Nie chciałem dziecka przed 30-tką. Nie jestem Piotrusiem Panem, mam ważny powód
Najwyższa pora na dziecko?
Gdy zacząłem studia, nieustannie słyszałem, że nauka jest najważniejsza, że mam myśleć o przyszłości, bym nie przesadzał z zabawą, a na rodzinę też przyjdzie pora. Jednak, gdy tylko odebrałem dyplom, śpiewka się zmieniła. Zaczęły mnie atakować nieustanne pytania, kiedy ślub i kiedy dziecko. Że już najwyższa pora, bo ile będę zwlekał i czekał. Że jestem wiecznym dzieckiem, które niepotrzebnie chce się wyszumieć, a przecież pora na to już dawno minęła. Że chyba nie chcę być starym ojcem, że potem nie będę miał siły, że będę żałował. Trudno im było zrozumieć, że ja po prostu nie chciałem dziecka przed trzydziestką. Nie jestem Piotrusiem Panem, mam waży powód.
Nadal wielu osobom wydaje się, że wiek faceta nie ma znaczenia, że może "zrobić" dziecko w każdym wieku. Co za różnica? Tymczasem ja od dawna wiedziałem, jak chcę, by wyglądało moje ojcostwo. Wiedziałem, na jakim etapie chcę być w moim życiu osobistym i zawodowym.
Stabilny dom
Wiedziałem, że chce mieć skończone studia i dobrą pracę. Zabezpieczenie finansowe, które pozwoli na spokojną opiekę nad maluszkiem. Na to, by jego matka została w domu lub by było nas stać na opiekunkę, jeśli będzie chciała wrócić do pracy. Chciałem mieć pewne mieszkanie i dobre warunki, na które będzie mnie stać.
Ale jak tylko zaczynałem głośno mówić, czego chcę, słyszałem, że wymyślam, że to tylko preteksty. Że dążąc do czegoś takiego, nigdy ojcem nie zostanę, bo zawsze będzie mi mało: za ciasne mieszkanie, za niska pensja. A jak stracę pracę, to co? Nigdy ojcem nie zostanę? Spotkałem się z szyderstwem i krytyką. Ale co jest złego w tym, że mężczyzna chce być odpowiedzialny? Bo dla mnie stabilna sytuacja finansowa i mieszkaniowa to odpowiedzialność, która jest moim pierwszym obowiązkiem względem dziecka, które mam sprowadzić na ten świat.
Świadomy i odpowiedzialny tata
Oczywiście to nie znaczy, że jak facet ma gorszą pracę, czy wynajmuje 30 metrów, będzie gorszym ojcem. Ale jestem niemal pewny, że jest mu trudniej niż mnie. Ja czułem, że jestem w stanie to osiągnąć, że dam radę. I udało mi się. Dziś mam żonę i maleńkie dziecko, dobrą pracę, z której spokojnie spłacam kredyt (nawet przy tym, co dziś dzieje się na rynku, nie muszę zaciskać pasa) i duże mieszkanie, w którym jest nam wygodnie. Mam oszczędności, stać mnie na wakacje. Kosztowało mnie to wiele pracy i wyrzeczeń. Jest stres, nie mówię, że nie. Ale jestem przekonany, że co by się nie działo, damy radę. Jestem spokojny o moją rodzinę.
W całym tym zastanawianiu się nad moim wiekiem chodzi jeszcze o jedno. Podchodzono do mnie jak do dużego nieodpowiedzialnego dziecka, podczas gdy ja właśnie chciałem się wykazać odpowiedzialnością. Ktoś, kto widział, że dobra praca i kasa to moja wymówka, nie widział tego, że to element mojego dojrzewania do ojcostwa. Etap w dążeniu do tego, by poczuć się na tyle dorosłym i odpowiedzialnym, by móc zaopiekować się małym człowiekiem.
Dziś coraz więcej mówi się o tym, czego potrzebują kobiety, że muszą poczuć instynkt, że nie każda musi chcieć rodzić. Że ma prawo decydować o tym, kiedy jest na to odpowiednia pora, ale z mężczyznami jest tak samo. Owszem paniom jest trudniej, bo ciąża czy ewentualna opieka nad dzieckiem może wykluczyć je zawodowo, może zmienić ich priorytety i zarobki. Facetom w tym aspekcie jest prościej, ale to nie oznacza, że nie nie mają swojej ścieżki i planu. Swoich przemyśleń i że nie muszą dojrzeć, do tego, by zostać ojcami.
Ja nie czułem, że jestem na to gotowy, mając zaledwie dwadzieścia parę lat. Czułem się dzieciakiem, który nie jest na tyle dojrzały życiowo, by dźwignąć temat rodziny i dziecka. Nie żałuję żadnej swojej decyzji. Teraz czuję, że jestem dojrzały, bardziej odpowiedzialny, a dzięki temu mogę być bardziej świadomym i obecnym tatą.
Czytaj także: https://dadhero.pl/287991,ojcostwo-w-rytmie-slow-pozwala-lepiej-poznac-dziecko-i-rozbudzic-pasje