"Idź do swojego pokoju". Niewinne zdanie, które niszczy twoje dziecko. Oto dlaczego

Aneta Zabłocka
W Stanach Zjednoczonych "pójście do swojego pokoju" to ulubiona metoda wychowawcza stosowana przez rodziców. W Polsce to hasło jest również dobrze znane. Tylko czy to naprawdę dobra metoda na wychowanie dzieci?
"Idź do swojego pokoju". Czy 'karny jeżyk" i separowanie dziecka działa? Fot. Pexels
Od zachwytu po krytykę. "Karne jeżyki" i separacja dziecka po "niegrzecznym" zachowaniu miały swoje chwile chwały. Coraz częściej jednak słychać, że polecenie izolacji w pokoju dziecięcym prowadzi do traumatycznych przeżyć i zaburzenia poczucia bezpieczeństwa u dzieci.


W teorii limit czasowy ma pomóc dziecku wyciszyć emocje i poradzić sobie z przebodźcowaniem w czasie okazywania niezadowolenia, kłótni z rodzeństwem czy awantury o jedzenie. W praktyce rodzice często popełniają kilka błędów w czasie stosowania tej metody. Co sprawia, że jest nieskuteczna oraz budzi w dzieciach poczucie osamotnienia.

Błędy "karnego jeżyka"

"Karny jeżyk" jest zły, jeśli jet stosowany jako kara za niewłaściwe zachowanie. Karanie dzieci za nieposłuszeństwo nie buduje zdrowych wzorców zachowań. Jest odwrotnością uczenia konsekwencji działań.

"Jeśli rozrzucisz zabawki, to się zniszczą" jest efektywniejszą metodą uczenia przyczyny i skutku, niż posadzenie dziecka do "wyciszenia" za samo rozrzucenie zabawek.

Rodzice błędnie zakładają, że ich pociecha, pozostawiona sama sobie przemyśli swoje zachowanie. Małe dzieci skupiają się, co najwyżej na 20 minut, o ile są prowadzone i zainteresowane omawianym zagadnieniem. O wiele ciekawsze będą dla nich zabawki w pokoju lub rąbek kołdry, niż rozmyślania o tym, co przed chwilą stało się w innym pokoju pomiędzy nim a rodzicem.

Dalej, pozostawione bez wytłumaczenia i wsparcia dziecko, czuje się bezradne. Skazane na izolacje nie rozumie, czemu zostało odciągnięte od rodzica. Widzi sam skutek, ale nie rozumie przyczyny.

Czuje się zagrożone i odcięte od najbliższych. Szczególnie jeśli rodzice zostawiają dzieci w stanie silnego wzburzenia. Ich system neurologiczny potrzebuje czasu, by poradzić sobie z emocjami. To ciężka praca, której dziecko nie wykona samo pozbawione elementów poczucia bezpieczeństwa w swoim otoczeniu.

"Karny jeżyk"/ "time-out"/limit czasowy - te określenia stosuje się zamiennie, choć mogłoby być to nazwane izolacją, wydaje się dobrą metodą wychowawczą. W swoim zamierzeniu nie jest brutalna, bo wysyłamy dziecko do bezpiecznej przestrzeni, którą zna, pozostajemy w pobliżu i przerwa jest ograniczona czasowo.

To tylko pozory. Nieumiejętność szacowania upływającego czasu oraz pozbawienie towarzystwa dorosłego protektora wzmacnia w dziecku poczucie bycia odrzuconym.

"Karny jeżyk" może być dobry

A jednak ta metoda nie bez powodu cieszy się powodzeniem wśród rodziców. Umiejętnie stosowana może nauczyć dziecko radzenia sobie z trudnymi emocjami. Należy jednak wiedzieć, jak wysyłać dziecko na przerwy, aby go nie krzywdzić.

3 zasady dobrej przerwy:
1. Rodzice muszą wyjaśnić dzieciom po co stosują przerwę oraz co doprowadziło do tego, że jej potrzebują. Można powiedzieć: "Jestem bardzo zdenerwowany, nie chciałbym, abyś się mnie bał. Nie chcę też, aby negatywne emocje w tobie narastały. Zróbmy przerwę".

2. Limity czasowe na "przemyślenia", jeśli zostaną wprowadzone, powinny mieć regularną strukturę i być stosowane wobec całego rodzeństwa, a nie tylko jednego dziecka.

3. Rodzice nie mogą powiedzieć dziecku, że ma iść do pokoju, bo nie chcą go teraz widzieć, ma zejść im z oczu lub jest niedobrym dzieckiem. Pod żadnym pozorem przerwa nie może być traktowana, jako izolacja wprowadzona z premedytacją, mają na celu upokorzenie dziecka.