Opisał "świecką komunię" syna. Reakcja internautów zaskoczyła nawet Złego Ojca
- Nie ochrzcił synów, nie posłał na religię, a mimo to postanowił zorganizować dziecku "świecką komunię".
- Oburzenie, jakie wywołało wśród internautów to przedsięwzięcie, zaskoczyło nawet autora.
- - Chcieliśmy nagrodzić jego dojrzałość i determinację, a nie obrażać kogokolwiek - mówi autor Bloga Złego Ojca.
Autor Bloga Złego Ojca opisuje na swoim fanpage sceny z życia swojej rodziny. Niedawno napisał o "świeckiej komunii" starszego syna. Choć to określenie było dużym uproszczeniem przedsięwzięcia, na rodzinę polała się fala hejtu. Z tatą Młodego rozmawiamy o tym, skąd wziął się pomysł na przedsięwzięcie i dlaczego niektórzy katolicy go bronili.
Ile dzieci w klasie twojego syna nie chodzi na religię?
Troje, przez chwilę była ich czwórka.
Jak koledzy reagują na to, że Młody nie idzie do komunii w kościele?
W przedszkolu na nikim nie robiło to wrażenia, w szkole początkowo też, ale w ostatnim czasie zdarzały się przykre sytuacje. Zaskoczyło mnie to, bo jeden z chłopców zaczął wytykać syna palcami, mówić mu: "Bóg jest w tobie" przy każdej okazji. Ale to pojedynczy przypadek, zwykle nie robi to na rówieśnikach wrażenia.
Mimo że dziecko nie chodzi na religię, zorganizowaliście mu imprezę w tym "komunijnym" terminie.
Impreza to za duże słowo. Uznaliśmy, że termin jest dobry jak każdy inny. Tak jak pisałem na blogu, ten pomysł pojawił się zeszłego lata. Uznaliśmy, że to świetna okazja, żeby zmotywować syna do uczestnictwa w zajęciach dodatkowych. Jest szybki, sprytny, próbował wcześniej różnych dyscyplin sportu, ale większość porzucał, bo miał słomiany zapał.
Zaproponowaliśmy mu, że jeśli wytrwa na wybranych przez siebie zajęciach od września mniej więcej do maja, to może liczyć na nagrodę, którą sam wybierze. Termin nie do końca przypadkowy, bo mimo jego zapewnień, że nie ma problemu z tym, że koledzy dostaną prezenty za nic, chcieliśmy uniknąć sytuacji, w której poczuje się pokrzywdzony.
Jak zareagowali na ten pomysł wasi bliscy?
Na szczęście oni szanują nasze podejście. W naszym domu króluje nauka i dziadkowie nie mają problemu z naszymi wyborami. Częściej musimy to wyjaśniać obcym. Fryzjerka, która jest bardzo sympatyczną osobą, zapytała któregoś razu: to, co w tym roku komunia? Młody odwrócił się do mnie, bo był zaskoczony, że musi iść do komunii. Uspokoiłem go, że to nie jest obowiązkowe.
Twój post był szeroko cytowany przez różne media, a co za tym idzie - trafił do dużego grona odbiorców. Co pisali ci ludzie?
Różnie. Część kulturalnie pytała, inni nie przebierali w słowach, ba, nawet prowadzili polemikę sami ze sobą, przy okazji traktując swoje racje jako prawdę objawioną. Jedna z kobiet próbowała przeprowadzić analizę naszego życia, oceniać, jakimi ludźmi jesteśmy, choć przecież nas nie zna. Założyła z góry, że niewierzący znaczy źli. Tu nie ma miejsca na dyskusję.
Znajomi podsyłali mi linki do grup katolickich, gdzie pisano, że jesteśmy źli, głupi, niektórzy posunęli się do obrażania dziecka. Ale co ciekawe, w jednej z tych dyskusji bronił mnie człowiek, który deklarował się jako wierzący. Pisał, że jego zdaniem lepsze jest nasze podejście, niż posyłanie dziecka do komunii "bo tak wypada" albo dla prezentów.
Masz poczucie, że używając zbitek słów "świecka komunia", wbiłeś kij w mrowisko?
