Lepszy tata, czyli jaki? Wywiad z Tomkiem Smacznym, który stoi za najfajniejszą ojcowską grupą na Fb

Aneta Zabłocka
Jest współzałożycielem grupy "Lepszy Tata - ojcowskie inspiracje". Przez dwie dekady pracował w twardym biznesie, a potem urodziła się jego córka i dowiedział się, że nic nie wie. Wierzy, że rodzicielstwo jest sztuką, której nieustannie warto się uczyć.
Lepszy Tata - ojcowskie inspiracje. Wywiad z z założycielem grupy Fot. Facebook/Tomasz Smaczny - Tasty Way of Life
Tomasz ma za sobą 20 lat doświadczenia w biznesie. Przez większość swojej kariery
zajmował się marketingiem i sprzedażą w dużych korporacjach. Jest certyfikowanym
coachem organizacji ICF.


W 2017 niemal rok spędził na urlopie tacierzyńskim. Od tamtej pory prowadzi bloga rodzicielskiego TastyWayOfLife.com, na którym jako pierwszy w Polsce promuje filozofię rodzicielską RIE (Resources for Infant Educarers, czytaj "raj") oraz zaangażowane ojcostwo. Właśnie pisze na ten temat książkę.
Tomasz jest współzałożycielem najdynamiczniej rozwijającej się grupy ojcowskiej na Facebooku w naszym kraju - Lepszy Tata - ojcowskie inspiracje.

Jest dużo metod wychowawczych, odmienionych już przez niemal wszystkie przypadki. Ty promujesz kolejną.

Jeśli zapytamy przeciętnego rodzica, czy zna jakieś nurty rodzicielskie, to pewnie powie, że nie zna żadnych. Podpowiadając kilka nazw, może wskaże na rodzicielstwo bliskości.
Niestety ogólny brak świadomości istnienia różnych metod wychowawczych sprawia, że jeśli ktoś powie, że nie wychowuje swojego malucha w duchu rodzicielstwa bliskości, to jest uznawany za zwolennika surowego pruskiego wychowania.

A przecież między wychowaniem autorytarnym a tak zwanym bezstresowym jest olbrzymia przestrzeń na wiele perspektyw patrzenia na dziecko i rolę rodzica.

Czym jest RIE?

RIE (czytaj: raj) to rozwijana od siedemdziesięciu pięciu lat filozofia rodzicielska, bazująca na trzech fundamentach: szacunku, zaufaniu i uważnej obserwacji.

W praktyce szacunek oznacza na przykład, że od urodzenia mówimy do dziecka na głos. Uprzedzamy o tym, co się z nim za chwilę stanie i opowiadamy, co się wokół niego dzieje: teraz cię podniosę, teraz zmienię ci pieluszkę; tak, właśnie przejechał samochód. Nie ma tu znaczenia fakt, że dziecko nie rozumie jeszcze naszych słów.

Jak mawiał Korczak, dziecko już jest w pełni człowiekiem i w ten sposób okazujemy mu szacunek. Poza tym dziecko uczy się komunikacji z nami dzięki naszemu dotykowi, gestom czy dźwiękom, które słyszy. Warto więc do niego mówić na głos od pierwszych dni. Fajnie, że mówisz o praktycznych aspektach. Możemy czytać o różnych metodach wychowawczych, ale kluczem zrozumienia jest wykonywanie czynności. W tym przypadku: przewijania noworodka, może być dużym krokiem dla ojca, który na początku boi się braku kompetencji w obsłudze tak małego człowieka.

RIE jest bardzo praktyczne, bo bazuje na kilkudziesięciu latach skrupulatnych obserwacji zachowania najmniejszych dzieci. Podam teraz przykład praktycznego zastosowania drugiego fundamentu RIE, czyli zaufania.

Wiemy, że dzieci mają swoje preferencje od pierwszych miesięcy życia. Jeśli zaufamy, że tak jest, wkrótce po urodzeniu zaczniemy oferować im wybór. Niemowlę, któremu pokazuje się dwie pieluszki o różnych kolorach, potrafi często wskazać tę, która mu się bardziej podoba.

A więc rodzic, zamiast narzucać swoją wolę, może od początku wzmacniać pewność siebie i autonomię małego człowieka, dając mu możliwość decydowania o sprawach, które go dotyczą. Wystarczy mieć ufność, że dziecko, chociaż jest zależne, to nie jest bezsilne. Przetwarza więcej informacji niż dorośli i jest zdolne do uczenia się w tempie dla nas zawrotnym.

