Nie mam córki, więc nie wiem, jak to jest. Ale wiem, jak to jest mieć syna. Mój niedługo stanie się pełnoprawnym nastolatkiem. Mentalnie jest nim już od pewnego czasu.
Dla ojców synowie to ciężkie wyzwanie. Przeglądamy się w nich. Widzimy trochę siebie, trochę chcemy się w nich widzieć, każdy ojciec pod tym względem jest narcyzem.
Pojawia się jednak nieuchronnie dysonans poznawczy, gdy człowiek przekonuje się, że niby wszystko się zgadza, ale tak naprawdę nie zgadza się kompletnie nic, bo widzisz całkowicie inną wersję samego siebie. Niby jest podobna, klocki te same, ale inaczej poustawiane. Tak, jakby z tego samego zestawu puzzli ułożyć dwa różne obrazki.
Dopiero gdy dziecko zaczyna dojrzewać, przekonujesz się, że to nie jest i nie będzie twoja wierna białkowa kopia, tylko raczej wszechświat równoległy. To widzę każdego dnia, obserwując mojego syna. Jesteśmy podobni, a jednocześnie całkowicie różni.
To właśnie jest najtrudniejsze w relacjach z nastolatkiem. Przypomina mi to przygotowywanie rosołu. Najpierw przygotowujesz mnóstwo składników, pakujesz je do garnka, a potem gotujesz na wolnym ogniu przez wiele godzin. Dopiero na końcu przekonujesz się, czy z tej mikstury wyszło coś dobrego, czy jednak schrzaniłeś i obiadu nie będzie.
Tak jest z nastolatkami. Przez wiele lat poświęcasz czas, uczysz, bawisz się, pomagasz, wspierasz, angażujesz się emocjonalnie, a potem przychodzi moment, w którym przekonujesz się, co powstało z tego wszystkiego. Czego było za dużo, a czego za mało? I najważniejsze - co nie wyszło?
Najczęściej po prostu wychodzi coś innego, niż zakładałeś. No i super! Dzieci, które wiernie realizują "projekt" rodziców to przyszli pacjenci terapeutów. Mój 10-letni syn chce zafarbować włosy na wakacje. Moja rola? Pomogłem wybrać farbę i upewniłem się, że w razie czego kolor da się usunąć po jednym myciu.
Przyzwyczajamy się przez ileś lat do tego, że dzieci robią to, czego życzą sobie rodzice. Obowiązuje monolog, informacje płyną tylko w jedną stronę. Bunt 2-latka czy 4-latka jest do ogarnięcia, choć rodzicom wydaje się dramatem wstrząsającym podstawami życia rodzinnego.
Tymczasem nastolatek naprawdę ma własne zdanie i nie widzi powodu, dlaczego nie miałoby ono zostać wzięte pod uwagę. Jeśli nie nauczyłeś się słuchać, teraz będziesz musiał się zapisać na kurs przyspieszony. Jeśli w życiu skupiasz się tylko na sobie, popełniasz najpoważniejszy błąd w życiu, bo nastolatek chce być pełnoprawnym domownikiem.
Po czym jeszcze można poznać, że coś się zmieniło? Po tym, że coraz częściej drzwi do pokoju dziecięcego są zamknięte. Zawsze były otwarte, a tu nagle: proszę nie wchodzić.
Najpierw był szok: jak to? To jednak szybko minęło, nauczyłem się pukać i wołać.
Każdy potrzebuje prywatności, co w tym dziwnego? Dorośli nieustannie narzekają na to, jak bardzo potrzebują odpoczynku od nieustannego zajmowania się dziećmi. W drugą stronę to też działa, dzieci chcą mieć spokój od rodziców.
Wielu rodziców ma z tym problem, ale często powodem jest specyficzny rodzicielski narcyzm. "Jak to, nie jestem już najważniejszy dla mojego dziecka? Są jakieś ważniejsze osoby i sprawy niż ja?". Są i będzie ich coraz więcej.
Kolejna kwestia, trochę anegdotyczna: muzyka. Tu widzę przepaść na miarę Rowu Mariańskiego. Ostatnio w samochodzie odpaliliśmy playlistę mojego syna. Zrobiło się dziwnie, bo po raz pierwszy usłyszałem J Balvina.
Czy powinienem narzekać? W jego wieku z mojego odtwarzacza nie wychodziły płyty Iron Maiden, Motorhead i Metalliki. Moja matka była tym przerażona. Mój syn raczej nie polubi głosu Hetfielda czy Dickinsona, ale czy naprawdę musi? Czy moje dobre samopoczucie narcyza jest ważniejsze od jego poczucia własnej wartości?
I najtrudniejsza rzecz: utrata kontroli. Dotąd wszystko zależało od rodziców, ale nastolatek zaczyna decydować o sobie i tu pojawia się panika. Co, jeśli zrobi coś głupiego?
Psychologicznie to trudny moment, ale znowu wracamy do historii z rosołem. Co ugotowałeś przez poprzednie 10 lat? Czy zainwestowałeś w to, żeby między tobą a twoim dzieckiem obowiązywały zaufanie i szczerość? Jeśli tak, wszystko będzie dobrze.
"Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana" - to Heraklit. Po pierwszych kilku latach wychowywania dziecka przyzwyczajamy się do pewnej przewidywalności, ale to złudzenie. Zmiana, dzięki której dziecko staje się nastolatkiem, nie następuje z dnia na dzień. To proces. Jeśli go przegapiłeś, najwyższa pora otworzyć oczy.
Kupiliśmy tę farbę do włosów. Psiknąłem. W życiu nie wyszedłbym tak na ulicę, ale to ja! On jest zachwycony, nie odchodzi od lustra.