
Jeśli wierzyć badanym, fitness kluby i siłownie niebawem przeżyją oblężenie, bo tuż po ich ponownym otwarciu, do ćwiczeń zamierza wrócić ponad 9 milionów Polaków.
Od 6 czerwca, gdy ponownie ruszą siłownie i fitness kluby, nic nie będzie już takie samo.
W siłowniach co druga maszyna do ćwiczeń ma być wyłączona z użytkowania, a w salach zajęć fitness narysowane zostaną linie na podłodze, które wyznaczą obowiązkowe odstępy pomiędzy ćwiczącymi.
I największa zmiana: po treningu nie będzie można skorzystać z prysznica czy sauny, ani nawet wysuszyć włosów.
Dostałem po kieszeni, ale poradzę sobie
Paweł Tarkowski jest trenerem personalnym, specjalizuje się w ćwiczeniach z "kettlem". Przed kwarantanną codziennie prowadził na siłowni zajęcia indywidualne z klientami, a także zajęcia grupowe.– W czasie kwarantanny wzrósł popyt na usługi online. Na taką formę współpracy zdecydowało się wielu moich kolegów. Założyli grupy na Facebooku i robili dla klientów treningi live.
Na początku ćwiczenia były darmowe, z czasem wprowadzili opłaty – mówi mi.
– Mieli sprzęt w domu, ale nie umieli skomponować odpowiednich treningów. Części podopiecznych ułożyłem plany treningowe uszyte na miarę i dostosowane do ich umiejętności. Przygotowanie planów zajęło mi sporo czasu, zdecydowanie wole treningi na żywo – tłumaczy Paweł.
Próbował podtrzymać regularne treningi indywidualne, zapraszał ćwiczących nawet do swojego mieszkania, ale szybko uznał, że to zły pomysł i nie czuje się z tym dobrze.
– Teoretycznie w takiej sytuacji nie ponoszę żadnych kosztów, bo siłownię robię w swoim domu, nie muszę też płacić ryczałtów trenerskich w klubach, mam cały niezbędny sprzęt. Taki tryb ćwiczeń powodował, że czułem, jakbym w ogóle nie wychodził z pracy – narzeka.
Na inne, proponowane przez niego lokalizacje, klienci się chcieli się zgodzić. – Straciłem kontakt z 90 procentami moich podpieczonych – mówi Paweł.
– Dostałem mocno po kieszeni w ostatnich tygodniach. Te dwa miesiące przeżyłem dzięki oszczędnościom. Plany treningowe układa się raz na 5 tygodni, nie jest to stały zarobek.
Jego zdaniem 6 czerwca Polacy nie rzucą się na siłownie. Jego zdaniem sama branża fitness się oczyściła. – Odpadli słabi trenerzy. Ja straciłem finansowo, ale tuż przed rozpoczęciem pandemii byłem w trakcie przygotowania dużego kursu online, który niebawem trafi do sprzedaży, dam sobie radę.
Sparingi bez maseczek
Wielu trenerów nie czekało na ponowne otwarcie siłowni czy klubów sportowych tylko zaczęło prowadzić treningi w plenerze.– Gdy zezwolono na zajęcia na świeżym powietrzu, zaczęliśmy organizować treningi na w małych grupach – mówi Robert Henek, trener brazylijskiego jiu-jitsu i trener personalny – Na tyle, na ile było można, wprowadziliśmy środki ostrożności. Sporty walki są specyficzną dyscypliną, pewne rzeczy są nie do przeskoczenia.
– Zdecydowana większość osób na treningach to ludzie młodzi, w sile wieku i zdrowi. W ich przypadku ryzyko zakażenia czy poważnych konsekwencji zdrowotnych jest niskie – tłumaczy Robert.
On w czasie pandemii nagrał trzy filmy treningowe dla osób, które u niego trenują. W ten sposób chciał zmotywować swoich klientów w trudnym dla wszystkich okresie.
– Indywidualne konsultacje w ramach sportów walki nie dałyby szczególnego efektu. W przypadku BJJ najwięcej dają treningi z partnerem.
– Większość ruchów, które robimy, uzależniona jest od tego, co robi przeciwnik. W domu można oczywiście wykonywać ćwiczenia na poprawę koordynacji, siły czy gibkości – tłumaczy Robert.
– Sam tak robiłem, grałem w kosza czy ćwiczyłem z kettlem – mówi. – Mam szczęście, że moja dziewczyna też trenuje jiu-jitsu, więc wspólnie uczyliśmy się nowych technik.
– Sport nie musi oznaczać ciężkich treningów 5 razy w tygodniu na siłowni i "przerzucania żelaza". Polecam sporty walki – zachęca Robert. – Każdy może się spocić, zmęczyć, a przy tym rywalizować. Ważny tutaj jest też kontakt z innymi ludźmi, tego przecież nam najbardziej brakowało w czasie kwarantanny – dodaje.