Mamy jako rodzice często takie przekonanie, że musimy dziecku wszystko pokazać według naszego schematu, bo przecież nic nie rozumie, a tymczasem ono naturalnie zadaje te pytania, które są mu aktualnie potrzebne do lepszego zrozumienia świata. Jeśli dziecku zaufamy, to będziemy go częściej słuchać niż do niego mówić.

Zaufanie wiąże się również z pozwoleniem dziecku na eksperymentowanie. W duchu RIE nie zakładamy z góry, że dziecko nie jest zdolne do jakiejś aktywności, bo jest za małe i z pewnością będzie ona dla niego za trudna. Czyli na przykład, kiedy widzimy wspinającego się malucha pierwszy raz na pajączka, nie komentujemy tego słowami: uważaj, bo spadniesz; to dla ciebie za wysoko. Jeśli dziecko rusza do jakiejś aktywności, to znaczy, że jest gotowe, żeby zmierzyć się z wyzwaniem, którego się podejmuje.

Pamiętam, kiedy moja córka Tosia wdrapała się na murek na parkingu przed domem i zapytała mnie, czy może z niego zeskoczyć. W pierwszym odruchu pomyślałem: nie, to za wysoko, a może skoczyłabyś z niższego murku, a może jutro?

Ugryzłem się jednak w język i zapytałem: a ty byś chciała skoczyć? Tosia chwilę pomyślała i odparła: chyba się przesunę tam, gdzie jest niżej. Teraz chcę skoczyć. Dzięki temu, że nie zdecydowałem za nią, sama zmierzyła się ze swoim strachem, oceniła ryzyko i podjęła decyzję.

Trzecim i ostatnim fundamentem RIE jest uważna obserwacja. I znowu ta zasada przekłada się na bardzo praktyczne zalecenia. Rodzice zwykle zdają sobie sprawę, że dzieci potrzebują uwagi. Ale trudniej jest już ocenić, ile i kiedy ją okazywać, bo przecież nikt nie jest w stanie poświęcić drugiemu człowiekowi 100 proc. swojego czasu i atencji. Ojcom może się na przykład wydawać, że najfajniej jest pobawić się z dzieckiem po powrocie z pracy.

Natomiast właśnie z wieloletnich obserwacji małych dzieci wiemy, że dla dziecka najważniejsze są rutynowe, codzienne momenty intymnego kontaktu. Budzenie się i zasypianie, mycie, kąpanie, przebieranie, zmiana pieluszki, karmienie. Są to chwile, kiedy dziecko oddaje nam się bez reszty w poczuciu pełnego zaufania, bo nie jest jeszcze samo zaspokoić swoich najważniejszych potrzeb. I dlatego to wtedy dziecko oczekuje naszej pełnej uwagi.

Zachęcam ojców, aby uczestniczyli w tych ważnych sytuacjach dnia codziennego. Jeżeli poświęcimy 15-20 minut na mycie, ale będąc stuprocentowo uważnym: bez telefonu, telewizora, rozmów z innymi, to dziecko dostanie tyle uwagi, że poczuje się bezpieczne i potem łatwiej będzie mu się od rodzica oderwać i eksplorować świat samodzielnie. To chyba najważniejszy argument tej metody. Poświęcenie dziecku 15 minut uwagi w ciągu dnia, sprawi, że przez resztę nie będzie ciągle wołało 'tato"...

No dobra, nie obiecuję, że tak będzie zawsze (śmiech). Ale jeśli regularnie dziecko będzie doświadczało pełnej uwagi rodzica we wszystkich ważnych momentach w ciągu dnia, to w pozostałym czasie z pewnością chętniej zajmie się sobą.

Co przyszło do ciebie pierwsze? Szukałeś metod wychowawczych jeszcze na etapie prenatalnym czy dopiero po narodzinach córki zainteresowałeś się tematem i założyłeś bloga, by dzielić się swoim doświadczeniem?

Zacząłem interesować się rodzicielstwem wkrótce po tym, jak dowiedziałem się, że zostanę ojcem. Pracowałem jako menedżer, lider zespołu i wtedy zrozumiałem, że chociaż w pracy potrafię się porozumieć z bardzo różnymi dorosłymi ludźmi, to w domu niedługo pojawi się mały człowiek, a ja kompletnie nie wiem, jak się z nim dogadać. Szczerze mówiąc, przestraszyłem się tej myśli i ona mnie zmotywowała do zdobywania wiedzy.

A pomaga ci bycie coachem, liderem w rodzicielstwie? Potrafisz się ogarnąć, kiedy jest ciężko, zmotywować samego siebie?

