W mieście Volvo ci więcej. Kompaktowy XC40 to SUV gotowy na (prawie) wszystko

Andrzej Chojnowski
Czy rozmiar ma znaczenie? W motoryzacji niekoniecznie. Samochody muszą być mniejsze i bardziej zwrotne, żeby mogły radzić sobie w miejskiej przestrzeni – tak jak Volvo XC40
Fot. naTemat
Najbardziej zatłoczonym miejscem jakie umiem sobie wyobrazić (poza, rzecz jasna, parkingiem pod IKEĄ w sobotnie popołudnie) jest rynek kompaktowych SUV-ów. Każdy producent chce na nim być, poza Bentleyem i Rolls-Royce'em, ale to pewnie tylko kwestia czasu i za jakiś czas na rynek, cały na biało, wjedzie mały SUV-ik ze skrzydlatą boginią na masce. Wspomnicie moje słowa...

Każdy producent jest bowiem przekonany, że musi znaleźć się na rynku małych SUV-ów, bo to może dla niego być albo nie być, zwłaszcza jeśli reszta jego oferty wygląda tak, że z grzeczności można jedynie ziewnąć. Powód jest prosty: kompaktowe SUV-y to najpopularniejszy rodzaju samochodu, auto które zaspokaja dwie potrzeby u kierowców: z jednej strony chcielibyśmy jeździć na co dzień autem wielkim i brutalnym jak kombajn zbożowy, z drugiej strony – nie chcielibyśmy cierpieć niewygód związanych z parkowaniem takiego kombajnu na wspomnianym parkingu pod IKEĄ.
Rozwiązaniem, jak to zwykle w życiu bywa, jest kompromis: samochód, który ma to, co mają duże samochody, ale jednocześnie pozwala poruszać się w zatłoczonym mieście bez większego kłopotu. No i nie pali tyle, co prom pasażerski. Same plusy, bez minusów? Prawie, bo zostaje jeszcze wygląd. Tutaj nawet zasłużeni producenci potrafią sobie wybić zęby tak widowiskowo, że mogliby z powodzeniem zaprezentować swój akt w "Mam talent". Powiedzmy sobie wprost, kompaktowy SUV to niełatwa sztuka.

Tam, gdzie jedni dokonują zbrodni na dobrym smaku, inni z gracją radzą sobie z tematem. No, ale żeby poruszać się z wprawą w świecie designu, trzeba mieć to "coś". A jeśli ktoś ma "to coś", z pewnością są to Skandynawowie. Los wobec nich nie jest sprawiedliwy – przez większość roku muszą walczyć to, by nie zginąć w śnieżycy albo w zetknięciu z watahą wilków, ale za to wyznaczają od lat trendy tego, co jest modne, stylowe i wysmakowane.
W ten sposób dochodzimy do firmy Volvo i modelu XC40. Co my tu mamy? Kompaktowy miejski SUV, który może niekoniecznie pokona Bieszczady podczas roztopów (to akurat mało komu się uda), ale za to w wielkomiejskiej przestrzeni będzie nie tylko radził sobie dobrze, ale i znakomicie wyglądał. Zacznijmy więc od wyglądu. Ten samochód to fenomen. Firma, która ma w ofercie dwa bardzo wyraziste SUV-y (XC90 i XC60), mogłaby pokusić się po prostu o zrobienie wersji "slim" swoich bestsellerów.

To byłaby droga na skróty, ale bardzo racjonalna. Tymczasem XC40 ma swój styl, widać wprawdzie od razu, kim są jego starsi kuzyni, ale to samochód o własnym, bardzo wyrazistym charakterze. XC40 jest zwarte, ale ma niezwykle atrakcyjną sylwetkę. Gdyby ten SUV był mężczyzną, można by uznać, że ostatnie pół roku ciężko i mądrze przepracował na siłowni. Jest dobrze – przetłoczenia na drzwiach XC40 to dla mnie designesrki sztos, niejeden producent próbował tego rodzaju rozwiązań, niewielu się to jak dotąd udało. Nikomu nie udało się to tak dobrze jak marce Volvo.
Auto wygląda na bardzo nisko osadzone, o nisko poprowadzonej linii dachu. To złudzenie optyczne, ale niezwykle efektowne, dzięki niemu samochód sprawia wrażenie jeszcze bardziej dynamicznego. Wnętrze to znajoma, skandynawska stylistyka – oszczędna, ale bez zarzutu, stonowana, ale stylowa. Co ważne – całość jest świetnie wykonana. Tablica rozdzielcza i konsola środkowa nawiązują do większych SUV-ów z oferty Volvo, ale to dobrze, bo mamy do czynienia z wzorcowymi rozwiązaniami jeśli chodzi o czytelność i stylistykę. Tak trzymać.
Są wreszcie schowki, cała masa. Nie wiemy, kim jest ten, kto zaprojektował funkcjonalne rozwiązania w tym samochodzie, ale mamy nadzieję, że za swoją pracę zgarnął solidną premię, bo spisał się znakomicie – we wnętrzu można pomieścić masę rzeczy, a możliwość aranżacji przestrzeni w bagażniku na kilka sposobów pozwala dostosować ją do własnych potrzeb, co w praktyce oznacza, że szanse na to, by jajka dojechały do domu w stanie nienaruszonym i nie zapaćkały torby z laptopem, znacząco rosną.
Sam komfort jednak nie sprawi, że auto ruszy z miejsca. Co w takim razie jest do wyboru, jeśli chodzi o silniki? Zdecydowanie najciekawsza opcja to hybryda typu plug-in, w takim wariancie silnik benzynowy o pojemności 2 litrów i mocy 180 KM wspomagany jest przez jednostkę elektryczną ładowaną "z gniazdka", która generuje dodatkowe 82 konie mechaniczne. To może nie najtańsza, ale z pewnością najbardziej nowoczesna wersja. Pierwsza, którą powinien rozważać świadomy ekologicznie mieszkaniec dużego miasta.

Nowoczesność to jednak nie tylko technologia, ale też nowoczesne myślenie o tym, jakie funkcje powinien spełniać samochód i w jaki sposób mógłby lepiej służyć właścicielowi – i nie tylko jemu. Odpowiedzią Volvo jest niecodzienny car-sharing, czyli możliwość współdzielenia Volvo XC40 z bliskimi poprzez aplikację w telefonie, bez konieczności posiadania kluczyka.
To genialne rozwiązanie, dzięki któremu samochód możesz pożyczyć znajomemu na takiej samej zasadzie jak szklankę cukru. W porządku, tak właśnie powinno być, bo jeśli motoryzacja ma się rozwijać, projektanci muszą nieustannie łamać bariery i zrywać z tym, co tradycyjne w myśleniu o tworzeniu samochodów. A kto zrobi to lepiej niż Szwedzi? Konkurentów nie widać.

Dlaczego piszemy o XC40? Volvo "przeSUVa" koniec roku i umożliwia zamówienie dowolnie skonfigurowane Volvo XC40 z roku modelowego 2020 w cenie z... roku 2019. To oznacza, że możecie kupić je znacznie taniej, oszczędzając nawet 23 600 zł.

Artykuł powstał przy współpracy z Volvo Car Poland.