Biegać czy nie biegać? To pytanie nurtuje wszystkich miłośników aktywności na świeżym powietrzu. Policja straszy karami, minister zdrowia apeluje, by darować sobie treningi. Co na to biegacze?
Wedle rozporządzenia rządu z 10 kwietnia bieganie jest realizacją podstawowych potrzeb życiowych – albo i nie jest. Nikt tego jednoznacznie nie określił. Dlatego w ostatnich dniach pojawiło się wiele informacji o tym, że biegacze zostali ukarani surowymi karami administracyjnymi za przebywanie w miejscu publicznym bez ważnego powodu.
Także Główny Inspektorat Sanitarny wydał zalecenie, by powstrzymać się od uprawiania sportów takich jak bieganie, jazda na rowerze i rolkach. GIS zaleca, by o kondycję dbać w domu.
Nie trzeba było długo czekać, by na forach i grupach biegowych rozgorzała dyskusja, jak to w końcu jest z tym bieganiem i czy trzeba bać się policji wychodząc na zewnątrz.
Nie godzę się na kary, będę walczył w sądzie
– Uważam że karanie przez służby biegających zachowujących odpowiedni dystans jest „rozbojem” i okradaniem ludzi, przed tym trzeba się bronić i wzajemnie wspierać – deklaruje Wojciech – Bieganie z zachowaniem odpowiedniego dystansu daje więcej benefitów, niż zagrożeń, a próby karania są bezprawne.
Treningi Wojtka się nie zmieniły. Niedawno kupił wózek biegowy i ma zamiar zabierać swoją półtoraroczną córkę na treningi.
– Omijam parki. Często spotykam po drodze patrole. Biegam z zachowaniem odpowiedniego dystansu, trenuję, by zachować zdrowie psychiczne i odporność. Dlatego nie godzę się na karanie, nawet gdybym musiał walczyć o tę wolność w sądzie – tłumaczy Wojtek.
– Dla mnie bieganie to od zawsze czas bycia ze sobą, choć w 95 procentach biegam z podcastami czy muzyką – dodaje.
– Nie mam strachu przed wirusem, a kiedy mijam innych biegaczy, zawsze macham im na powitanie. Współczuję wszystkim zamkniętym w domach i robię swoje – mówi.
Półmaraton na własnym podwórku
Przemek niedawno przebiegł półmaraton pokonując 80-metrową pętlę na swoim podwórku. – Co trzy kilometry zmieniałem kierunek – mówi.
Przemek jest "ultrasem", na koncie ma także maraton z córką w wózku biegowym. Prowadzi bloga biegazmzwozkiem.pl.
– Biegać czy nie biegać? Niech każdy sam decyduje – stwierdza. – Nie biegam w miejscach publicznych z prostego powodu: nie chcę denerwować ludzi, którzy nie mogą uprawiać swoich ulubionych sportów.
– Większość ludzi siedzi teraz w domach, często są zamknięci w małych mieszkaniach z dziećmi. Nie wychodzą na dwór, jeżeli zobaczą mnie biegnącego, mogą zacząć się zastanawiać, dlaczego oni zachowują się zgodnie z zaleceniami, a ja nie – tłumaczy Przemek.
– Dlatego wybrałem bieganie po schodach na zaledwie 73 stopniach oraz bieganie na parkingu po 80-metrowej pętli na terenie mojej nieruchomości – mówi.
– Jeśli ktoś będzie zachowywać wszystkie środki ostrożności, nie narazi siebie czy innych na zakażenie – Przemek wie, co mówi, bo jest farmaceutą. – Jednak bieganie w przestrzeni publicznej w obecnych warunkach przede wszystkim jest nie fair wobec innych – podkreśla.
– Z drugiej strony, jeżeli ktoś mieszka poza miastem, z dala od ludzi i może biegać po wiejskich drogach... – zastanawia się.
– Czeka nas poluzowanie zakazów, wiec musimy się nauczyć funkcjonować w środowisku razem z wirusem, ale nie można traktować biegaczy jak przestępców, których należy bezprawnie karać – mówi Wojtek.