"Zabrałem syna na wycieczkę za miasto. Teraz myśli, że mam nową rodzinę"

Klaudia Kierzkowska
09 listopada 2023, 12:08 • 1 minuta czytania
"Przyznaję, nie byłem dobrym ojcem. Mam sobie wiele do zarzucenia. To praca, a nie rodzina, była dla mnie zawsze na pierwszym miejscu. Dopiero teraz, po latach, zrozumiałem swój błąd". Takimi słowami zaczyna się list, który porusza i skłania do większego zastanowienia.
Po kilku minutach ciszy Marcel powiedział słowa, które chyba zapamiętam do końca życia. fot. Annie Spratt/Unsplash
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Już w dzieciństwie byłem bardzo ambitny. Oceny, wyniki, cel – to było dla mnie najważniejsze. Zawsze mierzyłem wysoko i starałem się osiągnąć to, co sobie zaplanowałem. Często cierpiałem, płakałem.


Kariera

Kiedy kolega zdobył lepszą ocenę, nie mogłem się z tym pogodzić. Zazdrościłem, byłem zły. Na studiach także chciałem być za wszelką cenę najlepszy. Potem praca, oczywiście również ambicja wzięła tutaj górę. Pracowałem od rana do wieczora, często także w weekendy. Zdarzało mi się zarywać noce. To pieniądze i pozycja zawodowa były dla mnie na pierwszym miejscu. Nic innego się nie liczyło.

Rodzina niczego nie zmieniła

Już na studiach związałem się z Moniką, która od 9 lat jest moją żoną. Mamy 7-letniego syna. Często, jeszcze przed narodzinami dziecka słyszałem, że nie ma mnie stale w domu. Że nie znajduję czasu dla swojej żony. Szczerze? Jakoś się tym nie przejmowałem. Myślałem: pogada, pogada i przestanie. Monika po cichu liczyła, że pojawienie się dziecka coś zmieni.

Tak się nie stało. Kocham Marcela, ale jakoś nie potrafiłem zrezygnować dla niego z kariery. Widywaliśmy się naprawdę mało. Godzinę wieczorem i w weekendy.

Zrozumiałem błąd

Kiedy Marcel był mały, większość czasu spędzał z żoną. To ona się nim opiekowała, potem prowadziła i odbierała z przedszkola. Przyznaję, byłem ojcem, który stoi raczej obok. Niby jest, ale jakby go nie było.

Dopiero kiedy syn poszedł do szkoły, jakby trochę wydoroślał, zacząłem rozumieć, że to już duży chłopak, który może zaraz przestać mnie w ogóle potrzebować. Kiedy widziałem, jak moi koledzy grają ze swoimi synami w piłkę czy jadą na wycieczkę rowerową, uświadomiłem sobie, ile straciłem. Postanowiłem to naprawić.

Czas na zmiany

Na to co było, nie mam już wpływu. Czasu nie cofnę. Mogę jednak zadecydować o tym, jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Chciałem spędzić ją z synem, z moją rodziną. Nie wiedziałem, od czego zacząć. Jak się za to zabrać. Żona podpowiedziała mi pewien pomysł – wycieczka za miasto.

Tylko ja i on. Wynająłem domek nad jeziorem, kupiłem dwie wędki i zaprosiłem syna na męską przygodę. Nie mógł uwierzyć, kiedy mu zaproponowałem wspólne spędzenie weekendu. Patrzył na mnie podejrzliwie. Zgodził się.

To już koniec?

Miejsce przepiękne. Lasy, jeziora, mały, drewniany domek i my – ojciec z synem.  Niestety, mimo starań, rozmowa się nam jakoś nie kleiła. Nie mieliśmy zbyt wiele wspólnych tematów. Starałem się, jak mogłem. W niedzielę rano wybraliśmy się na ryby, zabraliśmy ze sobą prowiant. Robiłem wszystko, by sprawić synowi przyjemność, by się do niego zbliżyć.

Nie mogłem do niego dotrzeć, nie wiedziałem już, o co pytać. Po kilku minutach ciszy Marcel powiedział słowa, które chyba zapamiętam do końca życia – 'tato, powiedz wprost, że masz nową rodzinę i nas zostawiasz'.

Zaniemówiłem, po chwili zaprzeczyłem. Póki co nasza relacja nie uległa poprawie. Jednak wciąż zastanawiam się, jak mogłem być takim ojcem? Jak mogłem zrobić to swojemu synowi? Czas spędzony razem powinien być czymś normalnym, a nie powodem do szukania drugiego dna. Zawiodłem po całości. Jak mam to teraz naprawić?".

Czytaj także: https://dadhero.pl/286633,rzeczy-o-ktorych-nie-wiedzialem-dopoki-moj-syn-nie-stal-sie-nastolatkiem