Jestem przekonany, że znacznie silniejsza zależność istnieje w drugą stronę. To rodzicielstwo sprawia, że możemy być lepszymi liderami. Godziny spędzone uważnie z dzieckiem w domu są formą bezcennego treningu komunikacji, negocjacji, współpracy, motywacji, wywierania wpływu i innych kluczowych kompetencji menedżerskich. Pracując z klientami korporacyjnymi staram się zwracać uwagę na ten potencjał i pomagam go zrealizować.

Natomiast oczywiście moje doświadczenie coachingowe i menedżerskie pomaga mi w domu. Po pierwsze w organizowaniu i planowaniu dnia i przewidywaniu różnych scenariuszy.

Ale największą wartość widzę w tym, że rozwijając się w pracy stopniowo coraz mniej polegałem na sobie a coraz bardziej ufałem w kompetencje i potencjał ludzi, z którymi pracowałem. I dlatego teraz mam dużo ufności w moją córkę i jej możliwości. To właśnie element zaufania tak mnie do RIE przyciągną. Jak oceniasz fathering w Polsce? Jeszcze trochę raczkujący, nadal jeszcze zdominowany przez matki, bo kobiety są wszędzie.

Myślę, że jest coraz więcej ojców w Polsce, którzy angażują się w rodzicielstwo i chcą się w tej roli rozwijać. Obserwuję to śledząc statystyki grupy facebookowej „Lepszy Tata – ojcowskie inspiracje”, którą założyliśmy niemal dwa lata temu z Jarkiem Kanią.

Grupa szybko rośnie a liczba postów i komentarzy jest imponująca. Kiedy z Jarkiem postanowiliśmy, że Lepszy Tata ma być przestrzenią do rozwoju i do inspiracji, nie spodziewaliśmy się, jak wielu tatów szukało takiego forum.

Coraz więcej ojców chce być aktywnych, podejmować decyzje i mieć wpływ na wychowanie dziecka. Oczywiście w dyskusjach w grupie przeważają wątki techniczne - jaki fotelik wybrać, jak zbudować huśtawkę - ale widzę też większą liczbę rozmów o emocjach, o spokojnym radzeniu sobie z buntem dzieci, o współpracy czy o sposobach budowania dobrej relacji z maluchem.

Powracającym wątkiem jest też problem alienacji rodzicielskiej, czy szerzej - ojcostwo po rozstaniu z mamą dziecka. Niestety w polskim prawodawstwie opieka współdzielona nie jest podstawowym sposobem regulowania kontaktów rodziców z dzieckiem przez sąd, tak jak ma to miejsce w systemach prawnych wielu krajów w Europie Zachodniej.

Wrzucałeś u siebie na Facebooka badania Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, że ojciec jest trzecim wyborem dziecka. Gdy ma problem najpierw woli pójść do mamy lub koleżanki, dopiero potem ewentualnie do taty.

Tak, sam byłem zaskoczony wynikami. Zinterpretowałem je w ten sposób, że po prostu nadal nie angażujemy się jako ojcowie wystarczająco w pielęgnowanie relacji z dzieckiem.

Jak już wspomniałem, chętnie się z dziećmi bawimy, ale nie uczestniczymy w ich codziennych rytuałach, np. kąpieli czy posiłkach, a kiedy wybucha konflikt i dziecko krzyczy i płacze, reagujemy mało empatycznie. Jeśli tak to w naszych domach wygląda, to nie dziwmy się, że dziecko nie ma do nas wiele zaufania, czuje się niezrozumiane i w sytuacjach trudnych zwróci się do kogoś innego. Niech to będzie dla nas ojców, sygnał ostrzegawczy.

Dobrze, jeśli dziecko czuje, że może polegać zarówno na mamie jak i tacie. Wtedy ma wybór i duże poczucie bezpieczeństwa. Można powiedzieć, że wtedy mocno i pewnie stoi na obydwu nogach. ---------------------

Tomasz Smaczny - edukator rodzicielski, coach zespołów, promotor przywództwa inspirowanego uważnym rodzicielstwem. Wierzy, że rodzicielstwo jest sztuką, której nieustannie warto się uczyć. Czyni nas to bardziej zrelaksowanymi i kompetentnymi zarówno w domu, jak i w pracy.

Dla liderów rodzicielstwo może być najskuteczniejszą i bezpłatną formą szkolenia, o ile właściwie z niego skorzystają. Prowadzi autorskie webinary i warsztaty rodzicielskie oraz projektuje programy rozwojowe dla liderów inspirowane uważnym rodzicielstwem w ramach autorskiego projektu ZdrowaKorporacja.pl.