Biegi na klatce schodowej, półmaraton na podwórku. Tak biegacze w Polsce trenują w czasie pandemii

Aneta Zabłocka
Biegać czy nie biegać? To pytanie nurtuje wszystkich miłośników aktywności na świeżym powietrzu. Policja straszy karami, minister zdrowia apeluje, by darować sobie treningi. Co na to biegacze?
Fot. Clique Images/Unsplash
Wedle rozporządzenia rządu z 10 kwietnia bieganie jest realizacją podstawowych potrzeb życiowych – albo i nie jest. Nikt tego jednoznacznie nie określił. Dlatego w ostatnich dniach pojawiło się wiele informacji o tym, że biegacze zostali ukarani surowymi karami administracyjnymi za przebywanie w miejscu publicznym bez ważnego powodu.

Także Główny Inspektorat Sanitarny wydał zalecenie, by powstrzymać się od uprawiania sportów takich jak bieganie, jazda na rowerze i rolkach. GIS zaleca, by o kondycję dbać w domu. Nie trzeba było długo czekać, by na forach i grupach biegowych rozgorzała dyskusja, jak to w końcu jest z tym bieganiem i czy trzeba bać się policji wychodząc na zewnątrz.

Nie godzę się na kary, będę walczył w sądzie

– Uważam że karanie przez służby biegających zachowujących odpowiedni dystans jest „rozbojem” i okradaniem ludzi, przed tym trzeba się bronić i wzajemnie wspierać – deklaruje Wojciech – Bieganie z zachowaniem odpowiedniego dystansu daje więcej benefitów, niż zagrożeń, a próby karania są bezprawne.


Treningi Wojtka się nie zmieniły. Niedawno kupił wózek biegowy i ma zamiar zabierać swoją półtoraroczną córkę na treningi.

Czytaj też: Jak trenować, gdy siłownie są zamknięte, a ty nie chcesz rezygnować ze sportu i dobrej formy?

– Omijam parki. Często spotykam po drodze patrole. Biegam z zachowaniem odpowiedniego dystansu, trenuję, by zachować zdrowie psychiczne i odporność. Dlatego nie godzę się na karanie, nawet gdybym musiał walczyć o tę wolność w sądzie – tłumaczy Wojtek.

– Dla mnie bieganie to od zawsze czas bycia ze sobą, choć w 95 procentach biegam z podcastami czy muzyką – dodaje.

– Nie mam strachu przed wirusem, a kiedy mijam innych biegaczy, zawsze macham im na powitanie. Współczuję wszystkim zamkniętym w domach i robię swoje – mówi.

Półmaraton na własnym podwórku

Przemek niedawno przebiegł półmaraton pokonując 80-metrową pętlę na swoim podwórku. – Co trzy kilometry zmieniałem kierunek – mówi. Przemek jest "ultrasem", na koncie ma także maraton z córką w wózku biegowym. Prowadzi bloga biegazmzwozkiem.pl.

– Biegać czy nie biegać? Niech każdy sam decyduje – stwierdza. – Nie biegam w miejscach publicznych z prostego powodu: nie chcę denerwować ludzi, którzy nie mogą uprawiać swoich ulubionych sportów.

– Większość ludzi siedzi teraz w domach, często są zamknięci w małych mieszkaniach z dziećmi. Nie wychodzą na dwór, jeżeli zobaczą mnie biegnącego, mogą zacząć się zastanawiać, dlaczego oni zachowują się zgodnie z zaleceniami, a ja nie – tłumaczy Przemek.

– Dlatego wybrałem bieganie po schodach na zaledwie 73 stopniach oraz bieganie na parkingu po 80-metrowej pętli na terenie mojej nieruchomości – mówi.

– Jeśli ktoś będzie zachowywać wszystkie środki ostrożności, nie narazi siebie czy innych na zakażenie – Przemek wie, co mówi, bo jest farmaceutą. – Jednak bieganie w przestrzeni publicznej w obecnych warunkach przede wszystkim jest nie fair wobec innych – podkreśla.

– Z drugiej strony, jeżeli ktoś mieszka poza miastem, z dala od ludzi i może biegać po wiejskich drogach... – zastanawia się.

– Czeka nas poluzowanie zakazów, wiec musimy się nauczyć funkcjonować w środowisku razem z wirusem, ale nie można traktować biegaczy jak przestępców, których należy bezprawnie karać – mówi Wojtek.