Ordo Iuris wydało poradnik dla nauczycieli. Chodzi o traktowanie uczniów transseksualnych
Polskie szkoły zmagają się z wieloma problemami. W wielu placówkach brakuje nauczycieli i psychologów, nie ma pieniędzy na remonty i zakup nowoczesnych pomocy dydaktycznych, uczniowie skarżą się na prześladowanie ze strony rówieśników, nie brakuje przypadków przemocy.
Lista spraw wymagających naprawy jest dłuższa. Jednak zdaniem przedstawicieli Ordo Iuris największe zagrożenie stanowi "przemoc genderowa". Jej ofiarą padają nauczyciele, którzy są "terroryzowani" przez uczniów nieidentyfikujących się ze swoją płcią biologiczną lub z żadną płcią. I "zmuszają" pedagogów do używania zaimków dyktowanych przez genderową modę.
Nauczyciele kontra gender
Aby przyjść z odsieczą tym uciśnionym nauczycielom, prawnicy z Ordo Iuris stworzyli poradnik "Gdy Kasia twierdzi, że jest Tomkiem. Aspekty prawne genderowych sporów o zaimki w polskiej szkole". Ma to być remedium "na realne problemy, jakie mają miejsce w polskich szkołach".
– Poradnik jest odpowiedzią na sytuacje, które mają miejsce w niektórych polskich szkołach, kiedy to uczniowie żądają od nauczycieli, aby zwracali się do nich z użyciem zaimków oraz imion właściwych dla płci przeciwnej. Naszym celem jest oddanie w ręce nauczycieli praktycznego narzędzia, które da im większe poczucie bezpieczeństwa oraz dostarczy argumentów w sytuacji, w której zmierzą się z presją na nich wywieraną – stwierdził podczas prezentacji poradnika jego autor, radca prawny Marek Puzio.
Autor poradnika nie kryje, że nie ma zrozumienia do młodych, którzy nie identyfikują się z własną płcią i decydują się na korektę płci. Jeszcze mniej zrozumienia ma jednak do tych, którzy ich w tym wspierają. "Nie brakuje organizacji i aktywistów, którzy utwierdzają młodych ludzi w zgubnym przeświadczeniu, że w gruncie rzeczy jest to nie tyle 'zmiana', co 'uzgodnienie' lub 'korekta' płci polegające na dopasowaniu ciała do subiektywnych przekonań i odczuć danej osoby. To one bowiem, nie ludzka anatomia, miałyby decydować o tym, czy ktoś jest mężczyzną, czy kobietą" – napisał już we wstępie Puzio.
I stwierdził, że zarówno uczniowie, jak i aktywiści coraz częściej wywierają presję, by personel szkolny używał imion i zaimków, jakich żądają ci, którzy decydują się na korektę płci. I są w tych żądaniach bezwzględni, przez co cierpią porządni nauczyciele. Porządni, czyli tacy, którym się te zaimki nie podobają. "Ci, którzy mają odwagę stanąć po stronie elementarnej prawdy na temat obiektywnego charakteru ludzkiej płciowości, muszą się nieraz mierzyć z naciskami, presją czy szantażem emocjonalnym" – pisze radca prawny Ordo Iuris.
Brońcie się!
Jakie porady mogą znaleźć ci "szantażowani przez genderowe bojówki" nauczyciele? Radca prawny Ordo Iuris, zgodnie z zapowiedzią, daje im oręż w postaci przepisów. Jak stwierdza, o tym, jakie ktoś ma imię, nazwisko oraz płeć, decydują zapisy w aktach stanu cywilnego, w tym w akcie urodzenia. "Odmienne od tych z aktu stanu cywilnego oznaczenia imienia oraz płci ucznia, zawarte na przykład w wewnątrzszkolnym systemie, nie powinny być zatem traktowane jako wiążące dla nauczyciela i innych członków społeczności szkolnej" – pisze Puzio.
Innymi słowy, jeśli nawet wewnętrzny regulamin pozwala nauczycielom, by do Tomka mówić Kasia, bo on tak się identyfikuje, to Puzio radzi, by nauczyciel to ignorował. Co więcej, jego zdaniem nauczyciel ma prawo ignorować także przedłożone przez ucznia lub jego rodziców zaświadczenie od seksuologa stwierdzające transseksualizm.
Dalej autor poradnika podważa opinie "aktywistów LGBT", którzy sugerują, że odmowa używania preferowanych przez ucznia, ale niezgodnych z płcią zaimków to dyskryminacja. "Dyskryminacja oznacza nieuzasadnione, niekorzystne traktowanie jakiejś osoby w porównaniu do innych osób, znajdujących się w podobnej sytuacji. Zwracanie się do uczniów zgodnie z danymi poświadczonymi urzędowo jest wyrazem równego traktowania wszystkich uczniów" – twierdzi radca prawny.
