"Potrafiłem wyjść na melanż i wrócić po trzech dniach". Piotr Witkowski o roli Chady w "Procederze"

Kamil Rakosza
– Ten człowiek miał na ulicy taki szacunek, że pół Polski było gotowe kryć go przed organami ścigania. Drugie tyle chciało go wsypać. Chada już za życia stał się legendą – mówi Piotr Witkowski. Aktor wcielił się w postać tragicznie zmarłego rapera w filmie "Proceder" Michała Węgrzyna, który dzisiaj trafia do kin w Polsce. Piotr opowiedział nam o przyjaźni z matką Tomasza Chady, wejściu w świat ulicznego rapu – i o tym, że czasem cudze demony mogą stać się nam bardzo bliskie.
Piotr Witkowski do roli Tomasza Chady musiał przejść wizualną transformację Fot. Wojciech Węgrzyn
Niewiele tegorocznych premier filmowych budzi aż tyle emocji. I niewielu polskich aktorów może powiedzieć o sobie, że miało w tym roku prawdziwe wejście smoka. Piotr Witkowski znalazł się w tym gronie. Był objawieniem festiwalu filmowego w Gdyni, po kilku latach grania trzecioplanowych postaci dostał główną rolę i wypadł świecie – w filmie "Proceder" rapera Tomasza Chadę zagrał, nomen omen, koncertowo.

Chada był kultową i tragiczną zarazem postacią świata ulicznego rapu w Polsce. Wielokrotnie lądował za kratami, kilka razy próbował też targnąć się na własne życie. Zmarł w niejasnych okolicznościach w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku w marcu 2018 r. w trakcie badań na Izbie Przyjęć.
Wcześniej zdążył zapisać się wielkimi literami w historii polskiego rapu. Takie przykłady jego twórczości, jak "Czarne Słońce" ze składanki "Hiphopowy raport z osiedla 2000" albo płyta "Od nas dla was" nagrana z raperem Pihem to klasyki polskiej ulicy.


O jego życiu opowiada film "Proceder" braci Węgrzyn, który wchodzi na ekrany kin 15 listopada. W przeddzień premiery o pracy na planie, rapowych playlistach i snuciu się po osiedlach na warszawskim Grochowie, rozmawialiśmy z Piotrem Witkowskim.

Jedną z osób, która przybliżała ci postać Chady, była jego matka – Anna Chada. Złapaliście dobry kontakt?

Tak, lubimy się. Rozmawialiśmy nawet kilka dni temu. Ania dała mi w prezencie zegarek Tomka, założę go na premierę filmu. To dla mnie bardzo ważna rzecz.

Czego się od niej dowiedziałeś o raperze? Sam Tomasz Chada nie przepadał za udzielaniem wywiadów.

Tam, gdzie w grę wchodzą wywiady czy życie sceniczne, zawsze pojawia się jakaś kreacja. Film skupia się bardziej na prawdziwej osobowości Tomka i jego życiu prywatnym. O nich opowiadała mi zarówno Ania, jak i raperzy z którymi pracowałem na planie, Vienio czy Zbuku. Dzięki nim lepiej mogłem wejść w postać Chady i, mam nadzieję, pokazać w filmie to oblicze Tomka, którego nie widać w jego twórczości.

Chada nosił wiele masek?

Sam nawijał o sobie "jest nas dwóch". Prawdopodobnie każdy z jego znajomych znał innego Chadę. Maski to jednak złe słowo, ponieważ zakłada ono pewną premedytację. On po prostu kręcił się w różnych środowiskach, patrzył na życie z różnych perspektyw. W każdą z tych tożsamości umiał doskonale wejść.
Fot. Wojciech Węgrzyn
A ty wszedłeś już w hip hop?

Zdecydowanie tak. Nie wyobrażam sobie teraz mojej playlisty bez rapu. Raz na kilka dni wrzucam sobie jakąś płytę i to naprawdę dobrze mi robi. Pomaga mi złapać balans, w najbardziej bezpośredni sposób zwraca moją uwagę na najważniejsze wartości w życiu.

Ale nie będziesz nawijał jak Sebastian Fabijański?

Nie mam zamiaru nagrywać swoich rapów. Jestem aktorem, a nie muzykiem, tego będę się trzymał. Kilku moich kolegów z branży, którzy za bardzo uwierzyli w swoje zdolności wokalne, tylko się na tym przejechało. Ja nie zamierzam zajmować się rzeczami, na których się nie znam. Czym innym jest praca nad rolą.

