Największa światowa panika dotycząca wirusów wybuchła 51 lat temu. Czego baliśmy się w 1969 roku?

Andrzej Chojnowski
Wszyscy dzisiaj żyjemy tematem koronawirusa, od stu lat nie było równie groźnej pandemii na świecie. To nasz wspólny niewidzialny wróg, wirus, na którego nie ma szczepionki ani leku, choroba która jednych zabija, a inni przechodzą ją bezobjawowo. 51 lat temu baliśmy się wirusa bez porównania bardziej groźnego.
24 lipca 1969 roku, prezydent USA, Richard Nixon, rozmawia z członkami misji Apollo 11, zamkniętymi w hermetycznie szczelnej kapsule bezpieczeństwa, na pokładzie okrętu USS Hornet Fot: NASA/Public Domain
Mnóstwo osób ma już lekką paranoję z powodu pandemii. Z jednej strony siedzimy w domach, żeby się nie zarazić, z drugiej strony — docierają do nas informacje, że mniej więcej 80 procent mieszkańców Ziemi zarazi się koronawirusem.

Boimy się słusznie. Nikt z nas nie pamięta (bo nie może) pandemii grypy hiszpanki, więc to jest najpoważniejsze pandemiczne doświadczenie dla nas wszystkich. Dociera do nas, że nowy, nieznany wróg, jest bardziej niebezpieczny, niż sądziliśmy.

Czy to największa panika ostatnich stu lat związana z wirusami i chorobami? Zdecydowanie nie, największa miała miejsce 51 lat temu, tylko wielu z nas nie ma o niej pojęcia.


W 1969 roku człowiek po raz pierwszy stanął na powierzchni Księżyca. Co więcej, to była pierwsza wizyta istoty ludzkiej na jakimkolwiek ciele niebieskim innym niż Ziemia.

Wcześniej oczywiście ludzie byli wysyłani na orbitę Ziemi, członkowie misji Apollo 8 okrążyli Księżyc, ale dopiero w lipcu 1969 roku Neil Armstrong i Buzz Aldrin jako pierwsi ludzie w historii stanęli na jego powierzchni (trzeci, Michael Collins, pozostał na orbicie Księżyca).

Na Ziemi zapanowała wręcz powszechna euforia. Ludzie niemal pod każdą szerokością geograficzną, bez względu na język czy religię, cieszyli się z tego, że mieszkańcy Ziemi dokonali takiego przełomu w historii eksploracji Kosmosu. Na chwilę na drugi plan zeszła zimnowojenna rywalizacja ZSRR i USA, prowadzona przecież także w przestrzeni kosmicznej.
Na pewno wielu z was widziało zdjęcia amerykańskich astronautów fetowanych w różnych krajach, w 1969 roku traktowani byli jak gwiazdy pop, ludzie ich ściskali, całowali, robili sobie z nimi zdjęcia. Armstrong, Aldrin i Collins odwiedzali szkoły, zakłady pracy i stacje telewizyjne opowiadając o swojej wyprawie na Księżyc.

To, czego większość nie wie, to, że przez trzy tygodnie cała trójka była traktowana przez NASA jako najgroźniejsi ludzie na świecie. Więcej nawet — najgroźniejsi ludzie w historii. Amerykanie obawiali się bowiem, że Armstrong, Aldrin i Collins przywlekli z Księżyca na Ziemię nieznanego wirusa, który potencjalnie może zabić całą ludzkość.

Powody do takich obaw były poważne: wystarczy przypomnieć sobie los Azteków zdziesiątkowanych błyskawicznie przez przywleczoną z Europy przez Hiszpanów pałeczkę Salmonelli wywołującą tzw. dur rzekomy. Dwie epidemie tej choroby uśmierciły 80 procent populacji Azteków. To najstraszniejsze żniwo jakie zebrała jakakolwiek choroba w historii. Szacuje się, że dżuma zabiła ok. 50 procent populacji średniowiecznej Europy.

W obawie przed "księżycową zarazą" trójka astronautów musiała spędzić trzy tygodnie w ścisłej izolacji w obiekcie NASA w Houston, dzisiaj noszącym nazwę Johnson Space Center.

24 lipca 1969 roku, po wylądowaniu na Ziemi i przetransportowaniu na okręt USS Hornet, astronauci musieli założyć specjalne skafandry, a następnie zostali zamknięci w specjalnej kapsule ochronnej, w której obniżono ciśnienie powietrza. Na wypadek, gdyby doszło do jakiejś nieszczelności, niższe ciśnienie gwarantowało, że "zainfekowane" powietrze zostanie wessane z powrotem do środka.

Następnie cała trójka została przetransportowana do Houston i tam, 27 lipca 1969 roku, rozpoczęła się ich oficjalna kwarantanna.
Astronauci mogli kontaktować się ze światem zewnętrznym w ograniczony sposób, Neil Armstrong świętował nawet urodziny w izolacji. Takie same środki ostrożności zostały zastosowane w odniesieniu do kilkudziesięciu kilogramów skał księżycowych, na nich też mógł osiąść zabójczy kosmiczny wirus.

Podobne środki ostrożności podjęto w przypadku misji Apollo 12 i Apollo 14, Apollo 13 zostało wyłączone z tej procedury, bo jak wiadomo, astronauci nie dotarli na powierzchnię Księżyca.

Księżycowej zarazy nie wykryto, zatem po powrocie na Ziemię członków misji Apollo 15 w 1971 roku Amerykanie zrezygnowali z kwarantanny dla astronautów. Zabójczy wirus z Księżyca jednak nie istniał.