To na pewno nie było bez znaczenia. Niektórzy nie czytali już dalej, bo wydaje im się, że to słowo jest własnością chrześcijan, a zapominają, że podobnej nomenklatury używa międzynarodowy ruch komunistyczny. Tłumaczyłem, że po pierwsze jest to uproszczenie, a po drugie jeśli już rozmawiamy o samym słowie, to oznacza ono wspólnotę, społeczeństwo, a nie tylko sakrament.
Uznaliśmy, że swym kilkumiesięcznym wysiłkiem i uporem w dążeniu do celu, Młodzian udowodnił, że jest wyjątkowo dojrzałą jednostką i dołączył do takiej społeczności. Co ciekawe, ateiści też byli niezadowoleni z tego uproszczenia. Kilka osób uznało, że niepotrzebnie gloryfikuję ceremonię katolicką.
Doszedłem do wniosku, że nie ma w tym nic złego, bo przecież kościół od wieków podkradał różne tradycje, wierzenia, a nawet daty najważniejszych świąt, choćby z wierzeń słowiańskich. Boże Narodzenie - zimowe przesilenie, Wielkanoc - wiosenne. Jeśli oni mogą pożyczać od innych, to ja pożyczę sobie od nich ten termin. Tyle.
Przekonało ich to?
Może jakby czytali do końca... Wiesz, jak jest, mnóstwo ludzi czyta pierwsze dwa zdania i na tej podstawie wymyśla swoją historię. Z komentarzy dowiedziałem się np. że jedliśmy na tej "imprezie" pizzę i opłatki i jakim prawem to robiliśmy. Albo wyliczali, ile to wszystko musiało kosztować.
Angielski i lekkoatletyka, zupełnie, jakby dzieci, które przystępują do komunii, nie chodziły na dodatkowe zajęcia. Zresztą scenariusze, jak wyglądało wręczenie Młodemu klocków, też pisali niesamowite. A to nie była żadna wielka impreza! 10 osób łącznie z dziećmi, tort urodzinowy dla naszego dwulatka, świeczka, prezenty, a potem Młody dostał swoją nagrodę i pochwały za wytrwałość.
Zresztą sam prezent też był składkowy, bo sami nie kupilibyśmy mu tak drogich klocków, bo to nie wpisuje się w nasze wartości, żeby zasypywać dzieci drogimi prezentami. Chcieliśmy zmotywować do działania i to się udało, cała rodzina uznała, że złożą się na nagrodę.
Ludzie sobie dopowiadali, że szarpaliśmy eucharystię, wyśmiewaliśmy religię, a to zupełnie nie miało nic wspólnego z prawdą.
Wspomniałeś, że niektórzy porwali się na obrażanie dziecka...
Ludzie pisali obrzydliwe rzeczy, że młody jest zły, że go krzywdzimy, że jego serce jest puste. To jest bardzo wrażliwy 10-latek, jak wiele dzieci w tym wieku, nie chce nikogo skrzywdzić ani urazić. Wiele z tych komentarzy po prostu usunąłem, uznałem, że skoro jest to moja przestrzeń w internecie, to nie muszę się na to wszystko godzić.
Blog od początku miał być miejscem żartobliwym, pozbawionym politykowania. Takie lekkie historie ojca dwójki dzieci, bo chłopcy często mnie zaskakują. Od lat pracuję w zawodzie dziennikarza, lubię pisać i tak postanowiłem gromadzić wspomnienia. Fajnie, jak udaje się kogoś rozbawić albo zainspirować, ale dzieci będę bronić tam tak samo, jak robię to w realu.
Co cię najbardziej zaskoczyło w całym tym przedsięwzięciu?
Moje dziecko i jego dojrzałość. Któregoś dnia przyszedł do mnie i mówi, że trochę mu głupio, że ma dostać nagrodę za robienie czegoś, co polubił. Jemu to naprawdę sprawia przyjemność, ale potrzebował czasu, żeby się o tym przekonać. Lekkoatletyka okazała się dawać mu prawdziwą przyjemności i wierzę, że ta nagroda jest zasłużona. Wypracował ją.
Czytaj także: https://dadhero.pl/286951,jak-wychowac-syna-na-mezczyzne-nigdy-nie-mow-mu-tegi-zdania