Jakie muzyczne klimaty były ci bliższe przed "Procederem"?

Głównie pop, rock i jazz.

Z jazzu do rapu to już nie taka kręta droga. A kto z Polski leży Ci najbardziej?

Paluch. No i Chada (śmiech).

Czyli dalej prawilnie.

Przemawiają do mnie ci raperzy, którzy w swojej twórczości pokazują uliczną mądrość. Potrafią bezpośrednio nazwać emocje, z których określeniem sam miewam problemy. Docierają do sedna, bez okrągłych słów. Nazywam to "mówieniem z ciała", szczerym, bez zbędnych konwenansów.
Fot. Wojciech Węgrzyn
Dostałeś już jakieś opinie odnośnie swojej roli ze środowiska rapowego?

Szczerze za nie dziękuję, ponieważ jak na razie wszystkie były bardzo pozytywne. Raperzy, którzy byli na planie – Zbuku, Vienio czy Kali – zbijali mi piątki i chwalili mój występ. Jestem tym mega zajarany.

Mama Chady widziała już "Proceder"?

Nie. Nie przyjdzie nawet na premierę. Powiedziała, że obejrzy go sobie w piątek 15 listopada rano.

Stresuje Cię jej opinia?

Nie wiem (śmiech). Trochę tak. Ania wie, że to jest film fabularny, a nie dokument. Wielokrotnie była gościem na planie i wie, co tam się działo. Konsultowała ze mną niektóre sceny, przy innych była po prostu widzem.

Jak mówi, już sam film jest dla niej bardzo mocnym przeżyciem. Dlatego nie chce dodatkowo budować wokół siebie jakiegokolwiek medialnego szumu.

A "Proceder" jest filmem o rapie?

Jest filmem, w którym rap jest nierozerwalną częścią świata. Tematem produkcji nie jest jednak muzyka. Hip hop jest środowiskiem, w którym żyje Tomek Chada. Jest dla niego tym, czym Gotham dla Jokera. Rap to sposób na życie Chady, jego droga ujścia dla kotłujących się w nim emocji. Sposób artystycznej realizacji.

To wszystko jest dla niej nadal bardzo świeże. Tomasz zmarł ledwie 1,5 roku temu. Zastanawiam się nad tak tym, czy powinniśmy tak szybko stawiać ludziom pomniki.

Tomek był już legendą za życia. Wielu ludzi zna tę historię, kiedy po ucieczce z więzienia, gdy ukrywał się przed policją, nagrał numer "Szukajcie aż znajdziecie" wraz z klipem. "Szukajcie aż znajdziecie, Chada nie zmienia zdania / I tak na nic się zdadzą, wasze poszukiwania" – nawijał w tym kawałku.
Gość miał na ulicy taki szacunek, że pół Polski było gotowe kryć go przed organami ścigania. Z drugiej strony drugie tyle chciało go wsypać. Przedwczesna śmierć przerwała jego drogę jako artysty, ta postać nadal mocno oddziałuje na naszą wyobraźnię.

W którymś z wywiadów mówiłeś, że w czasie przygotowań do roli snułeś się po osiedlach, które odwiedzał w przeszłości Chada. Co ci powiedział głos bloków?

To było tak, że dosiadałem się na ławce do mieszkańców. Rozmawialiśmy, paliliśmy papierosy. Dzięki temu łatwiej byłoby mi wejść w postać mojego bohatera. Poznawałem jego środowisko, doświadczenia ludzi, których znał i ich problemy.

Pojawiałeś się tam jako Piotr Witkowski czy w charakteryzacji Tomasza Chady?

(śmiech) W charakteryzacji nie, ale w ciuchach z filmu.

Wśród demonów Chady znalazłeś jakieś własne?

Jak zadałeś to pytanie, zacząłem się nad tym zastanawiać. Myślę, że tak. Potrafiłem wyjść z domu w piątek i wrócić po trzech dniach. Zaczynam jednak doceniać codzienność, w opozycji do wszystkiego, co pompuje w nas współczesny świat – dążenia do sukcesu, haju po używkach, do szybkiej miłości.

Mamy w sobie coś takiego, że kiedy wszystko staje się spokojne i normalne, zaczynamy się nudzić. Szukamy nowych wrażeń, tak jakby pociągał nas chaos. Tomasz Chada w pewnym momencie życia dostrzegł bezsens tego wszystkiego. Zauważył, że to czego naprawdę potrzebuje to dobra kobieta i ładny dom, a nie desperackie poszukiwanie bodźców. Szkoda, że nie zdążył zrealizować tych planów.