"Batoniki i żelki już im nie smakują". Rodzice zdradzają, jak odzwyczaili dzieci od cukru

Aneta Zabłocka
Czy dziecko może żyć bez słodkiego? Phi. Wiadomo, że nie. Nawet dorośli nie bardzo radzą sobie z pokonaniem ochoty na słodkie. Jednak ze względu na zdrowie swoje i dzieci warto czasem poszukać sposobów, aby ograniczyć cukier w diecie. Pytamy tych, którym się udało, jak pokonać syndrom Kubusia Puchatka i wieczną ochotę na małe co nieco.
Jak oduczyć dziecko jedzenia słodyczy? Rodzice zdradzają swoje sposoby Fot. Pete Wright/Unsplash
Według badań Głównego Urzędu Statystycznego z 2017 r. Polak zjada 44,5 kilograma rocznie. Choć zdaje się, że wybieramy coraz świadomiej produkty, które zawierają w sobie biały cukier, to nadal pozostajemy ślepi na cukry przetworzone i substancje słodzące zawierające się w słodyczach i jedzeniu instant.

30 proc. dzieci do 8 roku życia raz w tygodniu pije napoje słodzone, a 67 proc. nastolatków regularnie sięga po energetyki.
To przerażające dane, które doprowadzą w krótkim czasie do epidemii nadwagi i otyłości, a wraz z nią chorób towarzyszących. Takich ostrzeżeń czytamy mnóstwo, ale jak mówi jeden z bohaterów naszego tekstu "nie da się" całkowicie wyeliminować cukru w diecie. Jednak można go... wymienić.

Jak ograniczyć spożycie cukru?

"Niech je słodycze, aż je zemdli", "całkowity szlaban na słodkie", "tylko owoce", "nie kupuj słodyczy do domu" – rad w internecie jak pozbyć się niezdrowego nawyku jedzenia białego cukru jest aż za dużo. Wszystkie z nich zakładają radykalne zerwanie z cukrowym nałogiem. Jednak wiemy, że nic w życiu nie jest czarno-białe. To co zakazane kręci nas najbardziej. Nasze dzieci także będą forsować cukrowe granice, aż ulegniemy.


Dlatego pytamy tych, którym się udało, jak wyeliminować cukier z diety i nie tęsknić za kryształowym przysmakiem z buraków. To będzie długa droga, ale oszczędzisz pieniądze, poprawisz zdrowie i ominie cię cukrowy haj dzieci, które po słodyczach demolują salon.

Ochota na małe co nieco

Dwójka dzieci – 4 i 7 lat oznacza tylko jedno: ochotę na słodkie! Tata Kacpra i Michaliny nie ukrywa, że sam też lubi zjeść małe co nieco, ale tradycyjne słodycze pojawiają się raczej rzadko w ich domu. Czy to oznacza, że rodzina jest wolna od cukru?

– Nie da się – śmieje się Michał. – U nas w domu nie ma problemu z białym cukrem, bo działamy na zamiennikach. Kryształu jest tyle, co na lekarstwo. Pieczemy ciasta z ksylitolem czy miodem, do naleśników jest syrop daktylowy lub klonowy – wylicza tata. Michał tłumaczy, że motorem zmian była jego żona. A sam cukier zniknął z jego diety w czasie pierwszej ciąży w związku z cukrzycą żony. Chciał czy nie, razem z partnerką zaczęli pilnować jadłospisu.

– Po tylu latach jestem już przyzwyczajony. Z dzieciakami różnie bywało, ale muszę powiedzieć, że problem występuje tylko w czasie wizyt u dziadków. Zarówno w przedszkolu, jak i na urodzinach kolegów obowiązuje zasada zdrowych przekąsek. Odgórnie umówiliśmy się z rodzicami, że nie ma folgowania – tłumaczy Michał.

Jego zdaniem to właśnie podejście rodziców jest kluczowe. Co z tego, że będziemy tłumaczyli dzieciom, że cukier jest zły, skoro zobaczą, że inni mogą jeść albo nawet ich opiekunowie pochłaniają czekoladowe batoniki w sekrecie.

– Wydaje mi się, że tłumaczenie "cukier to biała śmierć" nic nie da. Za to podsunięcie dzieciom innych słodkich smaków już tak – mówi Michał.

Nauka od poczęcia

Paweł, ojciec trójki dzieci (3, 6 i 10 lat) mówi, że walkę z cukrem trzeba zaczynać już od narodzin dziecka. – Tak jak naukę picia wody, a nie herbatek czy słodkich napojów – tłumaczy. Zauważa, że słodyczy jest wszędzie pełno i trudno będzie całe życie zasłaniać dziecku oczy, przechodząc koło regałów w sklepie. Lepiej od poczęcia przyzwyczajać dzieci do diety bezcukrowej.

– Co weekend pieczemy bezcukrowe ciasto. Ja albo żona, i zawsze pomagają nam w tym dzieciaki. Osobiście jestem miłośnikiem gorzkiej czekolady. Często kupuję taką z chilli, solą morską czy migdałami. Nie mam oporów, by kawałek dać dzieciom. Ale to znów nauka innego smaku. Gdy na święta dzieciaki zostały obdarowane słodkimi czekoladami z drażetkami, musami i karmelem, powiedziały, że są dla nich zdecydowanie za słodkie – tłumaczy Paweł.

Mówi, że najtrudniej jest w przypadku 10-latki. Gdy jeszcze chodziła do szkoły, po lekcjach umawiała się z kolegami na bubble tea. – A to ścierwo najgorszego sortu – bez ogródek wypala Paweł.

– Także z ręką na sercu mogę powiedzieć, że u mnie w domu cukru nie ma, ale na ulicy... Jednak nie wątpię w to, że niekontrolowany poziom jego spożycia u moich dzieci jest bardzo niski.

Owoce? Poproszę!

Rodzinie Artura pomogło ustalenie "cheat dayów". Raz w tygodniu mogli jeść tyle słodkiego, ile sami ważą. – A to prawie 180 kilogramów razem – śmieje się tata 5-letniego Maksa.

Z czasem, gdy już mieli dość M&M-sów i ciastek z czekoladą, zaczęli wybierać ciekawsze smaki słodyczy. – Przerzuciliśmy się na cukiernictwo. Wtedy nasze desery zaczęły też obfitować w owoce. Oczywiście na początku w postaci słodkich musów i polew, ale z czasem okazywało się, że im bardziej "surowy" przysmak, tym lepiej. Nie mówi jednak, że owoce całkowicie zastąpiły słodycze, ale tych drugich w ich diecie zaczęło ubywać. – Tym, co zniknęło na dobre, są słodzone napoje. Co cieszy tym bardziej że cola teraz strasznie podrożała – śmieje się Artur.

Jego zdaniem podatek cukrowy nie wyeliminuje nawyku picia takich napojów wśród Polaków, ale ze względu na węża w kieszeni, będą sięgali po nie rzadziej. – Zostaną przy prawilnej herbacie. Nawet jeśli posłodzą ją dwiema łyżeczkami cukru, to nie wleją w siebie kolejnych pięciu z soku z kartonu – tłumaczy.

– A ja mogę się pochwalić, że moje dziecko zamiast kolejnej paczki czekoladowych draży w sklepie woli wrzucić do koszyka owoce. A ostatnio ciumka nawet plasterki cytryny i limonki – krzywi się Artur.