"Zaziębi pan dziecko!". Ludzie, ojcowie naprawdę wiedzą, jak ubrać dziecko. Nawet jesienią

List czytelnika
Pytanie "a gdzie czapeczka?" zostało odmienione przez rodziców przez wszystkie przypadki. Stało się już obiegowym, dość suchym żartem, a jednak nadal można dostać taką obelgą rodzicielską w twarz. Nasz czytelnik przytacza sytuację, w której jego sąsiadka notorycznie zwraca mu uwagę, że źle wychowuje dzieci.
Przeziębienia dziecka jesienią wcale nie wynikają z braku czapeczki. List Fot. Unsplash
"Pękła mi żyłka, gdy wychodziłem z synem z bloku, a sąsiadka zatrzymała mnie i powiedziała, że zaziębię dziecko. Młody był tylko w bluzie, bez dodatkowych warstw ubrań. Mieliśmy jechać do kina, więc, ubierając go, zrezygnowałem z kurtki.

Samochód jest pod domem, wysiadamy na parkingu w centrum handlowym, nie będę ubierał dziecka w kilka warstw, żeby pociło się w samochodzie. Usłyszałem, że jestem niepoważny, bo sam też leciałem do auta w koszulce z krótkimi rękawami.
Trochę nawrzucałem sąsiadce, bo to nie pierwszy raz, gdy zwraca mi uwagę. Nieraz słyszałem z jej ust, że nie powinienem dzieciom pozwalać tak biegać albo "mama chyba nie pozwala tak robić". Zawsze te uwagi są kierowane do mnie, ale ze wzrokiem wbitym w moje dzieci".


Adamowi przeszkadza to, że wyczuwa u kobiety brak zaufania do jego modelu rodzicielstwa, dlatego że jest mężczyzną. "Stąd te uwagi, że z mamą chłopcy są grzeczniejsi albo lepiej ubrani" oraz jak dodaje "ze starych przekonań, że największym wrogiem zdrowia są przeciągi".

"Naprawdę zapalenie ucha i wszystkie inne choroby nie biorą się z braku czapeczki, a są wywoływane przez wirusy lub bakterie! Jeśli dbam o odporność mojego dziecka, karmię je zdrowo i trzymam z dala od ognisk chorobowych, to trudno będzie mu się przeziębić.

Wydaje mi się, że o wiele większą szkodę, wyrządziłbym mu ubierać go w kurtkę, czapkę, szalik, pod którymi niemiłosiernie by się pocił. Nie wspominając już o tym, że przecież dziecko nie może siedzieć w foteliku samochodowym w kurtce (sic!)".

Tata wraca do wspomnień, gdy w czasie spacerów z wózkiem, gdy chłopcy byli mali, ciągle ktoś zwracał mu uwagę. "Źle ułożony kocyk, brak postawionej budki, wystająca stópka. Naprawdę, zdarzyło mi się, że kobieta podeszła do mnie i zaczęła w wózku układać mi dziecko! Ludzie, opanujcie się! Rozumiem, gdy zwraca się uwagę, gdy widzimy jawną krzywdę dziecka, ale uśmiechnięty "bombelek" z gołą stópką czy główką to nie jest taka sytuacja".