Rodzina jest najważniejsza? Pora skończyć z tym toksycznym hasłem i w końcu być szczęśliwym

Kacper Peresada
Za nami Święta Bożego Narodzenia, Sylwester i cały ten "rodzinny czas". Czas, w którym w normalnej sytuacji, siedzielibyśmy w dużej grupie osób i mówili o tym, że rodzina jest najważniejsza. Od najmłodszych lat mówi się nam, że rodzina to świętość, z której nigdy nie można zrezygnować. Jednak takie myślenie może prowadzić do toksycznych relacji, z których nie umiemy uciec.
Czy utrzymywanie kontaktu z rodziną jest obowiązkowe? Fot. Boston Public Library/unsplash

Nie kocham swojej rodziny

W idealnym świecie córki są najlepszymi przyjaciółkami matek. Ojcowie to kumple i powiernicy swoich synów. Rodzina, która, chociaż czasami się kłóci, to bliscy sobie ludzi, którzy starają się wieść wspólnie szczęśliwe życie. Jednak nie żyjemy w idealnym świecie. Codziennie słyszymy historie dzieci, które były wykorzystywane przez rodziców, matek, które nie były zainteresowane rodzicielstwem i synów, którzy dorastali w strachu przed ojcem. W takich sytuacjach rozumiemy, że dziecko może nie chcieć być blisko rodzica, a wręcz może go nienawidzić.


Czytaj też: Myślisz, że twoja córka jest w toksycznym związku? Tak rozpoznasz czy potrzebuje wsparcia

Co, jednak jeśli bliskie ci osoby nie skrzywdziły cię, ale masz dość słuchania homofobicznych żartów podpitego wujka, walki o zdelegalizowanie aborcji, która prowadzi twoja babcia czy krucjaty twojego ojca przeciwko lewicy?

Nie ma powodów, aby szanować ludzi, którzy nie szanują ciebie, aby okazywać im uczucia, których nie posiadasz tylko dlatego, że wiążą was więzy krwi. Bo krew tak naprawdę nic nie znaczy, nie możesz pokochać kogoś, tylko dlatego, że macie podobne DNA, a posiadanie tej samej matki nie jest powodem, aby spędzać z kimś czas.

Gdy miłości po prostu nie ma

Jeden z moich znajomych przyznał, że nie znosi swojego ojca, ale nie jest w stanie wyjaśnić dlaczego. Jak sam mówi, gdy dorastał jego ojciec, dużo pracował, starał się pomóc mu osiągnąć coś w życiu, ale zarazem robił sobie z niego jaja, często mówiąc mu tak bolesne rzeczy, że pamięta o nich nawet 15 lat później. Z jednej strony, jak opowiadał, nie ma zbyt wiele do zarzucenia swojemu ojcu, ale jeśli ma wybór rozmawiać z nim przez telefon albo nie, wybierze tę drugą opcję.

Jak sam przyznaje, często czuje się źle gdy, o tym myśli. W końcu od zawsze mówiono mu, że trzeba kochać bliskich i tylko potwory niczego nie czują do swoich rodziców. Sam wspomina dokumenty, w których matki mówią, że kochają swoje dzieci, które zostały właśnie skazane za zabójstwo kilkunastu osób w Stanach. Za to on, nie mając tak naprawdę wielkich pretensji do ojca, nie czuje z nim żadnej głębszej więzi. Ot, człowiek, który był przy nim, gdy był dzieckiem. Jednak to dziecko już od wielu lat nie istnieje i został 35-latek, dla którego ojciec jest po prostu jakimś starym znajomym, który za wiele dla niego nie znaczy.

Dla wielu osób takie podejście może wydawać się dziwne. W końcu zawdzięczamy życie naszym rodzicom. To oni płacili za nasze jedzenie, ubrania, dom, edukację, dlaczego więc mielibyśmy ich nie kochać. Takie przedstawienie sprawy jest idealnym przykładem na brak zrozumienia tego, czym jest miłość, a czym poczucie wdzięczności. Każdy z nas, który wychował się w nietoksycznej rodzinie, powinien czuć wdzięczność do naszych rodziców za to, co zrobili, ale nie powinniśmy mieć poczucia, że musimy ich w zamian kochać.

Zaakceptować swoje uczucia

Oczywiście takie spojrzenie jest nadal rzadkie. Boimy się przyznać przed samymi sobą, że coś w relacji może być inne niż to, czego nas uczono. I gdy łatwo zrozumieć brak kontaktu ze złym rodzicem, jak wyjaśnić sobie niechęć do kogoś, kto był dla was dobry. Nie powinniśmy postrzegać tego, jako coś dziwnego. Niektórzy z nas spędzają każdy dzień na kilkunastominutowej rozmowie z własną matką. Inni potrzebują tygodni wytchnienia.

Akceptacja takiego stanu rzeczy może uratować nasze samopoczucie. Jeśli będziemy nadal marzyli o idealnym związku z rodzicami, którzy dotąd nie umieli spełnić waszych potrzeb, narażamy się na porażkę i kolejny zawód.

Im bardziej dorastamy, tym częściej tworzymy własne rodziny. Takie, za których istnienie jesteśmy sami odpowiedzialni. Przyjaciół, znajomych, bliskich, których obecność w naszym życiu jest następstwem naszej decyzji. Mamy z nimi wspólne tematy, lubimy te same rzeczy, oglądamy te same filmy, jesteśmy do nich podobni, a czasami na tyle różni, że się nawzajem fascynujemy. Jednak każda z tych relacji jest następstwem rozmów, spotkań i pozna siebie nawzajem. A nie tego, że mamy wspólną ciotkę.

Stwórz własną rodzinę

Gdyby nasze przyjaźnie miały opierać się na tym, że w szpitalu jesteśmy łączeni z osobami o tej samej grupie krwi – jedynie szczęściarze mogliby liczyć na długotrwałe związki i przyjaźnie. Dlatego nie martw się, że czegoś nie czujesz. Nie jesteś w stanie zmusić się do uczuć. Jeśli kogoś nie kochasz, nie ma w tym nic złego.

Doktor Samanta Rodman wyjaśnia, że właśnie stworzenie rodziny, której pragniemy, jest najlepszym rozwiązaniem dla wielu osób. – Kultywowanie przyjaźni i zgłębianie tych relacji pozwala często zapomnieć o poczuciu osamotnienia, które może w takich sytuacjach pojawiać się w człowieku.

Dodaje również, że dla wielu osób posiadanie własnych dzieci, umie być swego rodzaju lekiem. – Oczywiście nie można mieć dzieci tylko po to, aby poradzić sobie z problemami, ale jeśli jesteś już rodzicem, to przeżycie może pomóc wam zapomnieć o tym, jak sami byliście zaniedbywani albo niezrozumiani przez bliskich.

W okresie pandemii coraz częściej słyszeliśmy o tym, jak to rodziny powinny się wspierać. Dla wielu osób to zdanie może wydawać się bolesne, gdy są świadomi, że ich rodzina nie jest tak naprawdę im bliska. Ale wystarczy, że przestaniemy postrzegać rodzinę przez pryzmat więzów krwi i skupimy się na tej, którą po prostu kochamy. Może to być twój znajomy ze szkoły, przyjaciel ze studiów albo trójka kotów. To my jesteśmy odpowiedzialni za stworzenie swojej rodziny i nikt nie ma prawa narzucać nam zasad, na jakich chcemy się stać jej częścią.

Chyba, że planujecie stworzyć syndykat mafijny. Ale to już inny temat.