Radca prawny Ordo Iuris twierdzi również, że nauczyciele nie powinni bać się pozwów o naruszenie dóbr osobistych od uczniów transpłciowych. W jego opinii bowiem "poczucie przynależności do danej płci" nie jest dobrem osobistym, a co za tym idzie, nie podlega ochronie. "Nauczyciel może zatem argumentować, że zwracanie się do ucznia zgodnie z jego danymi metrykalnymi jest działaniem w granicach porządku prawnego. (...) Ponadto zwracanie się do ucznia zgodnie z jego danymi metrykalnymi stanowi przejaw korzystania z konstytucyjnie chronionych wolności sumienia i religii" – podpowiada Puzio, powołując się na zapisy Kodeksu cywilnego. I sugeruje, że nauczyciel może spokojnie ignorować prośby o stosowanie konkretnego imienia czy zaimków, dopóki uczeń nie przedstawi dowodu, że zmienił imię w urzędzie stanu cywilnego.
Ignoruj ucznia dla jego dobra
W kolejnym rozdziale poradnika Puzio już wręcz przestrzega nauczycieli i dyrekcje szkół przed uleganiem uczniom, którzy nie identyfikują się z własną płcią. Zjawisko "gwałtownego wzrostu deklaracji transseksualnych" nazywa wprost społeczną epidemią, która jest wywołana przez kulturę, media i działania "działaczy protransseksualnych".
"Stosowanie zatem w szkole wobec konkretnego ucznia zaimków i imienia właściwych dla osób płci przeciwnej może utrwalać w nim nieprawidłowość w postrzeganiu własnej płciowości. Jednak to nie wszystko. U dzieci, które słyszą, że o płci nie decyduje budowa anatomiczna, może się pojawić niepewność co do własnej płciowości. Już samo informowanie o tym, że tożsamość płciowa niektórych osób nie pokrywa się z ich płcią biologiczną, może być szkodliwe" – czytamy w poradniku. Jednym słowem według Puzio nauczyciel ignorujący taką prośbę ucznia de facto działa dla jego dobra, bo może zawrócić z drogi wiodącej do nieodwracalnej decyzji o tranzycji.
Nieuleganie presji jest według Puzio korzystne także dla innych uczniów. Nauczyciel, owszem, powinien dbać o to, by oni nie szkalowali tego, kto nie identyfikuje się z własną płcią. Ale nie powinni być też zmuszani do tego, zwracać się do takiego ucznia z użyciem zaimków i imienia niezgodnych z jego płcią. "To również należy traktować jako zachowanie przemocowe" – pisze w poradniku Puzio.
Ordo Iuris pomoże
Radca prawny sugeruje też, że nauczyciele mogą śmiało zignorować polecenie dyrektora, jeśli ten każe im zwracać się do ucznia wybranymi przez niego zaimkami. "Dyrektor szkoły, jako kierownik zakładu pracy, zobowiązany jest szanować godność i inne dobra osobiste zatrudnionych w szkole nauczycieli. Zmuszanie nauczyciela do stosowania zaimków i imienia niezgodnych z płcią ucznia może naruszać chronione konstytucyjnie wartości takie jak: godność, wolność wypowiedzi, wolność sumienia oraz wolność religii. Powyższe prowadzi do wniosku, że dyrektor szkoły nie może wydać nauczycielowi wiążącego polecenia stosowania wobec ucznia lub innej osoby w przestrzeni szkolnej imienia i zaimków sprzecznych z posiadaną przez nich płcią" – podpowiada Marek Puzio. Jego zdaniem nauczyciel ma prawo odmówić używania takich zaimków nawet wtedy, gdy obligować będzie go do tego statut szkoły czy inne wewnętrzne regulaminy.
W konkluzji Puzio stwierdza, że nikt – ani sam transpłciowy uczeń, ani jego rodzice, ani dyrekcja – nie może zmusić nauczyciela do stosowania tych genderowych zasad zwracania się do ucznia. A tym pedagogom, którzy będą do tego przez kogokolwiek zmuszani, autor radzi sięganie po pomoc prawną, a nawet wytaczanie procesów. W ewentualnej sądowej walce nie będą osamotnieni – pomoże im, rzecz jasna, Ordo Iuris.
"W razie naruszenia praw pracowniczych nauczyciela, powiązanego z podjęciem przeciw niemu określonych działań, takich jak wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, nałożenie kar pracowniczych czy też kierowanie roszczeń ze strony uczniów i ich rodziców, na przykład w postępowaniu o ochronę dóbr osobistych, prawnicy Instytutu Ordo Iuris gotowi są zapewnić nauczycielom nieodpłatną pomoc prawną, łącznie z reprezentowaniem ich we właściwym postępowaniu" – zapewnia w ostatnich zdaniach poradnika Marek Puzio.
Czytaj także: https://dadhero.pl/287419,don-stanislao-to-film-ktory-uruchomi-lawine-odejsc-z-kosciola-katolickiego