Tata przyszedł na basen z dziećmi, laptopem i komórką. Smutniejszej sceny dawno nie widziałem
Święta państwowe to świetny wynalazek. Wystarczy troszkę pokombinować z urlopem i można mieć naprawdę sporo wolnego. Tak było teraz, w sierpniu. Wziąłem urlop na piątek 16 i mogłem wyruszyć na czterodniowy wypoczynek na Mazury. Ale nie będę tego wyjazdu wspominał dobrze. Wszystko przez scenę, którą oglądałem, siedząc przy niewielkim basenie w pensjonacie.
Tato, patrz!
Przyszedłem tam rano, tuż po śniadaniu, i długo cieszyłem się ciszą. Ale około południa pojawił się tam mężczyzna z dwójką kilkuletnich dzieci. Dziewczynka i chłopiec mieli ze sobą dmuchane kółka i inne akcesoria, a ich tata przytaszczył laptopa i komórkę. One natychmiast wskoczyły do wody, on usiadł na leżaku i otworzył komputer. Bezpieczeństwa dzieci pilnował, tego odmówić mu nie można. Co chwila podnosił wzrok, by sprawdzić, czy syn i córka są w tej płytszej części basenu, jak o to prosił.
Rzecz w tym, że dzieci oczekiwały od niego czegoś więcej niż tylko tego, że będzie czujnym ratownikiem. Zwłaszcza chłopiec, który prezentował w wodzie przeróżne ewolucje. – Tato, patrz, robię fikołka w wodzie! – krzyknął. – Tato, zobacz, umiem zrobić śrubę – zawołał po chwili. To jego "tato, spójrz" zabrzmiało jeszcze wiele razy, bo chłopcu ewidentnie zależało na tym, by wzbudzić podziw w oczach ojca. Tyle że ten był skupiony na tym, co śledził na ekranie laptopa.
Za pierwszym razem jeszcze mruknął coś w rodzaju "No brawo, świetnie", ale przy kolejnych wezwaniach "tato, patrz" nawet na to się nie zdobył. A w końcu zirytowany wypalił: – Zajmijcie się sobą i nie przeszkadzajcie mi. Mówiłem przecież, że muszę pracować. Chcecie jeździć do takich fajnych hoteli? To dajcie mi na to zarabiać.
Jest, a jakby go nie było
Nie chcę pochopnie oceniać. Może facet miał gorszy dzień? Może chciał odpocząć, cieszyć się wolnym dniem z dzieciakami, ale bezwzględny szef czy upierdliwy klient pokrzyżował mu plany. Choć mogło być też tak, że jest pracoholikiem i po prostu nie umie się oderwać od roboty. Ale dla jego dzieciaków to w sumie ma niewielkie znaczenie. Bo niezależnie od powodów spędziły dzień z ojcem, ale totalnie nieobecnym. A sądząc po tych wielokrotnych okrzykach "Tato, patrz" to właśnie jego obecność była im najbardziej potrzebna. A to, jak bezskutecznie żebrały o uwagę ojca, było naprawdę przygnębiającym widokiem.
Z basenu zmyłem się szybko i poszedłem na spacer. Kiedy przechodziłem tamtędy kilka godzin później, chłopiec i dziewczynka wciąż się pluskali, a ich tata wciąż siedział z laptopem na kolanach. Ewidentnie miał pracowity dzień, więc pewnie zarobił uczciwą sumkę na kolejny wyjazd z dziećmi do jakiegoś "fajnego hotelu". Pozostaje mieć nadzieję, że na tę następną wyprawę już nie zabierze laptopa i będzie mógł dokładnie zobaczyć, jak jego syn robi śrubę. Bo wychodziło mu to naprawdę świetnie.
Czytaj także: https://dadhero.pl/284935,wychowywanie-dzieci-budowanie-relacji-a-nie-rozpieszczanie